Przesiadka z iPhone’a 6S na XS jest jak zmiana kilkuletniego auta na nowe, w którym czuć świeżość. Znasz tego producenta, wiesz czego się spodziewać, ale szukasz wad. A co jeśli je znajdziesz? Czy mimo wszystko będziesz w stanie zejść na niższy model?
iPhone XS debiutował we wrześniu i trafił do sprzedaży jeszcze w tym samym miesiącu. Zdecydowałem, że to jest ten moment, w którym wymienię swojego smartfona iPhone 6S na tegoroczną „eskę”. Całość dokonała się bardzo spontanicznie na początku października. Teraz, po ponad miesiącu korzystania z XS mogę Wam wprost przekazać, jak wygląda przesiadka ze starszego modelu na najnowszy. Jakie są plusy i minusy takiej zamiany oraz czy byłaby ona dobrym rozwiązaniem dla wszystkich.
Nie będę Was zanudzał specyfikacją techniczną, ani teoretycznymi możliwościami XS-a – to wszystko już było i takie informacje z łatwością znajdziecie na naszych łamach lub szukając w sieci.
Gotowi? To lecimy.
Spoglądając na iPhone’a X wiedziałem, że nigdy nie kupiłbym jego czarnej wersji. Od początkuz najbardziej podobał mi się srebrny wariant. Jego ramki ze stali nierdzewnej wyglądały naprawdę premium. Jego biały kolor na tylnej obudowie i czarny na przedniej były przyjemne. Problem w tym, że z zewnątrz iPhone XS wygląda dosłownie identycznie (poza kilkoma małymi zmianami). Dlatego też zaopatrzyłem się w wersję złotą.
Muszę przyznać, że złote ramki są po prostu dziełem sztuki. Szybko łapią odciski palców, ale tak też dzieje się w każdym modelu z metalowymi ramkami. Niestety, kolor złoty na tylnej obudowie ma to do siebie, że jest „bardziej złoty” niż ten, który ma iPhone 8, ale mniej niż ten w MacBooku Air 2018 czy nawet w porównaniu do ramek XS-a. Nie do końca mi on leży, ale od czego są fajne etui, które ostatecznie i tak nosimy na swoich smartfonach? Przedni czarny panel i boczne złote ramki wraz z wysepką aparatu są na tyle piękne, że dorzucając etui ze wzorem możemy zrobić sobie fajną kompozycję, która nie tylko zmieni wygląd smartfona, ale również będzie go zabezpieczać.
iPhone XS jako jedyny obsługuje technologię 4×4 MIMO, co w statysce porównawczej z innymi modelami ma swoje plusy, ale w codziennym działaniu jest niezauważalne. Wolałbym, aby smartfon zachował symetrię tak, jak iPhone X. Niestety, w tym przypadku – na górnej i dolnej ramce mamy za to po jednej, dodatkowej antenie. Najgorzej sytuacja wygląda od dołu, gdzie przy złączu Lightning po jednej stronie pojawiają się trzy otwory, zaś po drugiej – sześć. Staram się na to nie zwracać uwagi, ale nie ukrywam, że brakuje mi wykończenia jak w „dziesiątce” czy XS Maxie pod względem doskonałości produktu.
Lubię design iPhone’a XS. Nie byłem podeskcytowany wycięciem w ekranie, ale teraz je lubię – ma bardzo przyjemny, opływowy kształt – podobnie, jak ekran. Telefon prezentuje się naprawdę premium i solidnie. iPhone 6S był z kolei wykonany z aluminium i prezentował się świetnie… trzy lata temu. Przy XS wypada zdecydowanie bardziej staro, blado i tanio.
Odwzorowanie kolorów, obrazy, filmy na ekranie OLED to zupełnie inny poziom niż LCD. Pod tym względem mogę powiedzieć, że XS wygrywa na starcie. Plusem na pewno jest także True Tone, który sprawia, że kolorystyka wyświetlacza dostosowuje się do otoczenia użytkownika. Dzięki temu mniej męczą się nasze oczy, gdy patrzymy w ekran.
Obawa o żytowność ekranu OLED może być słuszna, aczkolwiek jak przeprowadzono testy z iPhone X to się okazało, że wypalanie pikseli nie jest aż tak poważnym zjawiskiem – wystarczy normalnie korzystać ze smartfona, a nie zostawiać na kilkanaście/kilkadziesiąt godzin statycznego obrazu na ekranie. Wtedy też moje obawy w tym aspekcie zostały rozwiane.
W tydzień z łatwością można przystosować się do nowego ekranu. Zejście na niższy model niż „dziesiątka” staje się później „niewykonalne”. Co mam przez to na myśli? Jeśli zostalibyśmy do tego zmuszeni to jasne, że dalibyśmy radę to zrobić. Niemniej jednak wątpię, by ktoś sam z siebie poczuł potrzebę powrotu do gorszej jakości wyświetlacza, na którym wszystko jest mniejsze i kwadratowe. Przypomnę, że rogi XS-a są zaokrąglone – to naprawdę robi różnicę w estetyce.
W tym miejscu przyznam się Wam do czegoś, co doświadczy każda osoba mająca styczność z iPhone’ami na przestrzeni lat. Przesiadka na smartfona bez przycisku Home/Touch ID jest „ciekawa”. W pierwszych dniach chcecie nacisnąć przycisk, aby wyjść z aplikacji. Naprawdę wystarczy kilka dni, po których łapiąc telefon z przyciskiem dziwicie się, że nie możecie zamknąć aplikacji gestem.
Konkluzja? iPhone XS naprawdę ma intuicyjne gesty, wśród których najbardziej zakochałem się w tym odpowiadającym za przełączanie się pomiędzy dwiema otwartymi appkami. Gest wyjścia z programu również uwielbiam i uważam za świetne rozwiązanie, przez które ani trochę nie brakuje mi Touch ID.
Nie będę ukrywał, że od kilku lat kiełkował mi w głowie zamiar przejścia na smartfona z podwójnym aparatem. Jednak iPhone z Plusem nigdy do mnie nie przemawiał ze względu na swoje gabaryty. Gdy ujrzałem „dziesiątkę” w 2017 roku bardzo się ucieszyłem – dwa obiektywy w bardziej kompaktowej i „poręcznej” wersji iPhone’a były tym na co czekałem. Jednak w ówczesnym czasie odstraszała mnie sama cena i kilka innych elementów, o których wspominam także na łamach tego artykułu.
Gdy jednak odpaliłem Aparat w iPhone XS to totalnie się w nim zakochałem. Ta sama, znana mi appka nagle zaczęła tworzyć perfekcyjnie czyste i prawie bezbłędnie kolorystyczne zdjęcia! Różnica między zdjęciami na iPhone 6S a XS jest ogromna. To jak przesiadka z wysłużonego Malucha do Bentleya. Zmiana, która zaszła w obiektywach iPhone’ów przez ostatnie trzy lata jest wręcz kosmiczna i widać to dopiero przy zmianie urządzenia raz na kilka lat.
iPhone XS w ręce osoby, która potrafi robić fajne fotografie daje w takim połączeniu spektakularne efekty. W końcu mogę skorzystać z przybliżenia optycznego – jedynego właściwego, którego warto używać. Wreszcie mogę skorzystać także z trybu Portretowego, który jest chyba najlepszym, co oferuje XS. Zwłaszcza, gdy chcę zrobić zdjęcie naturze lub innemu obiektowi z jego wykorzystaniem. Głębia, kolory, ostrość – nie mam się do czego przyczepić – szczególnie, gdy robię zdjęcie w dobrze oświetlonej lokalizacji. W nocy także efekty są lepsze niż na 6S – to zrozumiałe.
Jedyny mankament, który wydaje mi się kwestią optymalizacji oprogramowania to fotografowanie nieba o zachodzie słońca. To jedyny moment, w którym smartfon przekoloryzuje nieboskłon, wykorzystując zbyt dużo pomarańczowego koloru. W pewnym sensie było to dla mnie denerwujące, ponieważ nawet zabawa z jasnością niewiele pomagała. Nie sprawdzałem tej kwestii na innych appkach niż domyślna do tworzenia zdjęć, ponieważ to właśnie ją zawsze wykorzystuję.
Poniżej kilka zdjęć, które zrobiłem w różnych warunkach oświetleniowych i miejscach z wykorzystaniem trybu Portretowego. Żadne z poniższych zdjęć nie było dodatkowo obrabiane.
Bardzo widowiskowa jest opcja kontroli głębi ostrości – zarówno w czasie tworzenia zdjęcia lub podczas jego edycji. Zauważyłem, że korzystam z niej tylko podczas obróbki zdjęcia, ale to bardzo fajny dodatek. Będzie z niego zadowolona każda osoba, która chce ingerować w ostrość tła w trybie Portretowym.
Podsumowując, w porównaniu do 6S-a, XS zbytnio ociepla niebo, gdy robimy zdjęcie zachodu słońca albo chcemy uchwycić rozlaną kolorystykę nieboskłonu. We wszystkich pozostałych aspektach XS wygrywa bez mrugnięcia okiem.
Miałem obawy przed Face ID tak, jak kiedyś przed Touch ID. Do tego ostatniego bardzo szybko się przyzwyczaiłem. Jak było z Face ID? Cóż, tak samo. Okazuje się, że teraz sięgając po smartfona dziwnie mi się go używa mając przycisk Home. Intuicyjne gesty szybko zadomowiły się w mojej ręce. Jedyna kwestia, która wymaga uwagi to fakt, że Touch ID ostatniej generacji było szybsze w działaniu. Liczę, że Face ID, które pojawi się w 2019 roku również przyśpieszy. Momentami cały mechanizm odblokowania mógłby działać rzetelniej i szybciej – chyba tylko tak mogę go podsumować.
Kiedy kilkadziesiąt razy dziennie projektor rzuca Ci 30 tysięcy punkcików na twarz w podczerwieni to myśląc o tym w skali roku byłem nieco przerażony. Myślałem, że w pewien sposób może uszkodzić się wzrok. Czytając o tym rok temu nie miałem jasnej odpowiedzi na tę kwestię. Teraz nie słyszałem o przypadku, w którym ktoś by się źle czuł przez Face ID. Mi ono również nie przeszkadza pod względami zdrowotnymi. Zwróciłem uwagę na to, że patrząc na smartfona nie spogląda się przecież bezpośrednio w stronę aparatu, ale na środek ekranu. To tak samo, jakbyśmy nie spoglądali w Słońce tylko nieco niżej. Ostatecznie jednak chyba nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy jakiekolwiek objawy pojawią się za kilka lat, bo nikt jeszcze za nas tego nie przeżył.
iPhone XS jest zdecydowanie bardziej głośny niż iPhone 6S. Używa dwóch głośników stereo, dzięki czemu muzyki puszczonej z telefonu słucha się świetnie w pomieszczeniu – niezależnie od gatunku, który lubimy. Rozmowy przez telefon są bardziej wyraźne. W dodatku bodźce haptyczne związane z działaniami w smartfonie dają nam to przyjemne odczucie, że coś akurat się dzieje. Tego w „sześć-esce” na pewno brakowało, podobnie zresztą jak głośników stereo. Prz czym ostatnia kwestia wydaje mi się, że mogłaby być zmieniona w oprogramowaniu starszego modelu, ale już nie chcę w to wnikać.
…czas działania na baterii. Wierzcie mi lub nie, ale iPhone’a 6S musiałem ładować kilka razy dziennie. Bateria miała jeszcze powyżej 80% w kwestii kondycji i żywotności, a miałem wrażenie, że muszę wszędzie chodzić z kablem. Przełączanie się pomiędzy kilkoma cięższymi aplikacjami (np. Instagram, Messenger, Aparat) sprawiło, że wskaźnik naładowania smartfona zamieniał się w licznik odliczania czasu.
Mimo optymalizacji w iOS 12, telefon nie radził sobie zbyt dobrze z energooszczędnością i działaniem na wyższych obrotach. Wymiana baterii to dla mnie dodatkowy problem, ponieważ zostałbym bez smartfona + wydatek, który nie był wart całej zabawy. W przypadku XS-a podobne działania sprawiają, że mogę korzystać z telefonu cały dzień na jednym ładowaniu. Jeśli traktuję go delikatniej – spokojnie wytrzymuje mi na jednym ładowaniu pełne dwa dni.
Nie muszę się martwić, że wychodząc na imprezę czy jadąc w podróż będę musiał zwracać uwagę na to, czy aby na pewno starczy mi jeszcze baterii na zamówienie ubera/taksówki czy sprawdzenie czegoś w sieci.
…brak mini-jacka. Absolutnie nie sądziłem, że aż tak zaboli mnie ta kwestia. Po pierwsze, w przyszłości będę musiał zaopatrzyć się w przejściówkę (od 2018 roku Apple przestało dokładać ją w pudełku). Po drugie, zwykłe słuchawki EarPods mają nieporównywalnie grube złącze i bardzo cienki kabelek przez co mam wrażenie za każdym razem, że zaraz go urwę. Jednak to jest nic wobec tego, co odkryłem za pierwszym razem, gdy podłączyłem słuchawki i zacząłem słuchać muzyki.
iPhone XS na EarPodsach ma zdecydowanie gorszą jakość dźwięku niż iPhone 6S na mini-jacku. Tu wcale nie chodzi o głośność, wysokie czy niskie tony. Coś mnie irytowało i nie dawało spokoju, aż w końcu załapałem. Bez mini-jacka, a właściwie całego podzespołu – dźwięk stracił głębię. Jest bardziej płaski. W muzyce brakuje przestrzeni, którą oferował 6S. Nie sądziłem, że mam aż tak czułe ucho, a jednak! Gdy zrobiłem sobie test na obu smartfonach z tą samą muzyką – właściwie ciężko mi było uchwycić tę różnicę. Jednak za każdym razem, gdy do uszu wkładałem obie słuchawki miałem to dziwne odczucie, że tylko z mini-jacka płynie normalna muzyka.
Dla mnie to największy mankament smartfona za kilka tysięcy, ponieważ pierwszy raz musiałem skorzystać z Equalizera w ustawieniach iPhone’a. To nadal nie jest to samo, a właściwie – czasami nawet gorzej w kwestii niektórych tonów, ale bez tej głębi słuchanie muzyki na słuchawkach EarPods w iPhone XS przestało być dla mnie przyjemne. I ta część jest dla mnie nie do zaakceptowania.
iPhone 6S to jeden z najlepszych smartfonów, jakie miałem. Ciężko mi było pożegnać się z „piątką” na rzecz większej „eski” i rozłąka oznaczała ból istnienia nie do opisania – wszak to właśnie iPhone 5 najlepiej mieścił się w dłoni. Wkrótce jednak zapomniałem, że w ogóle używałem „piątki”. Większy ekran, więcej możliwości i szybkość działania szybko przyjęły się w działaniu. Czy to samo mogę powiedzieć o przesiadce z 6S na XS? Tak.
Kiedy Apple prezentowało iPhone X w 2017 roku miałem obawy o wiele rzeczy. Może Was to zdziwi, ale nie bałem się notcha. Zastanawiałem się nad żywotnością ekranu OLED, kruchością sprzętu za kilka tysięcy, zbyt dużym ekranem czy możliwością uszkodzenia wzroku przez projektor dla Face ID.
iPhone XS jest zdecydowanie większy od iPhone’a 6S, chociaż to jednocześnie najmniejszy model z tegorocznej trójki. Nawet XR ma większą przekątną. Zamiana na jeszcze większy ekran nie była aż tak bolesna, jak sądziłem, aczkolwiek to już jest ten moment, że jednoręczna obsługa smartfona w pewnych kwestiach nie daje rady. Początkowo wszystko wydawało mi się większe. To normalne. Po kilku tygodniach, gdy do ręki wziąłem 6S albo 8 nie mogłem się nadziwić, jak bardzo się przestawiłem.
Ekrany w sprzętach z logiem nadgryzionego jabłka starsze niż „dziesiątka” są naprawdę małe. Wydają się być niczym zamknięty, świecący prostokąt w jakiejś cegle. Wszystko na nich jest mniejsze, a flow działania wolniejsze i mniej intuicyjne. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. iOS 11 i 12 są konstruowane głównie pod nowe ekrany toteż najlepsze odczucie z korzystania można otrzymać właśnie na najnowszym sprzęcie. Prosty przykład – miejsce pod tytułem, które leży odłogiem na 6S i marnuje potencjał ekranu – doskonale tworzy przestrzeń na większym ekranie w XS.
Na tytułowe pytanie odpowiedź może być tylko jedna i brzmi ona: TO ZALEŻY. I zależy od naprawdę wielu czynników, które wymienię poniżej w formie pytań. Najważniejsze jest to, aby wiedzieć po co kupujemy dane urządzenie i czy wyciągniemy z niego maksymalne korzyści. Czy na pewno Ci się przyda, zdroworozsądkowo przeliczając wszystkie aspekty na cenę.
Na swoim przykładzie mogę powiedzieć – bałem się, ale nie żałuję. Wymianę traktuję, jak inwestycję. Smartfona zmieniam zwykle, co 3-4 lata. Przesiadka na iPhone XS to milowy przeskok w kwestii fotografii, czasu działania na baterii czy ogólnej szybkości i obsługi w porównaniu do 6S. Tylko tyle i aż tyle. Dzisiaj nie warto już kupować iPhone’a dla samej marki. Należy bardzo dokładnie przemyśleć strategię wykorzystania nowego urządzenia, który kosztuje „kupę kasy”. Tak więc, jeśli wciąż się zastanawiasz nad zmianą to odpowiedz sobie na poniższe pytania:
Jeśli na wszystkie pytania odpowiedziałeś twierdząco to kupuj nowego iPhone’a XS w ciemno. Jeśli się wahasz – postaw na tańszą „dziesiątkę”, śmiało zainwestuj w tańszego XR-a (to bardzo dobry sprzęt, jeśli tylko nie zabraknie Ci podwójnego aparatu czy 3D Touch) albo skup się na jeszcze starszych modelach. „Ósemki” to wciąż świetne rozwiązania, podobnie, jak „siódemki” czy iPhone 6S i przede wszystkim… dużo tańsze.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…
Seria vivo S20 zaoferuje użytkownikom mocarną specyfikację. Zwłaszcza vivo S20 Pro zapowiada się na jednego…
Aplikacja Uber wzbogaca się o udane nowości, które mogą przydać się także w okresie świątecznym.…
Najbliższy weekend może być uciążliwy dla klientów banku mBank. Bank zaplanował przerwę w działaniu swoich…