Nasz CzytelniK Miłosz chciałby przedstawić Wam swoją opinię na temat smartfona ASUS Zenfone 5Z (ZS620KL), którego używa już od dłuższego czasu. Czy Zenfone 5Z to smartfon godny polecenia? Odpowiedź znajdziecie w recenzji przygotowanej przez właściciela Zenfone’a 5Z.
Ważna uwaga: Poniższy materiał nie jest testem redaKcyjnym, a recenzją napisaną przez maniaKalnego CzytelniKa, Miłosza. Opublikowany wpis nie reprezentuje opinii redaKcji techManiaK.pl.
Ale piękne pudełko! – tymi słowami moja dziewczyna przywitała „na świecie” mój nowy telefon ASUS Zenfone 5Z (ZS620KL). Po 3 bardzo udanych latach przesiadłem się z modelu Zenfone 2 (ZE551ML) na nowego Zenka. Z racji tego, że nie widziałem recenzji nowego flagowca tajwańskiej firmy na łamach gsmManiaKa, za zgodą redaktora naczelnego Szymona postanowiłem podzielić się z maniaKalnymi CzytelniKami swoimi odczuciami. Zapraszam do lektury.
Ze zmianą telefonu nosiłem się dobrych kilka miesięcy i kierowałem się kilkoma warunkami, jakie nowy sprzęt musi spełniać. Po pierwsze cena – nie należę do osób, które dysponują nieograniczonym budżetem, więc to kryterium odegrało znaczącą rolę. Górna granica – 2200 zł. Możliwość rozbudowy pamięci wbudowanej była następna w kolejce. Robię dużo zdjęć i ściągam sporo aplikacji, więc telefon w którym musiałbym polegać tylko i wyłącznie na przestrzeni udostępnionej przez producenta odpadał na starcie. Trzecią w kolejności cechą, na którą zwracałem uwagę, był aparat.
Z racji prawie końcówki roku 2018 w tym aspekcie miałem akurat duże pole do wyboru. Rozważając wszystkie za i przeciw konkretnych modeli różnych firm padło na Zenfone 5Z. Decyzji swojej nie żałuje w najmniejszym stopniu.
Jak więc widać po specyfikacji ASUS tworząc swój najnowszy telefon nie oszczędzał na podzespołach. Najnowszy w tamtym czasie Snapdragon, 6 GB, Adreno 630, NFC – czego chcieć więcej?
Celowo nie napisałem „najwyższym poziomie” gdyż po kilku pierwszych minutach z nowym telefonem w oczy rzuciły mi się dwie rzeczy. Po pierwsze, tacka na karty SIM oraz kartę pamięci. Sama w sobie nie jest niczym specjalnym, ot tacka jakich wiele. To co nie spodobało mi się zdecydowanie, to materiał z którego wykonany jest bok tacki. Przy pierwszym wyjęciu z telefonu miałem wrażenie, że plastik (takie wrażenie sprawia ów materiał) oderwie się od reszty. Przymocowana jest zdecydowanie zbyt delikatnie i powiedzieć, że się chybocze to nie powiedzieć nic. O ile cała ramka dookoła telefonu wygląda dobrze i nie sprawia wrażenia źle wykonanej, to nie można powiedzieć tego samego o tacce.
Drugą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę to klawisze głośności oraz włącznik. Sprawiają wrażenie solidnie wykonanych, jednak ich osadzenie mogłoby być ciut bardziej dopasowane. Łatwo wyczuć delikatne luzy. Nie wpływa to negatywnie na komfort użytkowania całego telefonu, jednak mogły być wykonane lepiej. Ponadto dałbym więcej miejsca pomiędzy nimi, ponieważ nie raz zdarzyło się, że zamiast ściszyć dźwięk blokowałem ekran.
To tyle jeśli chodzi o wizualne aspekty Zenka, które wpadły mi w oko w tym negatywnym świetle. Do reszty obudowy nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Zarówno przód jak i tył pokrywa szkło 2.5D Corning Gorilla Glass i całość wygląda bardzo elegancko. Nie zostało jednak doprecyzowane, jakiej generacji jest owe szkło.
Jak wszyscy dobrze wiedzą szkło ma jedną dużą słabość – odciski palców. Flagowiec ASUSa jest od nich wręcz uzależniony. Po 5 minutach zabawy naszło mnie natchnienie i napisałem krótki wierszyk:
Z przodu szkło, z tyłu szkło
Odcisków tyle
Że ho-ho
Mówiąc całkiem poważnie, nie jest to coś z czym nie da wytrzymać się na co dzień i przetarcie o bluzkę lub spodnie pomaga (na moment). Najlepiej jednak w walce ze śladami na obudowie sprawdza się jeden z elementów zawartości pudełka. Ale o tym za chwilę.
Kończąc z wyglądem telefonu, przód urządzenia w 90% (informacje ze strony ASUSa) stanowi ekran o wielkości 6,2” z notchem inspirowanym jubileuszowym telefonem od Apple’a. Tył to podwójny aparat – główny o rozdzielczości 12 MP i szeroki kąt 8 MP, dioda doświetlająca (ułożenie aparatów również mocno nawiązuje do iPhone X) oraz czytnik linii papilarnych ulokowany na środku, wokół którego w charakterystyczny sposób tworzy się wzór. Znalazło się tam również miejsce na logo ASUS. Na samym dole jest naklejka z numerem IMEI, której nie odważyłem się jednak zdjąć.
W tym miejscu ASUS zyskał moją sympatię jeszcze bardziej. Obok ładowarki wspierającej szybkie ładowanie czy słuchawek, w pudełku znajduje się jeszcze jedna rzecz – etui. Zwykłe silikonowe, bezbarwne etui. Nie każdy będzie korzystać z niego przez cały czas, ale na sam początek będzie jak znalazł. Leży idealnie, chroni wszystko to, co ma chronić i zapobiega gromadzeniu się śladów naszych linii papilarnych na tyle obudowy.
Mówiąc, że chroni to co ma za zadanie chronić, nie mam na myśli jedynie obudowy. Aparat na pleckach jest lekko wystający i korzystanie bez jakiejkolwiek ochrony wiąże się zarysowaniami, które prędzej czy później pojawią się na tyle urządzenia.
Wykonany w proporcjach 19:9 i charakterystycznym wcięciem ekran w Zenfonie 5Z sprawuje się naprawdę bardzo dobrze. W codziennym użytkowaniu nie miałem z nim żadnych problemów – treści są ostre i wyraźne, krawędzie czcionek nie są poszarpane. Ciężko porównać mi ekran do innych modeli, np. Galaxy S9 lub Huawei P20 Pro, gdyż nie miałem okazji z nich korzystać, jednak śmiem stwierdzić że jest wykonany na bardzo wysokim poziomie. Widać to zwłaszcza podczas przeglądania fabrycznych tapet, które ukazują możliwości panelu.
Nie miałem trudności również przy korzystaniu z telefonu na dworze, wszystko zawsze było widoczne, przy większej lub mniejszej ilości słońca. Z racji obecnej pory roku nie miałem możliwości przetestowania go w bardzo słoneczne dni, zakładam jednak, że przy dużej jasności ekranu nie będzie stanowiło to problemu. Jasność minimalna ekranu jest wystarczająca do czytania w egipskich ciemnościach.
Na pokładzie jest również opcja włączenia filtra światła niebieskiego, która jeszcze trochę wpływa na komfort korzystania z Zenfone’a w ciemności.
Będąc przy ekranie nie mogę nie wspomnieć o sposobie osadzenia głośnika do rozmów czy też aparatu do selfie. ASUS postanowił zaczerpnąć inspiracji (raz jeszcze) od iPhone X i zamiast spróbować zmieścić ekran pomiędzy dwoma symetrycznymi belkami, postawił na wycięcie inaczej zwane notchem.
Rozwiązanie to ma zarówno zwolenników jak i przeciwników – sądząc po opiniach maniaKów, jest tu więcej członków grupy drugiej. Ja natomiast mówię z pełną odpowiedzialnością i świadomością – lubię wcięcie w ekranie. Nawet bardzo. Tak, powiedziałem to 🙂
Po pierwsze, dzięki temu że ikony powiadomień są z obu stron wycięcia, poniżej zostaje więcej ekranu na którym wyświetlane są treści. Nie odbieram tego jako zmarnowanie miejsca. Powiadomienia i tak są na górze, nie da się w tym miejscu wyświetlać np. tekstu, z racji tego, że jest tam wskaźnik naładowania czy też godzina – one i tak muszą gdzieś się podziać. Gdyby były niżej zajmowałyby miejsce przeznaczone na treści. Tak to właśnie widzę.
Jeśli w tym miejscu kogoś urażę, to przepraszam, ale naprawdę nie rozumiem czepiania się „monobrwii”, jak niektórzy określają wcięcie. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, ale przez większość czasu spędzonego z Zenfone’em 5Z, często skupiałem się nad tym, jak mało skupiam się nad zauważaniem wcięcia. W niektórych aplikacjach z obu stron ekran robi się lekko wyszarzały, co lekko maskuje wcięcie i mniej rzuca się w oczy. Nie zawsze jednak jest to aktywne, np. podczas przeglądania stron WWW czy pisania SMSów. Jedyna sytuacja w której rzeczywiście notch „bił po oczach” to droga PKSem, gdzie panowała ciemność i na tle białego ekranu notch był mocno widoczny.
Podczas testowania i rozmyślań o plusach i minusach, za i przeciw wcięcia, pomyślałem sobie: „Jeśli podczas korzystania z telefonu zbytnio skupiasz się na wcięciu, może to co robisz na telefonie jest zbyt nudne?” – ale to tylko moje zdanie.
Zagorzałym przeciwnikom tego rozwiązania pozostaje systemowe maskowanie, które możecie zobaczyć poniżej. Jeśli o mnie chodzi, zdecydowanie nie przypadło mi to do gustu z jednego względu – zaburza to symetrię ekranu. W dolnej części ekran jest ładnie zaokrąglony, na górze zaoblenie jest niemal niewidoczne i wygląda prawie jak kąt prosty.
Kończąc temat notcha – w jego wnętrzu ASUS umieścił kamerę do selfie, czujnik zbliżeniowy oraz głośnik do rozmów i diodę powiadomień, która jest schowana w głośniku. Moim zdaniem jest to bardzo ciekawe rozwiązanie. W ustawieniach mamy możliwość wyłączenia diody, jeśli komuś okaże się ona niepotrzebna.
Zenfone 5Z po wyjęciu z pudełka pracuje na Androidzie Oreo 8.0 z nakładką ZenUI w wersji 5.0. Zabezpieczenia są z 5 października, więc całkiem przyzwoicie jak na flagowca. W ciągu trochę ponad miesiąca obcowania z telefonem dostałem 2 aktualizacje systemu. Nie doczekałem się póki co Androida 9.0, ale ma się to rzekomo zmienić na początku 2019 roku. Jeżeli telefon na wersji Oreo będzie w dalszym ciągu pracował tak płynnie jak przez ten miesiąc, to wcale nie spieszy mi się do wersji Pie.
W telefonach ASUSa znajdziemy nakładkę ZenUI. Słyszałem wiele opinii, że jest przeładowana zbędnymi aplikacjami, jest zbyt kolorowa i rozbudowana. To fakt, jest tam dużo opcji personalizacji wyglądu urządzenia, jak wygląd ikon czy sposób przewijania ekranu, ale nie jest to inwazyjne. Trzeba trochę pogrzebać w ustawieniach, natomiast jeśli pudełkowa wersja będzie Wam odpowiadać, to nie musicie martwić się dużą złożonością ZenUI, wszystko jest dobrze schowane.
Całość jest bardzo dobrze zoptymalizowana i telefon działa bardzo płynnie. Nie doświadczyłem najmniejszych przycięć w telefonie, zarówno w pracy aplikacji czy tez poruszania się po samym systemie. Zauważyłem chwilowe przycięcia w aplikacji OLX, ale zakładam że wina leży po stronie samej apki, ponieważ pojawiały się również na wcześniejszym telefonie.
Na pochwałę zasługuje również fakt, że ASUS zmniejszył ilość fabrycznie zainstalowanych aplikacji, których nie można było odinstalować. W najnowszej wersji jest ich dosłownie kilka, np. Facebook, Messenger, Instagram oraz pakiet od Google’a. Resztę można opcjonalnie pobrać ze sklepu Play. Fajnie, że producent dał możliwość wyboru użytkownikowi, nie przymuszając do korzystania z ich aplikacji, jak miało to miejsce we wcześniejszych smartfonach od tajwańskiego producenta.
Zenfone 5Z w testowanej wersji posiada 64 GB pamięci wbudowanej, a dla użytkownika do wykorzystania zostaje około 49 GB. Można ją zwiększyć z wykorzystaniem karty pamięci, jednak wiąże się to z rezygnacją z dual SIM, który jest hybrydowy. Telefon jest wyposażony w NFC oraz Bluetooth w wersji 5.0, więc korzystanie z płatności zbliżeniowych oraz słuchawek bezprzewodowych jest jak najbardziej możliwe. Nie miałem okazji tego przetestować, gdyż jestem zwolennikiem zarówno tradycyjnych słuchawek na kablu oraz plastikowych kart.
Telefon posiada 2 złącza. Muzyki posłuchamy przez jacka 3.5 mm. Jakość dźwięku na słuchawkach jest dobra. Nie określiłbym jej jako wybitna, ale też nie mam się do czego przyczepić. Dźwięk odtwarzany przez głośniki jest głośny i donośny, nawet przy wyższym poziomie głośności nie słychać trzasków czy też „duszenia się” głośników. ASUS daje również do dyspozycji kreator audio, w którym możemy wybrać kilka gotowych ustawień dźwięku (normalny, Pop, Rock oraz Wokal) oraz tryb Niestandardowy, w którym mamy pełną dowolność ustawień.
Gdy poziom baterii będzie zbliżać się do 0%, naładujemy ją przez wejście USB C. Zrobimy to bardzo szybko, ponieważ szybkie ładowanie działa rewelacyjnie. Ładując telefon od około 2% zajmuje to około 1 godzinę i 15 minut. Podczas ładowania telefon nie robi się przesadnie gorący. Określiłbym to jako „przyjemnie ciepły”.
Bateria ma pojemność 3300 mAh i starcza na cały dzień korzystania z telefonu. Idąc do pracy, mam cały czas aktywny pakiet danych. Korzystam w pracy z telefonu dosyć dużo. Są to głównie SMSy, Messenger, Internet i media społecznościowe. Przez ponad miesiąc korzystania z Zenka ani razu nie zdarzyło się, żeby bateria nie dotrzymała do końca dnia. Wracając do domu jest stan wskazywał około 30% a zaczynałem z poziomu 90 – 95%. Mimo, że na papierze pojemność ogniwa nie powala na kolana, tak w codziennym użytkowaniu jest bardzo dobrze.
Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę sposób korzystania z telefonu. Nie należę do osób, które nałogowo pochłaniają treści wideo z YouTube, ani nie gram w gry (poza Pokemon GO, ale nie jest to gra która wybitnie zjada baterię). Dlatego osoby korzystające z telefonu głównie jako z urządzenia do gier i zabaw mogą nie być w 100% zadowolone z czasu pracy, gdyż wtedy procent baterii zmniejsza się szybciej.
Zenfone’a 5Z możemy odblokować na kilka sposobów. Tradycyjną metodą jest przycisk blokady na prawym boku urządzenia oraz hasło lub wzór. Oprócz tego do wyboru mamy również czytnik linii na tyle urządzenia oraz skanowanie twarzy.
Zacznijmy od czytnika. Można przypisać do niego maksymalnie 5 odcisków. Nie ukrywam, że na początku miałem z nim problemy. Czytnik nie rozpoznawał zapisanego odcisku, co skutkowało moją irytacją i w dalszym ciągu blokadą na ekranie. Po kilku chwilach okazało się, że nie jest to wina czytnika tylko moja. Musiałem po prostu nauczyć się jego obsługi i prawidłowo przyłożyć palec – wtedy działa od razu. Wystarczy szybkie (ale koniecznie dokładne) muśnięcie czytnika, aby odblokować ekran. Trwa to bardzo krótko. Nie zdarzyło się, aby odcisk nie został prawidłowo rozpoznany. Zauważyłem, że w wypadku kiedy mam lekko wilgotne dłonie czytnik miał problem, żeby zadziałać. Dodatkową funkcją czytnika jest możliwość wysuwania i schowania belki powiadomień przesuwając palcem w dół oraz w górę. Biorąc pod uwagę 6.2” ekran jest to przydatna funkcja.
Kolejnym sposobem jest skanowanie twarzy, co jest nowością w telefonach od ASUSa. Po włączeniu opcji „podnieś żeby sprawdzić” ekran uaktywnia się sam po podniesieniu urządzenia i po wykryciu zapisanej twarzy odblokowuje ekran. Chciałbym przypomnieć, że nie miałem do czynienia z innymi telefonami, w których jest ta opcja, stąd nie mogę stwierdzić, że jest to najszybsze lub najwolniejsze z dostępnych rozwiązań, w porównaniu do poczynań konkurencji.
Ja jednak jestem zadowolony z szybkości działania. Na oko trwa to około sekundę. W dobrych warunkach oświetleniowych przednia kamera, która do tego służy, rozpoznaje twarz od razu, nie myli się ani nie potrzebuje być ułożona na wprost do naszej twarzy.
Inaczej wygląda sytuacja, kiedy światła jest mniej lub nie ma go wcale. Będąc w pomieszczeniu lub na zewnątrz wieczorem, potrzeba więcej czasu i mniejszej odległości urządzenia od twarzy, żeby kamera mogła zadziałać jak należy. Kiedy światła nie ma w ogóle (testowałem w zamkniętej łazience) – no cóż, Zenfone padł na matę i skończył na łopatkach. Nie pomogło nawet przysunięcie ekranu do czubka nosa.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…