Motorola wyposażyła Moto G7 w NFC, więc możemy płacić zbliżeniowo przy pomocy tego smartfona. Co prawda taką możliwość ma sporo smartfonów w podobnej cenie, ale nie wszystkie – np. często polecane modele Xiaomi czy Meizu z tej półki cenowej nie mają NFC, co daje Motoroli przewagę nad tym konkurentami.
Inne aspekty łączności nie budzą większych zastrzeżeń. Wi-Fi 802.11ac działa w zakresie 2,4 i 5 GHz, zapewniając stabilne połączenie. Przy dobrym routerze zasięg jest bezproblemowy nawet przy zmianie kondygnacji. Na pokładzie nie zabrakło też USB typu C, szybkiej i dokładnej nawigacji GPS/A-GPS z GLONASS, Galileo i BeiDou oraz Bluetooth 5.0, ze wsparciem dla aptX, aptX HD i LDAC. Jest też radio FM.
Głośnik multimedialny jest jeden i położono go na dolnej krawędzi. Szkoda, że nie został on zintegrowany z głośnikiem do rozmów, tak jak w poprzednikach. Pocieszające jest to, że jest on naprawdę głośny i gra czysto. W zasadzie to samo mogę powiedzieć o jakości dźwięku na słuchawkach – to solidna średnia półka.
Moto G7 możemy zabezpieczyć biometrycznie na dwa sposoby. Pierwszą opcją jest czytnik linii papilarnych, tym razem położony na tylnym panelu. Działa on po prostu dobrze, zarówno jeśli chodzi o szybkość, jak i celność. Innym wyborem jest odblokowywanie wizerunkiem naszej twarzy, co z wiadomych względów jest mniej bezpieczne, choć niemal tak samo sprawne, o ile tylko wciśniemy wcześniej przycisk zasilania – przy wygaszonym ekranie skuteczność jest gorsza.
Jako telefon Moto G7 sprawuje się nieźle. Żaden z moich rozmówców nie skarżył się na jakość połączeń, podobnie jak ja. Nie zauważyłem też, by smartfon gubił zasięg i dostęp do sieci tam, gdzie nie robiły tego inne modele konkurencyjnych marek. Spora część osób będzie zadowolona z tego, że Moto G7 ma dwa sloty na karty SIM i osobny slot na kartę pamięci, co jest idealnym rozwiązaniem.
Skoro już o przestrzeni na pliki mowa, to średniak Motoroli otrzymał 64 GB pamięci, z czego realnie dostajemy trochę ponad 50 GB.
Testowany model pracuje pod kontrolą Androida w wersji 9.0 Pie, z poprawkami bezpieczeństwa datowanymi na grudzień 2018 roku. Nie są one pierwszej świeżości, ale zawsze mogło być gorzej.
Generalnie jest to czysta wersja zielonego robota, jednak Motorola dodała od siebie kilka dodatków, które są praktyczne i ułatwiają korzystanie ze smartfona, ale jeśli ich nie potrzebujemy, to zawsze można je wyłączyć.
Do najważniejszych dodatków należą różnorakie gesty:
Warto też odnotować obecność Moto Display, czyli energooszczędnych powiadomień na wyłączonym ekranie. W ten sposób możemy podejrzeć godzinę, powiadomienia czy stan naładowania baterii bez konieczności wybudzania urządzenia.
Moto G7 nie ma za to zbyt wiele preinstalowanych programów – poza aplikacjami od Google nic nie rzuca się w oczy.
Motorola doszła do wniosku, że najlepszą opcją dla serii Moto G7 jest stworzenie jednego średniaka z naprawdę pojemnym akumulatorem (Moto G7 Power) i wyposażenie reszty rodziny w ogniwa typowe dla większości konkurentów. Z tego powodu Moto G7 ma baterię 3000 mAh, która zapewnia solidne minimum, jeśli chodzi o czas pracy na jednym ładowaniu.
W moich rękach Motorola Moto G7 wytrzymywała dzień, z czego SoT (czas pracy na włączonym ekranie) niemal zawsze wynosił około 5 godzin – czasem parę minut w jedną stronę, czasem parę minut w drugą. Maksymalnie wycisnąłem 7h, ale bez LTE, a na samej transmisji komórkowej niecałe 4h. Powiedziałbym, że to optymalne, często spotykane osiągi, które może nie zachwycają, ale raczej nie rozczarowują.
W podbramkowych sytuacjach uratować nas może tryb oszczędzania energii, który ogranicza część funkcji urządzenia i działanie procesów w tle. Nie zabrakło również tradycyjnej dla Androida Pie baterii adaptacyjnej, która odcina od prądu te aplikacje, z których korzystamy najrzadziej, ucząc się przy tym naszych nawyków.
Świetne jest za to szybkie ładowanie TurboPower o mocy 15W, które pozwala na uzupełnienie zapasów energii w niecałe 100 minut, co w klasie średniaków jest naprawdę dobrym wynikiem. Co ważne, odpowiednią ładowarkę dostajemy w zestawie sprzedażowym, więc duży plus dla Motoroli jak najbardziej się należy.
Stosunkowo niska cena sprzętu powoduje, że nie ma co liczyć na topowe rozwiązania w kwestii podwójnego aparatu fotograficznego. O ile główne oczko ma 12 MP (a właściwie 12,6 MP), światło f/1.8 i piksele o rozmiarze 1,25 µm, co na papierze wygląda nieźle, tak dodatkowy obiektyw ma 5 MP i służy tylko do rozmywania tła.
W aplikacji aparatu również nie zabrakło praktycznych i ciekawych dodatków. Cieszy obecność trybu ręcznego, w którym możemy dobierać najważniejsze parametry zdjęć. Wśród trybów znajdziemy opcję pozwalającą na robienie zdjęć z jednym, wiodącym kolorem, gdy reszta kadru jest czarno-biała. Jest nawet skrót do Google Lens (Obiektyw Google), który rozpoznaje to, co widzi obiektyw, a także skanuje kody kreskowe i QR oraz kopiuje tekst.
>>>Zobacz zdjęcia w pełnej rozdzielczości
Gdybym miał ocenić zdjęcia wykonywane przy pomocy Moto G7 przy pomocy szkolnej skali, to wystawiłbym czwórkę. W przypadku zdjęć wykonanych przy sprzyjających warunkach oświetleniowych, właściwie każdy możliwy parametr jest na co najmniej dobrym poziomie. O ile szczegółowość mogłaby być lepsza, tak niezła dynamika (dodatkowo poprawiana przez sprawny HDR) oraz dobre odwzorowanie kolorów zasługują na pochwałę.
Do czego mogę się przyczepić? Głównie do zauważalnych po przybliżeniu nieostrości w rogach kadru. Czasami szaleje też balans bieli, ale na szczęście to bardzo sporadyczne przypadki.
Zdjęcia wieczorne i nocne wypadają przyzwoicie. Co prawda nie są wybitnie bogate w szczegóły, ze względu na mocne odszumianie i wyostrzanie, a do tego mają drobne problemy z artefaktami, ale za to sporo na nich widać, a kolory wyglądają nieźle.
Prawdziwą słabością aparatu Moto G7 jest podatność na refleksy. Nie udało mi się zrobić ani jednego zdjęcia, na którym lampy uliczne nie wyglądałyby tak:
Motorola Moto G7 punktuje tym, że potrafi nagrywać filmy o rozdzielczości 4K (30 fps). Co ważne, producent nie zapomniał też o Full HD (60 fps). Jest też cyfrowa stabilizacja obrazu, ale działa tylko przy Full HD (30 fps) i w niższych rozdzielczościach.
To właśnie filmy kręcone ze stabilizacją jak dla mnie wyglądają lepiej, a do tego niewiele ostają szczegółowością od klipów zarejestrowanych w wyższych rozdzielczościach. Do pełni szczęścia brakuje tylko lepszego audio, bo słychać czasami dziwne trzaski i metaliczny pogłos.
Tymczasem aparat do selfie ma 8 MP i światło f/2.2. Dostajemy tryb upiększania, HDR i możliwość doświetlenia twarzy ekranem, ale nie autofocus. Samopstryki wypadają nieźle, o ile zadbamy o odpowiednią ilość światła. Wątpię, by ktoś robił sobie selfie w wybitnie ekstremalnych warunkach, więc Moto G7 powinna zadowolić większość maniaKów.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nowego Xiaomi pokochasz za pojemną baterię i wysoką wydajność. Xiaomi Redmi Turbo 4 ujawnił część…
Ta gra to interaktywny film, który stał się niemałym hitem w oczach krytyków i graczy.…
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…