W siedzibie Apple w Cupertino szykują się spore zmiany. Firma dostosowuje się do zmian rynkowych i robi to najwyraźniej kosztem iPhone’ów. Albo po prostu nie potrafi znaleźć dla nich odpowiedniej rzeszy odbiorców.
Dzisiejsze zestawienie wyników największych producentów smartfonów przygotowane przez firmę analityczną IDC pokazuje, że Apple wyraźnie nie radzi sobie z nową rzeczywistością tego rynku, który kurczy się w tempie zaskakującym nawet dla branżowych specjalistów.
Spadek o 6,6% w liczbie sprzedanych egzemplarzy w porównaniu do analogicznego okresu rok temu pokazuje, że rynek został solidnie nasycony, a perspektywy na kolejne miesiące wcale nie są zbyt przyjemne.
iPhone notuje spore straty. „Amazing” już nie wystarcza
Wygląda jednak na to, że odbiorcy największy przesyt czują… smartfonami od Apple. Koncern z Cupertino zanotował bowiem spadek aż o 4 punkty procentowe względem pierwszego kwartału 2018 roku (11,7 zamiast 15,7% udziałów), co oznacza, że firma utraciła aż 1/3 kapitału branżowego z początku 2018 roku. To oczywiście znalazło przełożenie na finanse firmy – choć urządzenia mobilne wciąż stanowią podstawę działalności, to przychód ze sprzedaży iPhone’ów wyniósł 31 miliardów dolarów, czyli aż 7 mld mniej, niż na początku ubiegłego roku. Sporo, bo to utrata blisko 1/5 tego wyniku.
Widać więc jak na dłoni, że Apple nie radzi sobie ze sprzedażą nowych iPhone’ów. Po części jest to pokłosie faktu, iż użytkownicy smartfonów rzadziej wymieniają swoje urządzenia, a po części tego, że gigant z Cupertino chyba już sam pogubił się w tym, co tak naprawdę zamierza zaoferować swoim odbiorcom.
Windowanie cen przy jednoczesnym braku przełomowych rozwiązań technologicznych przejadło się części nie do końca zdeklarowanych miłośników urządzeń z logiem nadgryzionego jabłka. Najlepiej pokazują to badania popularności poszczególnych modeli najnowszej generacji, które jednoznacznie wskazują, że największym zainteresowaniem cieszy się najtańszy model, czyli iPhone XR.
I choć Tim Cook i spółka chcieli uniknąć kanibalizowania oferty, chociażby decydując się na wycofanie z oficjalnej sprzedaży po roku obecności na rynku iPhone X, to chyba nie do końca się to udało, bo wskutek niezbyt wielkich różnic w możliwościach modeli z poszczególnych generacji klienci chyba jednak wolą poczekać na większy przeskok technologiczny. Bo choć w Stanach Zjednoczonych iPhone cieszy się ogromną popularnością i o sprzedaż na tym rynku raczej nie ma się co martwić – ale Europa czy Azja chyba już nie są tak chętne do tego, by inwestować w topowe modele od Apple.
Wearables mocno w górę, ale czarnym koniem oferty są usługi
Na tym polu absolutnie nie dziwi więc fakt, że gigant z Cupertino chce zrekompensować straty mocno stawiając na pozostałe segmenty działalności. Świetnie radzi sobie segment wearables, który w połączeniu z gadżetami typu słuchawki AirPods 2 wygenerował przychód w wysokości 5,1 miliarda dolarów. 4,9 miliarda zarobiły iPady, czyli aż o 800 milionów więcej, niż w pierwszym kwartale 2018 roku.
Największą uwagę skupia jednak segment usług – to własnie tam Apple chce uderzyć z największą stanowczością i może się okazać, że za kilka lat to właśnie ta działalność koncernu stanie się najbardziej zyskowna. Już teraz serwisy Apple Music czy Apple News+ oraz inne, pomniejsze subskrypcje, zarobiły 11,5 miliarda dolarów w ciągu trzech miesięcy. A przecież musimy pamiętać, że przed nami start bardzo interesującej usługi dla graczy, czyli Apple Arcade, oraz Apple TV+, czyli szumnie zapowiadanej konkurencji dla Netfliksa, która wystartuje już jesienią tego roku.
Oczywiście dużym nadużyciem byłoby stwierdzenie, że wobec rosnącej popularności rynku usług biznes związany z iPhone’ami zostanie odesłany na bocznicę. Na to na razie Apple nie może sobie pozwolić i raczej nigdy tego nie zrobimy, ale oparcie modelu finansowego firmy na smartfonach to sytuacja, która w obecnych realiach rynkowych jest dla koncernu z Cupertino zbyt ryzykowna.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.