Składane ekrany miały zmienić sposób, w jaki korzystamy ze smartfonów. Skończyło się spektakularną klapą, a pechowym przegranym był Samsung z modelem Galaxy Fold. Dlaczego uważam, że dodatkowy ekran do LG V50 ThinQ to obecnie jedyny sensowny składany smartfon, którego i tak nie powinieneś kupić?
Wiemy już, że składany smartfon od Samsunga – Galaxy Fold – zostanie opóźniony ze względu na błędy konstrukcyjne, uniemożliwiające codzienne korzystanie. Okazał się zbyt słaby, zbyt kruchy i zbyt delikatny, żeby normalnie go używać. Nadchodzący Huawei Mate X może borykać się z podobnymi problemami, a Royole FlexPai wiemy jeszcze zbyt mało, by cokolwiek wnioskować. Co więc ze „składaną rewolucją” smartfonów?
Nie jesteśmy gotowi na składane smartfony – albo składane smartfony nie są gotowe na nas
Być może pamiętasz, jak w szkole podstawowej lub gimnazjum pokazywano Ci najprostsze zastosowania praw fizyki. Mnie zapadło w pamięć, jak poprzez wielokrotne zginanie miedzianego drucika bez wysiłku można było go złamać. Najwyraźniej jednak w 2019 roku ta zasada przestała obowiązywać – albo przynajmniej wszyscy o niej zapomnieli, bo analogia do składanych ekranów jest więcej, niż oczywista – choć w znacznie bardziej skomplikowanej skali.
To tylko jeden z problemów, które widzę. Do tej pory nie udało nam się stworzyć „składanego szkła”. Niekoniecznie musiałby to być ten materiał w rozumieniu chemizmu, bo jedna z najprostszych zasad geochemii wskazuje, że wraz ze wzrostem twardości, maleje elastyczność.
Nie będę wdawał się w szczegóły – ten egzamin na studiach zdawałem kilka lat temu, a wszystkiemu winny rodzaj wiązań atomowych. Mój punkt dotyczy czego innego – odpowiednio twardy materiał (szkło to okolice 6 w skali Mohs’a, choć sporo zależy od jego czystości, w każdym razie nie przekracza 7, czyli twardości czystego kwarcu) nie będzie się zginał.
Ochrona ekranu z „zawiasem”? To jedyne rozwiązanie, które przychodzi mi do głowy. Nie jesteśmy też do końca gotowi na składane smartfony, bo nie jest gotowy na nie Android. Obejrzałem chyba wszystkie recenzje Galaxy Fold i w każdej znalazłem wzmiankę o okazjonalnych problemach z softem.
Składane smartfony nie są też gotowe na nas. Pierwszy problem już poruszyłem – jest nim odporność mechaniczna. Brak odpowiednio wytrzymałej ochrony ekranu to gwarancja, że po kilku miesiącach będzie pokryty całą masą rys – każdy z nas pamięta, jak wyglądały telefony z wyświetlaczem chronionym tworzywem sztucznym – cóż, przynajmniej się nie tłukły.
Skutki upadku mogą być opłakane nie tylko dla ekranu. Zawias to inżynierski majstersztyk, a to samo można powiedzieć o Falcon Hinge z Huawei Mate X. Tak skomplikowane konstrukcje nie znoszą najlepiej upadków – a te przecież zdarzają się każdemu, nie zawsze z naszej winy.
Nie sądzę, by sens miało piętnowanie Samsunga, tak jak miało to miejsce z felernym Galaxy Note 7. Tutaj producent wycofał go z rynku jeszcze zanim trafił on do pierwszych klientów. Tam mieliśmy do czynienia z wadą fabryczną. W przypadku składanych smartfonów po prostu nie dysponujemy jeszcze odpowiednią technologią, a Koreańczycy na dobrą sprawę pokazali prototyp.
LG V50 ThinQ to jedyny sensowny składany smartfon
Wszystkie powyższe rozważania prowadzą mnie do jednego wniosku, który jeszcze dwa miesiące temu wydawał mi się nieśmiesznym żartem ze strony innego producenta z Korei. Na pewno pamiętacie, że LG na targach MWC w Barcelonie pokazało etui do V50 ThinQ, które było tak naprawdę drugim ekranem. Wtedy uważałem, że coś takiego po prostu nie może się udać, a konkurencja mająca w ofercie „prawdziwe” składane smartfony zje go na śniadanie. Wygląda na to, że muszę poważnie zrewidować swoje poglądy.
Na początku chciałbym coś zaznaczyć. Prywatnie nie posiadam tabletu, a mój obecny smartfon ma ekran o przekątnej 5 cali. Drugi model, który kupiłem za własne pieniądze to BlackBerry KEYone – ponownie, wyświetlacz ma raptem 4.5 cala. Nietrudno z tego wywnioskować, że na co dzień po prostu nie potrzebuję dużej przekątnej. Próbowałem – czy to przy Galaxy S9+, czy podczas swoich testów, gdzie korzystałem z niemal 7-calowego kolosa, jakim jest Xiaomi Mi Max 3.
Koncepcja smartfona, który posiada ekran wielkości tabletu, jest mi więc obca. Nawet po złożeniu to spory sprzęt, którego możliwości bym nie wykorzystał. Przyznaję, że możliwość wygodnego czytania książek częściowo do mnie przemawia, ale w trosce o swoje (i tak kiepskie) oczy, na pewno bym tego nie robił – wystarczająco czasu spędzam na gapieniu się w ekran.
Gdybym jednak miał patrzeć na składane smartfony przez pryzmat wielozadaniowości, to LG V50 ThinQ (podaję go jako przykład, bo to flagowiec jak każdy inny, ale żaden inny na obecną chwilę nie oferuje takiego etui) byłby lepszym wyborem. Mam kilka argumentów.
Po pierwsze, jest znacznie tańszy. Kosztuje wprawdzie szalone 1100 dolarów, ale jak na smartfon z 5G – nie ma tragedii. Mam raczej na myśli jego cenę w porównaniu do składanego smartfona Samsunga czy Huawei. Do tej kwoty należy doliczyć około 200 dolarów za dodatkowy ekran.
Po drugie, etui można zawsze odczepić, kiedy akurat nie zamierzasz z niego korzystać. Smartfon robi się przez to cieńszy, lżejszy i znacznie poręczniejszy.
Po trzecie, zawias jest…normalny. Mechanicznie prosty. A jak się zepsuje, to jego wymiana nie będzie kosztować połowy ceny samego smartfona.
Nie twierdzę, że rozwiązanie od LG jest idealne. Sprawia na mnie wrażenia wybranego na szybko: „bo konkurencja ma składane smartfony, to my też musimy coś pokazać”. Jeśli jednak zostanie dopracowane (niekoniecznie przez LG – myślę, że kilku producentów z Chin ma już swoje prototypy), to może stanowić środek tymczasowy. Nie mam wątpliwości, że gdzieś na świecie mądre głowy mają już odpowiedź na moje poprzednie zarzuty.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.