Jeśli USA i Chiny nie dojdą do porozumienia, iPhone XR może wyraźnie zdrożeć

Sprawa jest poważna. Z powodu wojny handlowej na linii USA — Chiny, ceny smartfonów z serii iPhone XR mogą wzrosnąć o około 160 dolarów. Tak przynajmniej wynika z analizy przeprowadzonej przez zespół Kety Huberty z Morgan Stanley.

Apple Insider podaje, że Biały Dom poinformował o zwiększeniu cła dla produktów importowanych z Chin z 10 do aż 25 proc. Na liście produktów nie znajdują się co prawda towary Apple, które są produkowane na rzeczonym rynku, jednak działania USA to dopiero początek.

Donald Trump ogłosił dodatkowo, że jeśli mocarstwa nie doją do porozumienia, Stany Zjednoczone obarczą import z Chin dodatkowym podatkiem. Ten może być już dla Apple dotkliwy. W najczarniejszym scenariuszu koszt „działań USA” zostanie przerzucony przez Sadowników na klientów.

iPhone XR mocno zdrożeje

Mimo że Apple projektuje swoje urządzenia w USA, produkcja odbywa się, a jakże, w Chinach. Tamtejsze fabryki od lat wspomagają firmę w kwestii dostaw. Oczywiście część produkcji oddelegowano do Indii, jednak rozwój tamtejszych fabryk jest aktualnie zbyt powolny, aby zastąpić w pełni Chińską moc przerobową.

To oznacza, że firma może odczuć skutki wojny handlowej tytułowych mocarstw. Jako że iPhone’y są składane w Chinach i przesyłane do USA, w myśl przepisów jest to nic innego jak import. Jak wiemy, opłaty z nim związane wzrastają i firma będzie musiała wpisać te „straty” w koszty. Jak to uczyni?

iPhone XR wygrał z Galaxy S10e i został moim nowym smartfonem

Obecnie za iPhone’a XR na rynku amerykańskim trzeba zapłacić 749 dolarów. Jeśli Chiny i USA nie dojdą do wspólnych ustaleń, cena ta może wzrosnąć do poziomu 909 dolarów, co niemal na pewno przełoży się na ceny w Europie. To, jak łatwo zgadnąć, skutkowałoby zmniejszeniem zainteresowania rzeczonym urządzeniem. Innym wyjściem byłoby obniżenie marży i uszczuplenie własnego zarobku, co również nie jest komfortowe dla Apple.

Ciężko przewidzieć to, jak zakończy się sprawa. Jedynym pozytywnym aspektem całości jest to, że Donald J. Trump twierdzi, że nie ma potrzeby pośpiechu w kwestii wprowadzenia dodatkowych opłat. Sadownicy mogą więc żywić się nadzieją, która zakłada brak przyszłych zmian.