Postanowiliśmy zmierzyć ze sobą Huawei P30 Pro oraz Huawei Mate 20 Pro, czyli dwa najlepsze flagowce w historii chińskiego producenta. Porównaliśmy je pod względem jakości aparatów fotograficznych oraz pozostałych cech, które powinny posiadać smartfony z wysokiej półki. Czas poznać zwycięzcę.
Huawei to najprężniej rozwijający się producent na mobilnym rynku – wobec stagnacji oraz sprzedażowych spadków często jest jedyną marką, która w kolejnych zestawieniach notuje zyski. Co prawda, w ostatnich tygodniach sytuacja Chińczyków nie jest najlepsza, ale nikt nie jest w stanie odebrać im świetnych flagowców fotograficznych, które są jedną z przyczyn globalnego sukcesu.
Huawei osadziło fundamenty swojej kariery na zeszłorocznym P20 Pro, który wprowadził w życie potrójny aparat i do dzisiaj pozostał jednym z najlepszych fotosmartfonów. Ugruntowanie tej ścieżki znalazło się następnie w rękach Huawei Mate 20 Pro, a kilka miesięcy temu losy marki spoczęły na Huawei P30 Pro.
Nasze porównanie będzie dotyczyć dwóch ostatnich, ponieważ ich różnice w specyfikacji i cenie są stosunkowo niewielkie. Postaram się wyróżnić najlepsze cechy obu flagowców oraz odpowiedzieć na pytanie, którego z nich warto kupić.
Dwa piękne kawałki szkła
Testując oba modele, odczuwałem silne wrażenie, iż więcej je łączy, niż dzieli – seria P30 bardzo wyraźnie skorzystała ze ścieżek utartych przez Mate 20 Pro, dlatego w ostatecznym rozrachunku większość aspektów pokroju wydajności oraz kultury pracy jest ze sobą zgodna i trudno wykryć jakiekolwiek różnice.
Pierwsze odmienności pojawiają się w wizualnej stronie każdego z nich, pomimo tego iż zostały wykonane z tych samych materiałów. Zeszłoroczny Mate 20 Pro wydaje się nieco smuklejszy ze względu na mniejszą przekątną ekranu oraz zredukowaną do minimum wagę, natomiast tegoroczny flagowiec jest większy i solidniejszy, co wykazały także niezależne testy wytrzymałości.
Każdemu maniaKowi może przypaść do gustu coś innego, natomiast mnie podczas użytkowania bardziej przekonał smartfon z biznesowej serii Mate, który jest nieco lżejszy, a także lepiej wpasowuje się w dłoń. Ponadto jego zdecydowanym atutem jest wzornictwo tylnego panelu, gdzie umieszczono kwadratową ramkę z aparatami, znacznie oryginalniejszą od pionowej konfiguracji w P30 Pro.
Aby nie być jednostronnym, należy docenić wysiłki działu projektantów Huawei, którzy stworzyli fenomenalną wersję kolorystyczną Opal. Wzornictwo plecków P30 Pro jest eleganckie, gładkie i nie wygląda tandetnie, a na dodatek spodobało się każdej osobie, której miałem okazję pokazać smartfona.
Wchodząc głębiej w szczegóły, zauważymy, iż Mate 20 Pro ma mniejszą tendencję do zbierania odcisków palców niż jego młodszy kuzyn, co jest zasługą wyczuwalnej tekstury Hyper Optical Pattern. Z kolei Huawei P30 Pro posiada płaskie krawędzie na górze i dole, co wygląda niecodziennie, ale nie umożliwia postawienia smartfona w pozycji pionowej.
Podsumowując, oba modele to piękne kawałki szkła o dobrej ergonomii, szykownym wykonaniu i oryginalnych kolorach, co przyznaje im spory punkt w dziedzinie estetyki. W tej części trudno wskazać jednoznacznego zwycięzcę, dlatego omówienie konstrukcji flagowców potraktujmy jako rozgrzewkę.
Co łączy oba smartfony?
Na wstępie wspomniałem, iż oba flagowce nie mają wielu pól do rywalizacji, ponieważ w dużej mierze otrzymały podobne podzespoły główne. Wewnątrz każdego z nich znalazł się ośmiordzeniowy procesor Kirin 980 wspierany przez 6 GB (Mate 20 Pro) lub 8 GB (P30 Pro) pamięci RAM.
To odpowiednio wydajny zestaw, który pozwala na zadowalające wyniki w grach oraz pracę ze wszystkimi aplikacjami, włączając w to programy do obróbki grafiki i filmów. Płynność systemu Android oraz nakładki EMUI nie pozostawia wiele do życzenia, chociaż warto zaznaczyć, iż P30 Pro współpracuje z nowszą wersją interfejsu Huawei
Biorąc pod uwagę szybkość otwierania aplikacji, różnice są niemal niedostrzegalne gołym okiem, a każda aplikacja jest gotowa do pracy natychmiast po naciśnięciu jej ikony na ekranie dotykowym. To dobrze świadczy o kulturze pracy obu sprzętów, tym bardziej iż Mate 20 Pro pracował podczas testów z mniejszą ilością pamięci RAM oraz kilkumiesięcznym stażem.
Chińczycy zmienili sposób przechowywania aplikacji w pamięci podręcznej, a raczej metodę ich zamykania – naciskając przycisk wyłączenia wszystkich aplikacji w P30 Pro, smartfon posłusznie zamknie wszystkie programy. W przypadku zeszłorocznego modelu w pamięci pozostają aktywne aplikacje, które zostaną uznane za najważniejsze, np. Chrome.
Oba modele łączy także akumulator o pojemności 4200 mAh, który obsługuje szybkie i bezprzewodowe ładowanie poprzez USB typu C. Huawei było jednym z pionierów ładowarek o wyższym natężeniu prądu, co pozwoliło uzyskać maksymalną moc ładowania 40 W. Oznacza to, że uzupełnianie ogniwa w tradycyjny sposób „po kablu” zajmuje równą godzinę.
Szybkie ładowanie to znak obecnych czasów, ale niesie za sobą konsekwencje w żywotności baterii – wskutek tak szybkiego uzupełniania energii akumulator litowo-jonowy nagrzewa się, co skraca jego przydatność w dłuższej perspektywie. Widać to chociażby po Mate 20 Pro, który po kilku miesiącach użytkowania może w jednym cyklu może pracować krócej.
Wspólnym mianownikiem flagowców są także: brak portu słuchawkowego, obsługa NFC oraz zintegrowany z ekranem czytnik linii papilarnych, o którym porozmawiamy później.
Co dzieli P30 Pro i Mate 20 Pro?
Największą dysproporcją pomiędzy Huawei P30 Pro a Mate 20 Pro jest jakość ekranu OLED. Matryce różnią się także rozmiarem i kształtem, ale to właśnie ogólne wrażenia z użytkowania najbardziej dają się we znaki.
Najnowszy flagowiec otrzymał 6,47-calową matrycę o rozdzielczości Full HD+, natomiast zeszłoroczny nieco mniejszy, 6.4-calowy wyświetlacz z obrazem QHD+. To właśnie maksymalna rozdzielczość działa na korzyść Mate 20 Pro, który zwycięża w pojedynku na wrażenia z oglądania treści.
Filmy odtwarzane na flagowcu Mate posiadają więcej szczegółów, detale podkreślone odpowiednim nasyceniem barw i w ogólnym rozrachunku wyglądają lepiej. Gdy natomiast zmniejszymy rozdzielczość obrazu do Full HD+, zeszłoroczny smartfon może pochwalić się nieco cieplejszymi i żywszymi kolorami.
Wyższa rozdzielczość działa na korzyść Mate 20 Pro jeszcze w jednym przypadku, albowiem dzięki niej znacznie przyjemniejsze jest czytanie tekstu. W porównaniu z treściami wyświetlanymi na nowym smartfonie Huawei różnica w szczegółowości i „poszarpaniu” tekstu jest odczuwalna.
Różnice tkwią także w kształcie obu ekranów – obie matryce zostały zaokrąglone na brzegach, jednak w ich górnych częściach zagościł inny rodzaj wcięcia. W P30 Pro zastosowano nowocześniejszą i zarazem estetyczniejszą wersję „kropli wody”, natomiast w starszym Mate wciąż mamy do czynienia z szerokim wycięciem.
Wewnątrz notcha obu modeli skryto kamerkę do selfie mającą na celu rozpoznawać twarz. O dziwo, pomimo zaawansowanej technologii sensorów Mate 20 Pro znacznie lepiej z odczytywaniem danych twarzy radzi sobie P30 Pro. Nowy flagowiec zwycięża szybkością niemal w każdej sytuacji, biorąc pod uwagę także warunki zmniejszonego natężenia światła.
W kolejnej konkurencji w kategorii szybkości dostępu do telefonu bezkonkurencyjny okazał się czytnik linii papilarnych w P30 Pro. Jego położenie na ekranie nie odpowiada mi w stu procentach, ponieważ umieszczono go zbyt nisko, ale jego praca i postęp z generacji na generację są bardzo wyraźne.
Sensor biometryczny w Mate 20 Pro znalazł się w wygodniejszej – dla mnie – pozycji, natomiast przegrywa z młodszym kuzynem pod względem prędkości i dokładności. W niektórych sytuacjach smartfon Mate potrafi nawet odmówić posłuszeństwa i poprosić o kod lub ukazanie twarzy. Spotkałem się także z problemami przy zarejestrowaniu nowego odcisku palca – flagowiec nowego pokolenia nie miał takiego problemu.
Ostatnią z zauważalnych różnic jest jakość dźwięku, dlatego poświęćmy jej chwilę uwagi. W tej rywalizacji wygrywa Huawei Mate 20 Pro, który otrzymał głośniki stereo ze wsparciem Dolby Atmos, co przełożyło się na fantastyczną jakość brzmienia i basów.
Telefon P30 Pro dysponuje jedynie pojedynczą membraną, która jednak może pochwalić się znacznie wyższą głośnością maksymalną – na wysokich poziomach dźwięk jest wprawdzie nieco bardziej metaliczny, natomiast trudno nie docenić inżynierów Huawei za wyciśnięcie z jednego głośnika potężnej głośności.
Gra o fotograficzny tron
Do tej pory omawialiśmy raczej marginalne różnice obu modeli. Prawdziwy pojedynek rozpoczyna się tak naprawdę na polu fotografii, którą każdy z flagowców dopracował do perfekcji. Zanim przejdziemy to omówienia jakości zdjęć obu modeli, przyjrzyjmy się krótkiemu opisowi aparatów każdego z nich.
Huawei Mate 20 Pro otrzymał zestaw złożony z trzech jednostek: głównej 40 MP (przysłona f/1.8), szerokokątnej 20 MP (przysłona f/2.2) oraz teleobiektywu 8 MP (przysłona f/2.4). Całość wspiera optyczna stabilizacja obrazu (OIS) oraz trzykrotny zoom optyczny z pięciokrotnym przybliżeniem hybrydowym.
Zestaw Huawei P30 Pro został rozbudowany jeszcze bardziej i zawiera aparaty: główny 40 MP (przysłona f/1.6, OIS), szerokokątny 20 MP (przysłona f/2.2), peryskopowy teleobiektyw 8 MP (przysłona f/3.4, OIS) oraz sensor ToF 3D do pomiaru głębi tła. Największą zmianą w stosunku do poprzednich generacji jest oczywiście teleobiektyw z 10-krotnym zoomem hybrydowym i nawet 50-krotnym zoomem cyfrowym.
Na wstępie warto podkreślić, iż oba smartfony robią miłe dla oka zdjęcia, a różnice w jakości fotografii dziennych są stosunkowo niewielkie i każdy maniaK może ocenić je na swój sposób. Pierwszy rzut oka pozwala zauważyć odmienności w nasyceniu barw – Mate 20 Pro rejestruje nieco bardziej nasycone kolory, natomiast P30 Pro stonowane i naturalne.
Nowy flagowiec Huawei potrafi także zarejestrować znacznie jaśniejszą klatkę od swojego starszego kuzyna, a przy tym fotki są ostre i szczegółowe. Na polu detali trudno jednak wskazać jednoznacznego zwycięzcę, ponieważ często to Mate 20 Pro okazuje się lepszy i „łagodniejszy” w rejestrowaniu krawędzi:
W ujęciach nocnych rywalizacja była bardzo zaciekła, ale według mnie większy postęp zanotował Huawei P30 Pro. Zdjęcia wykonane tym modelem są jaśniejsze, częściej cechują się dobrą ostrością i detalami widocznymi po powiększeniu fotografii. Niewątpliwie mamy do czynienia z jednym z najlepszych fotosmartfonów nocnych, chociaż Mate 20 Pro także zalicza się do światowej czołówki. Zdjęcia wykonane późną porą możecie oglądać poniżej:
Technologią, która w fotografii P30 Pro spodobała mi się najbardziej, była możliwość uchwycenia naprawdę oddalonych obiektów. Na rynku nie istnieje wiele modeli, które mogą konkurować z Huawei w jakości ujęć z zoomem. Możliwości 50-krotnego przybliżenia cyfrowego z pewnością doceni wiele osób z krótkowzrocznością oraz pasjonaci mobilnych nowinek. Poniżej przedstawiam przykład, w którym P30 Pro wypatrzył… samego siebie:
Zwycięzca pojedynku jest oczywisty
Rywalizację możemy uznać za zakończoną, a więc czas poznać ostatecznego zwycięzcę. Wygrany mógł być tylko jeden i jest nim Huawei P30 Pro, który zwyciężył w większości bezpośrednich konkurencji i okazał się lepszym fotosmartfonem w nocnych warunkach oświetleniowych.
Postęp flagowców Huawei z generacji na generację jest wyraźny, chociaż nie spektakularny – P30 Pro zachwyca jakością zdjęć dalekich obiektów oraz króluje w fotografii nocnej, wprowadza nową jakość rozpoznawania twarzy i dokładny czytnik linii papilarnych, natomiast do szczęścia zabrakło mu wyższej rozdzielczości ekranu i kilku innych, pomniejszych atrybutów.
Warto nadmienić, iż Huawei P30 Pro jest niezaprzeczalnie lepszym smartfonem, ale musimy za niego zapłacić więcej – flagowiec kosztuje 3799 zł w oficjalnej dystrybucji, podczas gdy jego starszego rywala kupimy już za 3499 złotych, pomijając promocje, w których da się go kupić jeszcze taniej.
Czy zwycięstwo P30 Pro oznacza, że Mate 20 Pro odchodzi do lamusa? Tak wcale nie musi być, ponieważ zeszłoroczny smartfon wciąż należy do ścisłej czołówki flagowców i nawet po kilku miesiącach od premiery nie ma się czego wstydzić. Jego zakup będzie dobrą decyzją, o ile rozwikła się napięta sytuacja pomiędzy USA a chińskim producentem.
Polecam: nasz test Huawei P30 Pro
Polecam: nasz test Huawei Mate 20 Pro
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.