Jeszcze nigdy tanie smartfony nie były tak dobre, a świetne średniaki – tak tanie. Jednocześnie ceny flagowców szybują coraz wyżej, a ich zakup ma coraz mniej sensu. Dlaczego? Tego dowiesz się z lektury tego tekstu.
Do napisania tego tekstu skłoniło mnie kilka ostatnich spostrzeżeń o rynku smartfonów oraz urządzenia, które ostatnio miałem okazję mniej lub bardziej intensywnie testować. Przez ostatnie lata trzymałem się raczej flagowców – czy to tych nowych, czy to pochodzących z poprzednich lat. Rzecz w tym, że obecnie nie ma to już sensu.
Dlaczego dla mnie flagowce nie mają już sensu?
Zacznę od bardzo prozaicznego stwierdzenia, którym odkryję Amerykę niczym Kolumb (znaczy, że wikingowie zrobili to nieco wcześniej). Flagowce są drogie i będą coraz droższe. Nie mam wątpliwości, że w nadchodzących miesiącach nie tylko Apple przekroczy magiczną granicę 5 tysięcy złotych za podstawowy wariant topowych modeli (brzmi to zabawnie, bo zaledwie kilka lat temu mówiliśmy tak samo w kontekście 3000 złotych).
Winę ponoszą dwa trendy na rynku. Pierwszym z nich są składane smartfony. Póki co zaledwie dwóch producentów zdecydowało się na taki krok, ale jestem pewien, że reszta stawki jest już co najmniej na etapie prototypów. O cenach lepiej nie mówić, bo cena każdego z nich oscyluje na poziomie 10 tysięcy złotych. Oczywiście, że w ciągu najbliższych miesięcy pojawią się tańsze składane smartfony – co wcale nie znaczy, że będą one w zasięgu przeciętnego użytkownika.
Mniej odległym powodem wzrostu cen modeli z najwyższej półki jest technologia 5G. Do sieci trafiły już doniesienia, że Samsung planuje „średniaka” z takim rozwiązaniem, ale biorąc pod uwagę specyfikację, na pewno nie będzie on tani. W Polsce możemy już kupić pierwszego na rodzimym rynku smartfona z 5G, czyli Huawei Mate 20 X 5G. Biorąc jednak pod uwagę, że taka łączność w naszym kraju jest wciąż pieśnią (niedalekiej) przyszłości, a w najlepszym wypadku dopiero raczkuje, to nie sądzę, żeby obecnie warto było wydać na niego pieniądze.
Cały ten przydługi wstęp miał doprowadzić mnie do jednego wniosku. Zakup flagowca już obecnie ma bardzo mało sensu, bo dwukrotnie tańsze urządzenia odstają od nich tylko minimalnie. W przyszłości będzie miał jeszcze mniej – najlepsze smartfony są coraz droższe, a tanie są coraz lepsze. Do tego stopnia, że po kilku latach spędzonych z topowymi urządzenia, sam zdecydowałem się na coś znacznie tańszego.
Skoro średniaki są takie super, to dlaczego ciągle miałem flagowca?
Odpowiedź jest banalnie prosta i jest nią oczywiście aparat. W swojej pracy to smartfona wykorzystuje do tworzenia całej oprawy graficznej recenzji. Dzięki temu nie muszę nosić ze sobą nieporęcznego aparatu. Po pierwsze, swoje waży, a po drugie, nie widzę takiej potrzeby. Przez ostatnie miesiące taką funkcję spełniał Google Pixel, ten z 2017 roku. Mimo tego, że czas niezbyt łagodnie obszedł się z designem, a bateria jest kiepska, to aparat nazwałbym doskonałym. W dzień jest idealnie, a po zmroku Tryb Nocny robi świetną robotę.
Ale dlaczego akurat ten Pixel? Przecież mogłem sprawić sobie Google Pixel 3, który ma lepszy ekran, ładniejszy wygląd i lepszą baterię. Odpowiedź znowu jest bardzo prozaiczna – zapłaciłem za niego 500, a nie ponad 3000 złotych. I tak samo sytuacja miała się z innymi flagowcami, które nigdy nie zostawały ze mną na długo, głównie ze względu na baterię. I kilka dni temu wpadłem na pomysł, że czas na przesiadkę. I zadziwiające, ale nawet nie spojrzałem w stronę flagowców.
Mój wybór padł na Xiaomi Mi 9T, którego nie tak dawno testowałem. Dlaczego? Bo spełnia wszystkie moje potrzeby i jest tani. Zanim jednak przejdę do swoich argumentów za jego wyborem, chcę coś wyjaśnić. To nie tak, że będę się upierał przy tej jedynej opcji. Równie dobrze mógłbym pomyśleć o zakupie nadchodzącego Honora 9X Pro i być z niego równie zadowolonym. Lista na tym się nie kończy – Xiaomi Mi 9 SE, a być może również Motorola One Vision, mogłyby podobnie spełnić moje oczekiwania.
Test Xiaomi Mi 9T / Redmi K20. Nie mam wątpliwości: to nowy „zabójca średniaków”
Wybrałem Mi 9T, bo podczas testów mogłem go zwyczajnie sprawdzić pod kątem swoich potrzeb. Wiedziałem dokładnie, na ile wystarczy mi bateria. Wiedziałem, że czytnik w ekranie działa na tyle dobrze, że nie będzie mnie drażnił. Pamiętałem, że nie muszę ładować go przez noc, bo rano będę miał wystarczająco dużo czasu, żeby szybkie ładowanie zrobiło swoje. Do tego jest ładny, mogę go obsługiwać jedną dłonią i nie ma notcha, a ma za to złącze słuchawkowe i NFC. Na koniec wreszcie – wiedziałem, że aparat sprawdzi się nie tylko w moim życiu prywatnym, ale spokojnie wykorzystam go w pracy.
Dlaczego warto kupić średniaka?
W swoich poglądach nie jestem odosobniony. Mój redakcyjny kolega Dawid popełnił ostatnio poniższy tekst. Podobnie jak ja dzisiaj, próbuje Was w nim przekonać, że flagowce to obecnie segment dla bardzo specyficznego nabywcy, który wymaga absolutnie wszystkiego. W jego wpisie znajdziesz też bardziej konkretne propozycje modeli, które warto obecnie kupić.
Kup średniaka. Żyjemy w idealnych czasach na zakup smartfona ze średniej półki
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.