W związku ze zbliżającymi się wyborami na prezydenta Stanów Zjednoczonych Spotify zdecydowało o wycofaniu jakichkolwiek reklam dotyczących kandydatów. Na podobny krok zdecydował się również Twitter. Dlaczego usługodawcy rezygnują z dochodowego dla nich systemu wspierania osób kandydujących na prezydenta USA?
Usługi sieciowe, szczególnie te dotyczące streamingu muzyki i filmów stanowią potężną siłę internetu. Choć daleko tu jeszcze do wpływu na opinie użytkowników wywieraną przez media społecznościowe, nie sposób odmówić istotnego udziału w kształtowaniu trendów i podejmowaniu decyzji osób korzystających z YouTube czy Spotify. Dotyczy to również kwestii politycznych. Do czasu.
Spotify rezygnuje z reklam o charakterze polityczny
Spotify ewidentnie pragnie odciąć się o prób manipulacji preferencjami wyborczymi użytkowników usługi. Patrząc na to, jak kłopotliwe były afery takie jak Cambridge Analytica dotycząca Facebooka, nie sposób nie przyznać racji usługodawcy. Firma zabezpiecza się w ten sposób przed wszelkimi oskarżeniami dotyczącymi wpływów na głosy wyborców.
W związku z decyzją Spotify, od początku 2020 roku możliwość wykupienia reklam o charakterze politycznych będzie wyłączona. Dotyczy to wszystkich formatów reklamowych oferowanych w ramach serwisu. Myślicie, że „temat” dotyka bezpośrednio mieszkańców USA? Nie mylicie się.
Wyłączenie z oferty Spotify reklam politycznych dotyczy jedynie Stanów Zjednoczonych. Dlaczego? Ponieważ inne rynki w zasadzie nie korzystały ze wspomnianej możliwości promowania kandydatów w swoich krajach. Sądzę jednak, że gdyby podobny trend obowiązywał w Polsce, Spotify również „odcięłoby się” od drażliwej kwestii politycznej.
Wyobraźcie sobie tylko, że podczas słuchania „przebojów” Zenka Martyniuka, rozrywkę przerwałby komunikat o planach zmiany w programie 500+. Na szczęście nie musimy się (jeszcze) przejmować rzeczoną kwestią, gdyż polska lokalizacja Spotify nie próbowała wcześniej oferować tego typu reklam.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.