Ze względu na nowe pomysły Unii Europejskiej Apple może zostać zmuszone do wprowadzenia złącza USB-C do swoich smartfonów. Z jednej strony to dobrze, ale skoro producenci planują całkowitą rezygnację ze złącz, to czy jest to temat wart zachodu?
W swoich smartfonach Apple od lat forsuje swoje własne pomysły na złącze ładowania, którego główną zaletą jest to, że nie pasują do żadnego powerbanka i ładowarki samochodowej. Oczywiście, zaletą dla producentów przejściówek, którzy mogą je nam sprzedawać. Czy zmieni się to w najbliższym czasie i dlaczego w zasadzie nie ma to już znaczenia?
iPhone z USB-C?
Od dość dawna spodziewaliśmy się, że Apple postawi nareszcie na nowe złącze w popularnym kształcie USB-C. Ułatwiłoby to życie wszystkim, a może nawet pozwoliło na wykorzystanie szeroko dostępnych standardów szybkiego ładowania – nic więc dziwnego, że do tego nie doszło. Pierwsza szansa przepadła przy okazji iPhone’a 5S. Minęło tyle lat, a nadal nie doczekaliśmy się unifikacji czegoś tak oczywistego.
Może się to zmienić. W Europie Apple może zostać zmuszone do dostosowania się do standardów ładowania i wykorzystanie USB-C w swoich smartfonach. Do tej pory jedynie zachęcano do takiego działania producentów elektroniki, teraz mówi się już o powstaniu prawa, które będzie regulować takie kwestie. Moje pytanie brzmi: czy to nie za późno na takie akcje?
Czy nie za późno na ewolucję?
Jeśli w miarę regularnie śledzisz plotki na temat smartfonów Apple, to na pewno nie umknęła Ci informacja o planach rezygnacji ze złącz do 2021 roku. To dopiero za dwie generacje iPhone’ów, ale pamiętajmy, że wprowadzenie nowego prawa również nie odbywa się z dnia na dzień. Dla przeciętnego użytkownika nie ma więc to specjalnego znaczenia. Zdecydowanie za późno.
Aż cztery z pięciu tegorocznych iPhone’ów otrzymają wsparcie dla 5G
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.