Marshall to jedna z ikon muzyki i trudno zrozumieć, dlaczego odświeżony model Monitorów, mający konkurować m.in. z Sony WH-1000XM3, został skastrowany w taki sposób, że większość zainteresowanych odrzuci je już na starcie.
Marshall Monitor II ANC to następca znanego poprzednika, który poza brakiem „2” w nazwie był pozbawiony ANC i oferował dość przeciętną wygodę użytkowania. Monitory I trafiły jednak w lukę na rynku średniopółkowych słuchawek wokółusznych, dedykowanych głównie do rockowych brzmień.
Nowa odsłona startuje z przytupem, chcąc odebrać część fanów popularnym w tym przedziale cenowym modelom z ANC Bose czy Sony. W walce Marshall zamierza wykorzystać:
- lepszy mechanizm składania,
- tryb ANC i transparentnego otoczenia,
- kultowy joystick do obsługi,
- rockowy sznyt,
- predefiniowane, możliwe do obsłużenia dedykowanym przyciskiem (tak jak ANC) korektory dźwięku.
Byłoby to całkiem sensowne zagranie, mogące zwłaszcza trafić do tych osób, które zamiast nieco zbyt plastikowego wykończenia Sony preferują materiały wyższej jakości. Niestety, ktoś w Marshallu zapomniał, że poza designem, dedykowaną aplikacją, equalizerem i ANC liczy się coś jeszcze…
Otóż w Monitor II ANC producent poprzestał na zaimplementowaniu podstawowego kodeka dźwięku i na pokładzie znajdziemy tylko … SBC. Tak, dobrze widzicie – słuchawki za ponad 300 $ nie posiadają nie tylko bezprzewodowej obsługi muzyki w wysokiej rozdzielczości, ale nawet „przyzwoitego” aptX.
Ciekawe tylko, jak rynek zareaguje na takie roztargnienie…
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.