Tani chiński flagowiec Redmi, Realme czy Vivo, a może droższy średniak od Samsunga, Huawei? A może starszy iPhone? Przyjrzyjmy się, na czym oszczędzają producenci, którzy oferują topowe podzespoły w niskiej cenie. Dlaczego nie zawsze warto kupić taniego flagowca w 2020 roku?
W 2020 roku spotkała nas przykra niespodzianka. Ceny flagowych Xiaomi, Oppo i OnePlusów uplasowały się na naprawdę wysokim poziomie. Zainteresowanym zakupem taniego flagowca pozostały inne azjatyckie tygrysy: Redmi, Realme i Vivo.
Jeśli nosiłeś się z takim planem, to może warto powonie go przemyśleć. Oto kilka powodów, dla których zakup taniego flagowca to zły pomysł.
Dlaczego tanie flagowce wcale nie są tak dobrym wyborem?
Jeszcze kilka lat temu nie za bardzo mogliśmy mówić o czymś takim, jak tanie flagowce, bo na rynku nie było na nie miejsca. Dopiero później szerzej pojawiło się Xiaomi, OnePlus czy Meizu. Tacy producenci oszczędzali na marżach i oferowali mocne podzespoły za małe pieniądze. Dzisiaj ci producenci przechodzą już do topowej półki i większość ich modeli nie podpada pod tanie flagowe smartfony.
Ich miejsce zajęły submarki. Dla Xiaomi jest to Redmi, dla Oppo to Realme, niskie ceny trzyma też Vivo w swojej linii IQOO. Jest jeszcze Honor, ale o nim napiszę osobno nieco później. Nie tylko ze względu na aplikacje Google.
Problemem tanich chińskich flagowców były oszczędności. Oferowanie najmocniejszych procesorów, pojemnego ogniwa i dużej ilości RAM trzeba było okupić gorszym ekranem lub przeciętnym aparatem. Przykładem był POCOPHONE F1 – topowa specyfikacja, błyskawiczne działanie i bateria 4000 mAh, ale do tego słabiutki ekran IPS i takie sobie zaplecze fotograficzne.
Dzisiaj czasy się zmieniły. „Tani” flagowiec to obecnie taki smartfon, który ma topowe podzespoły i nie kosztuje więcej niż 3 tysiące złotych – czy nam się to podoba, czy nie. W tej półce znajdziemy obecnie takie modele, jak Realme X2 Pro, Vivo IQOO 3 5G czy Xiaomi Mi 9T Pro.
TEST | Xiaomi MI 9T Pro mnie oczarował i udowodnił, że Xiaomi umie robić tanie flagowce
Jaką wspólną wadę mają te modele na tle Huawei, Samsunga czy Apple? Tym razem nie chodzi już o jakość zdjęć (taki Mi 9T Pro 99 na 100 użytkownikom wystarczy w zupełności) ani o ekran (przykładem jest AMOLED 90 Hz w Realme X2 Pro). Pozostaje jeszcze jedna kwestia: oprogramowanie i jego aktualizacje.
Obecnie korzystam ze smartfona Samsunga. Nie zamierzam tu udowadniać, że jest najlepszym smartfonem w swojej cenie, bo to nieprawda. Za 2500 złotych można mieć lepszy aparat niż w Galaxy Note 10 Lite, lepszą baterię, lepszy ekran i mocniejsze podzespoły. Dla mnie wygrywa stylusem w rozsądnej cenie, a przede wszytkim – Androidem w wydaniu Samsunga.
Od nakładek we wspomnianych modelach lepsze jest również EMUI, choć obecnie ze względu na brak usług Google to wybór dla świadomego użytkownika, który poradzi sobie bez nich. O Apple nie wspominam, bo korzystanie z iOS to zawsze przyjemność.
Jeśli w 2020 roku chcesz kupić taniego chińskiego flagowca, to musisz liczyć się z kiepskim oprogramowaniem. Czasami zawodzą również aktualizacje. Będziesz miał szybkie ładowanie dużej baterii, mocarny procesor, masę RAM i ekran 90 Hz, ale w codziennej wygodzie taki smartfon nadal przegra z iPhone’m 8 za podobne pieniądze.
Niektórym to odpowiada – przecież przy oprogramowaniu można grzebać, ale ja mam już dosyć.
Jeśli nadal nie jesteście do tego przekonani, to polecam zapoznać się z recenzją IQOO Vivo 3 od XDA. Na Androidzie nikt nie zna się lepiej od nich. W teście przyznają, że choć szybkości i mocy nie brakuje, to na rynku są płynniej pracujące smartfony.
>>>Polecamy: Stary iPhone czy nowy średniak z Androidem? Dla mnie wybór jest oczywisty
Jeśli tani flagowiec, to jaki?
Gdybym obecnie sam chciał kupić sobie taniego flagowca z dobrym systemem, to pewnie wybrałbym OnePlusa 7T. To teoretycznie wciąż najnowsza generacja tego producenta, mocy nie brakuje, bateria jest bardzo dobra, aparat nie kuleje, a do tego OxygenOS to dla mnie numer 2 nakładek na Androida – zaraz po OneUI. Jest też 90 Hz ekran.
Jeśli popatrzymy na inne smartfony w takiej cenie, to od siebie polecę jeszcze Samsunga Galaxy S10 Lite. Smartfon zrobił na mnie kapitalne wrażenie i gdyby nie chęć posiadania S Pen, to wybrałbym go zamiast Note’a 10 Lite. Świetna bateria, Snapdragon 855, 8 GB RAM i OneUI to dla mnie wszystko, czego potrzeba. W jego przypadku poczekałbym jednak na promocję, albo skorzystał z atrakcyjnej oferty któregoś z operatorów.
Na horyzoncie jest jeszcze jeden smartfon, z którym wiążę duże nadzieje. To Honor 30 i 30 Pro – może być tani, będzie miał bardzo dobry aparat, a do tego oprogramowanie nikogo nie doprowadzi do szału – o ile możesz żyć bez Google. Warto poczekać na premierę, bo nad poprzedniego wymienionymi smartfonami będzie górował obecnością 5G.
5 powodów, dla których NIE warto kupić zeszłorocznego flagowca
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.