Chodzi mi po głowie wymiana mojego prywatnego smartfona na nowy. Ciężko mi to idzie, gdyż Samsung Galaxy Note 9 ma kilka mocnych zalet, które w nowszych smartfonach często nie występują. Na dodatek ich ceny są kosmiczne. Czy w tej sytuacji Galaxy Note 9 zostanie ze mną na dłużej?
Jakiś czas temu podzieliłem się z Wami moim problemem z Galaxy Note 9, przez który na poważnie zacząłem myśleć o wymianie smartfona na nowy. Biję się z tą myślą od kilku tygodni i… nie wiem, co zrobić.
Największym problemem jest to, że Samsung Galaxy Note 9 ma znacznie więcej zalet niż wad, co przy bardzo wysokich cenach tegorocznych flagowców skutecznie zniechęca mnie do zakupu jednego z nich, a co za tym idzie porzucenia dwuletniego ex-flagowca Koreańczyków.
Dlaczego ciężko mi zrezygnować z Galaxy Note 9?
Zacznijmy może od tego, co lubię w Galaxy Note 9, a tych rzeczy jest kilka. Wiele osób uzna to za bzdurki, ale dioda powiadomień, złącze jack 3,5 mm i slot na kartę pamięci to trzy niepozorne rzeczy, z których ciężko byłoby mi zrezygnować. Dlaczego?
Always On Display to ciekawy zamiennik, ale ze względu na negatywny wpływ na baterię nie idealny, dlatego ustawiłem tę funkcję tak, by włączała się na chwilę po stuknięciu w ekran. Możliwość podłączenia moich ulubionych słuchawek bez konieczności stosowania przejściówki przy opcji jednoczesnego ładowania telefonu bardzo sobie cenię, a opcja rozbudowy pamięci to rzecz nie do przecenienia, gdy na smartfonie ma się bogaty pakiet zdjęć, muzyki, filmów, aplikacji i gier.
Niezwykle polubiłem też nakładkę Samsung One UI. Od zawsze jestem fanem rozbudowanych systemów, które pełne są różnorakich opcji personalizacji i nie tylko, a oprogramowanie Koreańczyków jest pod tym względem w ścisłej czołówce.
Oprócz możliwości dostosowania niemal każdego elementu interfejsu, Samsung Galaxy Note 9 potrafi też tak:
Zapytacie pewnie, czy na serio zdarza mi się korzystać w ten sposób z Note 9? Odpowiem twierdząco – tak, zdarza mi się. Choćby wtedy, gdy chcę przeczytać artykuł na łamach techManiaKa, oglądając jednocześnie coś na YouTube albo wymieniając jedną z tych czynności na pisanie wiadomości SMS lub e-maila, gdy na mniejszym okienku mogę coś policzyć na kalkulatorze bądź podejrzeć informację z dowolnej aplikacji.
Kończąc temat nakładki chciałbym jeszcze zauważyć, że One UI jest moim skromnym zdaniem w rynkowej czołówce jeśli chodzi o ilość funkcji, ich praktyczność i wygląd interfejsu. Jedyne, co mnie drażni, to ogromna ilość preinstalowanych aplikacji i programów różnego typu, przez pamięć RAM często jest zapchana. Jak widać nie można mieć wszystkiego.
Nieocenionym elementem wyposażenia Galaxy Note 9 jest też rysik, który jest szalenie praktycznym narzędziem. Co prawda wyobrażam sobie przeskoczenie na telefon bez S-Pena, ale pewnie nie zabrakłoby sytuacji, w których by mi go brakowało.
Przykładowo, często wykorzystuję funkcję translatora czy też inteligentne zaznaczanie tekstu w celu skopiowania różnych treści z różnych stron, zdjęć, grafik, aplikacji itd. Oczywiście jeszcze częściej tworzę notatki (głównie na wygaszonym ekranie) czy też edytuję zdjęcia i nanoszę na nie różne informacje, co z rysikiem jest znacznie bardziej wygodne.
Ostatnio doceniłem też funkcję, która wcześniej kompletnie mi imponowała – inteligentne skanowanie. Do niedawna korzystałem tylko z czytnika linii papilarnych, ale przez konieczność noszenia rękawiczek na zewnątrz jest to utrudnione. Dlatego też uruchomiłem odblokowywanie telefonu wizerunkiem twarzy i skanem siatkówki, co w czasach pandemii świetnie się sprawdza.
Wisienką na torcie są regularne aktualizacje zabezpieczeń. Co prawda Galaxy Note 9 nie ma szans na Androida 11, a i kwestia otrzymania przez niego One UI 2.1 ciągle jest wątpliwa, jednak niemal na pewno jeszcze przez kilkanaście miesięcy będę otrzymywał świeże łatki. Odkąd mam Galaxy Note 9 ani razu nie miałem nieaktualnych poprawek – najnowsze, kwietniowe, zostały udostępnione wczoraj:
To oczywiście jeszcze nie wszystko. Zastosowany ekran AMOLED jest genialny (mimo braku wyższej częstotliwości odświeżania ponad 60 Hz), a do tego nie ma wcięcia czy dziurki, tylko wąskie i symetryczne ramki, które zdecydowanie preferuję, skoro obecnie jedyną sensowną alternatywą są różnorakie defekty lub wysuwane mechanizmy, które wykluczają wodoszczelność.
Jeśli chodzi o aparat, to generalnie jestem z niego zadowolony, zwłaszcza gdy wykonuję fotki w co najmniej przyzwoitych warunkach oświetleniowych. W nocy widać już, że nowsze smartfony z większymi sensorami i lepszymi trybami nocnymi radzą sobie lepiej (wliczając w to nawet Xiaomi Mi 10 Pro). Mimo to poziom jest na tyle przyzwoity, że tak naprawdę do prawdziwego szczęścia brakuje mi tylko obiektywu ultraszerokokątnego.
Wszystkie te cechy są mocnymi lub bardzo mocnymi zaletami Galaxy Note 9, a większość z nich jest charakterystyczna dla tego modelu, jego poprzedników lub następców czy też innych smartfonów Samsung. Teoretycznie mógłbym więc postawić na Galaxy Note 10+ lub nadciągającą serię Note 20, ale chyba dla zasady daruję sobie flagowce Samsunga, dopóki ich sercem będzie Exynos.
Mam wrażenie, że to właśnie autorski procesor Samsunga jest głównym czynnikiem, który szkodzi Galaxy Note 9. Nie chodzi o to, że smartfon pracuje wolno lub się zacina, gdyż pod względem kultury pracy nie mam mu nic do zarzucenia. Podejrzewam jednak, że to niedopracowany Exynos stoi za tym, że czas pracy na baterii jest tylko dobry, a powinien być co najmniej bardzo dobry, a konieczność oszczędzania zasobów akumulatora niejako zmusiła Samsunga do wprowadzenia agresywnego zarządzania pamięcią operacyjną.
Ten ostatni problem nauczyłem się obchodzić poprzez regularne restartowanie telefonu, co na jakiś czas poprawia trzymanie aplikacji w RAM-ie. Nie przepadam jednak za tym, jak i nie uważam, by w topowym smartfonie takie zabiegi musiały być konieczne.
Na co mógłbym wymienić Galaxy Note 9?
Mimo to chyba jednak będę musiał do tego przywyknąć, bo ostatnio przemyślałem sobie to wszystko i doszedłem do wniosku, że chyba zostanę z Galaxy Note 9 na dłużej. Suma zalet i wad ciągle daje wynik pozytywny, a i dostępne na rynku modele nie do końca mnie przekonują.
Przykładowo, przez jakiś czas na serio myślałem o tym, by kupić OnePlus 8 Pro. Na pierwszy rzut oka to rewelacyjny smartfon, który z przyjemnością przetestuję, ale kilka jego braków (jack 3,5 mm + dioda powiadomień + slot na karty pamięci), nieidealne wsparcie (łatki co dwa miesiące) oraz bardzo wysoka cena trochę mnie zniechęcają.
Zastanawiałem się też, czy nie poczekać na – niespodzianka – Sony Xperia 1 II, ale jej cena będzie jeszcze wyższa, niż w przypadku OnePlus 8 Pro, a na dodatek nowe wieści wskazują, że optymistyczny scenariusz nie wypali i smartfon trafi do sprzedaży jednak na przełomie maja i czerwca.
Nie chodzi nawet o termin rozpoczęcia sprzedaży czy to, że flagowiec Sony przestał mi się podobać. W końcu na papierze ma niemal wszystko, czego oczekuję, więc wygląda na idealnego następcę Galaxy Note 9.
Moje wątpliwości biorą się z tego, że nie jestem do końca pewny tego, czy po przesiadce zauważę powalającą różnicę, za którą warto będzie zapłacić – zapewne – ponad 5000 złotych, przynajmniej na start. Może jak stanieje, pewnie w 2021 roku…
Galaxy Note 9 nigdzie się nie wybiera
Słowem podsumowania. Na ten moment wiele wskazuje na to, że Galaxy Note 9 moim prywatnym smartfonem, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas. Jak długo? Tego nie wiem, ale jak tylko się dowiem, to Was o tym poinformuję 😉
Samsung Galaxy Note 9 – opinia po 1,5 roku użytkowania:
Samsung Galaxy Note 9 – moja opinia po 1,5 roku użytkowania. Niewiele brakuje do ideału
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.