Kiedy najdzie mnie ochota na wymianę smartfona na nowy (czyli tak jakoś codziennie), to po raz kolejny dochodzę do wniosku, że nie ma to żadnego sensu. Samsung Galaxy Note 10 Lite (piszę akurat o nim, bo korzystam na co dzień, ale równie dobrze mógłby to być Xiaomi Mi 10, LG Velvet czy iPhone SE) ma wady, które doprowadzają mnie do szału. Ale wymiana niczego nie zmieni.
Jakiś czas temu podzieliłem się z Wami opinią na temat mojego prywatnego Samsunga Galaxy Note 10 Lite. To nie jest zły smartfon. To jest bardzo dobry smartfon, ale ma swoje wady. Przy weekendzie myślałem sobie, że przecież mogę go wymienić na nowego. Po czym doszedłem do wniosku, że będzie miał te same wady, a ja mniej pieniędzy. Wszystko to przywiodło mnie do konkluzji, że wiem, dlaczego ludzie kupują iPhone’y.
Samsung Galaxy Note 10 Lite po niemal dwóch miesiącach denerwuje mnie mniej, niż poprzednie modele, z których ostatnio korzystałem. I trochę bardziej od niektórych z przeszłości. Jednocześnie wiem, że jak wydam 5 tysięcy, to będę miał smartfona, który po dwóch miesiącach znowu zacznie mnie drażnić.
Nieocenione zalety mojego smartfona sprawiają, że ciężko mi idzie kupienie nowego
Zacznę od najbardziej kontrowersyjnego stwierdzenia. Całkowicie rozumiem ludzi, którzy kupują iPhone’a, a po roku wymieniają go na nowego. Tak, płacisz za niego ponad 5 tysięcy – czyli niewiele więcej, od Xiaomi Mi 10 Pro, ale za to mniej od Samsunga Galaxy S20 Ultra. Po roku znowu wydajesz tyle samo – albo trochę więcej – ale poprzedniego sprzedajesz za ponad 3 tysiące. To nadal sporo do wydania każdego roku, ale żaden smartfon na rynku wtórnym nie będzie wart tyle, co iPhone.
Wróćmy do Androida, bo z iPhone’ami nigdy nie było mi po drodze – co jednocześnie znaczy, że pewnie skuszę się na iPhone’a 12 Pro. Pisząc wczoraj o Huawei i jego sytuacji, popełniłem małe zestawienie wad i zalet smartfonów, które pozwolę tu sobie przytoczyć w nieco rozbudowanej wersji.
- Kupujesz smartfona Huawei. Nie masz Google, ale dostajesz świetne wyposażenie – być może najlepsze na rynku. Ekran jest piękny, design spodoba się większości, a zdjęcie zrobisz dobre w każdych warunkach. Gorzej jest z wideo, a po roku cena spada jak szalona.
- Kupujesz Samsunga. Masz świetną nakładkę OneUI, długie (choć nie błyskawicznej) wsparcie aktualizacjami, ale godzisz się z wybrakowanym Exynosem. Masz też świadomość, że wydałeś kupę kasy, a w USA jest wersja ze Snapdragonem, która za takie same pieniądze robi z Galaxy znacznie lepszego flagowca. Masz świetny aparat i najlepsze wideo w Androidzie, które nadal jest gorsze od iPhone’a.
- Kupując OnePlusa, zyskujesz błyskawicznie działającego smartfona z wybitnym systemem, ale aparat odstaje od najlepszych. Masz za to wybitny ekran, który bije na głowę droższą konkurencję z Apple na czele.
- Kupujesz smartfona Xiaomi. Masz jednego z najwydajniejszych smartfonów na rynku i doskonałe wnętrze, ale aparat ma ten sam problem, co w OnePlusie, a MIUI nie jest idealną nakładką. Na plus wypada ekran, ale smartfon po roku kosztuje nieco ponad połowę ceny premierowej.
- Kupując LG godzisz się z przeciętnym wyglądem i taką sobie nakładką, ale masz świetną jakość dźwięku i DualScreen. Cena spada błyskawicznie i o opłacalnej odsprzedaży po roku nie ma co myśleć.
Dlaczego drażni mnie Samsung Galaxy Note 10 Lite? Bo nie jest wodoszczelny, co wcześniej mi nie przeszkadzało. Bo nie da się go ładować bezprzewodowo, co akurat by mi się przydało. Bo nie da się go sensownie odblokować twarzą. Bo aparat mógłby być lepszy w pomieszczeniach. Mógłby mieć więcej RAM. Mogę tak przez cały dzień.
Wszystkie te wady będą dotyczyły (w mniejszym lub w większym stopniu) każdego z powyższych producentów – również Apple. Niestety znowu kusi mnie, żeby w październiku kupić sobie iPhone’a 12 Pro i wytrzymać z nim rok. Znowu zacznie mnie denerwować, ale przynajmniej odsprzedam go za sensowne pieniądze.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.