Koronawirus pojawił się znienacka i na wielu z nas wymusił zmianę swoich przyzwyczajeń i planów zakupowych. Jak pokazują badania instytutu GfK, nic nie działo się przypadkowo, a popularność poszczególnych sprzętów i usług to coś, co jest następstwem mechanizmów spodziewanych w dobie zagrożenia i niepewności.
Marzec 2020 roku przyniósł ogromne zmiany nie tylko w naszych codziennych obowiązkach, ale także planach zakupowych. Wiele inwestycji musieliśmy odłożyć na później nie tylko z powodu mizernej dostępności sprzętów, ale także konieczności obniżenia priorytetu niektórych zakupów kosztem innych, których wymaga potrzeba chwili.
Choć teoretycznie mogłoby się wydawać, że wszystkie te zachowania działy się spontanicznie i niezbyt przemyślanie, to specjaliści z firmy analitycznej GfK pokazali, że w tych działaniach – w wielu przypadkach mimowolnie – absolutnie nie było przypadku. Cały proces decyzyjny podzielono na trzy oddzielne fazy unaoczniające, jakie motywacje kierowały konsumentami w poszczególnych etapach rozwoju pandemii koronawirusa.
Faza paniki to także… faza ogarniania (własnej pracy)
Jak zapewne wielu z Was pamięta, pierwsze dni pojawienia się w przestrzeni publicznej pojęcia „koronawirusa” były dla nas etapem paniki. Wielu zostało postawionych w sytuacji, jakiej zdecydowanie nie sposób było przewidzieć. Widać to było zwłaszcza w handlu, gdzie sprzedawcy koncentrowali się głównie na zachowaniu ciągłości dostaw i poszukiwaniu alternatywnych producentów wobec kryzysu w chińskich fabrykach, a restrykcje w poruszaniu się sprawiły, że sprzedaż stacjonarna praktycznie zanikła.
To oczywiście wymusiło przeniesienie handlu do sieci, gdzie trafiło wiele osób do tej pory nie zaznajomionych z tematyką zakupów online – jasnym jest więc, że wolumen sprzedaży wielu produktów spadł ze względu na zauważalne ograniczenie liczby konsumentów. Były jednak dziedziny, które cieszyły się zupełnie nieoczekiwanym wzrostem.
Osoby, które z powodu restrykcji musiały zrezygnować z pracy w biurze, w błyskawicznym tempie musiały zorganizować sobie stanowisko pracy zdalnej – nic więc dziwnego, że olbrzymim wzięciem cieszyły się sprzęty komputerowe. I tak oto, w okresie od 11 do 17 tygodnia tego roku (połowa marca – początek maja) w Wielkiej Brytanii odnotowano 59% wzrost sprzedaży laptopów i tabletów, natomiast we Francji sprzedaż monitorów zwiększyła się o 67% w porównaniu do analogicznego okres rok temu. Podobne rezultaty notowano również w innych europejskich krajach.
Lodówki towarem pierwszej potrzeby
Sporo zmieniło się także w kwestii nawyków żywieniowych. Jedzenie w domu stało się podstawą, co oczywiście stanowiło zaskoczenie dla wielu osób przyzwyczajonych do spożywania posiłków w lokalach gastronomicznych.
Panika związana z możliwością ograniczenia sprzedaży produktów spożywczych spowodowała szturm na sklepy, a wiele osób przekonało się, że ich lodówki mają ograniczoną przestrzeń przechowywania. Z tego też powodu tylko w samych Niemczech zanotowano aż… 185% wzrost ich sprzedaży.
Adaptacja do domowej rozrywki – gry wideo poszły w ruch
W kolejnej fazie – zwanej jako faza adaptacji – jedną z najważniejszych potrzeb było zapewnienie sobie rozgrywki w zaciszu domowych. A rozrywka w domu najczęściej kojarzy się z elektroniką i internetem – z tego też powodu w Holandii sprzęty do streamingu multimediów sprzedawały się w kwietniu o 59% lepiej niż rok temu, a Brytyjczycy dokonali szturmu na sklepy z konsolami, które znalazły ponad 2,5-krotnie więcej nabywców, niż w kwietniu 2019 roku.
Te wydatki spowodowały jednak, że w czasie zostały odłożone wydatki związane ze smartfonami, sprzętami z kategorii wearables, a także pralkami czy aparatami fotograficznymi. Nic w tym dziwnego, bowiem poczucie bezpieczeństwa w kwestii finansów znacznie się pogorszyło, a wielu osobom towarzyszy niepewność odnośnie kolejnych miesięcy.
Sklepy się otwierają, ale szału nie ma
Teraz wkraczamy w fazę adaptacji 2.0 – sklepy stacjonarne powoli zaczynają otwierać swoje podwoje, a w krajach największych europejskich gospodarek obserwuje się niewidziane od dawna wzrosty sprzedaży – choć są one kilkuprocentowe w porównaniu do wcześniejszych miesięcy, to prognostyk jest optymistyczny.
Kluczem do powrotu do wcześniejszych preferencji zakupowych będzie oczywiście zachęcenie do dokonania zakupów, które z różnych względów zostały odłożone w czasie – mowa tu zwłaszcza o dużej elektronice czy też wspomnianych urządzeniach mobilnych. Można się spodziewać, że część wydatków zaplanowanych chociażby na wyjazdy wakacyjne czy zagraniczne podróże zostanie zagospodarowana na rzecz sprzętów codziennego użytku, co może stanowić szansę dla producentów elektroniki.
Promocje to klucz do napędzenia popytu
Szansę, za którą muszą pójść odpowiednie promocje – wiele wskazuje bowiem na to, że ponowne napędzenie sprzedaży będzie wymagało od dużych sieci sprzedażowych znacznego zmniejszenia marży, a nawet zdecydowania się na delikatne straty, by wyrównać sobie te niepowodzenia dopiero za kilka miesięcy, gdy sytuacja wróci do normy.
O ile oczywiście wróci, bo tego nie wie nikt. Wydaje się jednak, że najbliższe tygodnie mogą być świetną sposobnością do nabycia sprzętów po niższej cenie, z czego zdecydowanie warto skorzystać.
źródło: GfK
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.