Sprawdzamy, jak słuchawki na pałąku Xiaomi Mi Bluetooth Neckband radzą sobie w dobie True Wireless. Czy komfort użytkowania, obsługa aptX i AAC, niezła bateria i solidne, rozrywkowe brzmienie ciągle wystarczą, by zawalczyć o słuchacza?
Kiedy dotarła do mnie paczka z Xiaomi Mi Bluetooth Neckband, podczas jej rozpakowywania nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Dlaczego? Te słuchawki uświadomiły mi dobitnie, jak szybko spełniają się nasze marzenia – przynajmniej te dotyczące technologii.
W połowie 2020 roku Neckband wygląda niemal jak przybysz z innej epoki, a przecież do niedawna to własnie taka konstrukcja słuchawek bezprzewodowych wydawała się szczytem naszych możliwości.
Xiaomi Mi Bluetooth Neckband to przykład tradycyjnych słuchawek Bluetooth, gdzie producenci nie potrafili jeszcze upchnąć wszystkich podzespołów na tak niewielkiej przestrzeni, jak dziś w przypadku modeli True Wireless.
Pałąk, który zakładamy na szyje, to nie tylko element skrywający baterię, ale też gniazdo ładowania, diodę czy przyciski sterowania. Dziś to wszystko znajdziemy wbudowane w korpus słuchawki, która nie potrzebuje żadnych dodatkowych elementów.
Jeszcze mniej więcej półtora roku temu Xiaomi Neckband nie wyglądałby tak archaicznie, jak dziś – ale od dawna na rynku nie brakuje tanich słuchawek True Wireless, takich jak QCY T5 (sprawdź test QCY T5), PaMu Slide (nasz test PaMu Slide) czy nieco droższych, ale zaskakująco muzykalnych Creative Outlier Gold (zobacz test Creative Outlier Gold). To właśnie w ich kontekście musimy mówić o produkcie Xiaomi, wyposażonym w pałąk.
Naturalnym konkurentem Neckbanda byłby jednak QCY L2 – model o podobnej konstrukcji, który kiedyś zdobył na naszych łamach świetny rezultat w kategorii cena/jakość i ocenę 7/10 (test QCY L2), zapewniający podobne parametry, ale wyceniony … ponad połowę taniej.
Sprawdzamy, czy nadszedł czas na nowy slogan: #QCY lepsze?
Xiaomi Mi Bluetooth Neckband – specyfikacja
- Model: LYXQEJ01JY
- Typ: dokanałowe
- Łączność Bluetooth 4.1
- Zasięg: do 10 m
- Złącze: micro USB
- Obsługa kodeków: AAC, aptX
- Wbudowany mikrofon
- Czułość słuchawek: 100 dB
- Pasmo przenoszenia: 20 ~ 20 000 Hz
- Impedancja: 32 Ω
- Zasilanie: 5V / 1A, USB
- Czas pracy na baterii do 200 h (w gotowości), do 8 h odtwarzania
- Czas ładowania: do 2 h
- Kolor: czarny
- Wymiary: wysokość 205 mm, szerokość 175 mm, grubość 39 mm
- Waga: 40 g
- W zestawie: 3 pary wymiennych końcówek, kabel micro USB
Według producenta bateria wystarczy nam na 8 godzin pracy – w czasie testów udało mi się osiągnąć niemal identyczny wynik. Aby naładować słuchawki, musimy odchylić gumową zaślepkę, chroniącą przed zalaniem port w leciwym standardzie micro USB.
O trwającym ładowaniu poinformuje nas świecąca na czerwono dioda powiadomień – kiedy zgaśnie, mamy pewność, że bateria jest pełna.
Budowa, sterowanie i jakość wykonania
Opakowanie z Neckbandem sprytnie eksponuje jego zawartość i jest zwyczajnie estetyczne. Nie do końca rozumiem, dlaczego Xiaomi nie chwali się w specyfikacji obsługą kodeków: z tyłu opakowania znajdziemy maleńką informację dotyczącą danych słuchawek i nie umieszczono tam nic o kodekach.
Gdyby nie niewielkie logo aptX, trudno byłoby spodziewać się jego obecności na pokładzie – a szkoda, bo wielu użytkowników może odrzucić słuchawki tylko z tego powodu, że nie spodziewają się tu ani aptX, ani choćby AAC.
W opakowaniu poza słuchawkami znajdziemy 3 pary silikonowych nakładek i całkiem długi przewód USB.
Xiaomi Neckband to kawał solidnej roboty, jeśli chodzi o użyte materiały i spasowanie. Konstrukcja jest zwarta, a materiały przyjemne w dotyku – ciekawe, że w specyfikacji natkniemy się na informację, że niektóre elementy wykonano z … metalu.
Dotyczy to obudowy przetworników (swoją drogą – świetny patent z magnesem, dzięki któremu po wyjęciu słuchawek z uszu nie plączą się nam bezwładnie, ale trzymają całość na naszej szyi niczym zamknięty naszyjnik) i końcowych części pałąka.
Małe zastrzeżenie mam do długości (a raczej – krótkości) pałąka: jest on mniejszy niż ten, który znamy z QCY L2, co w zestawieniu z koniecznością używania fizycznie klikalnych przycisków powoduje, że dopóki do nich nie przywykniemy, trudno je znaleźć.
Jednak to właśnie konstrukcja Xiaomi jest wygodniejsza – po prostu nie zsuwa się z szyi tak, jak potrafi (zwłaszcza podczas intensywnych treningów) dłuższy pałąk QCY.
Mimo obecności jedynie 3 przycisków Xiaomi dobrze rozwiązało kwestię sterowania:
- włącznik – przyciśnięcie przez 3 sekundy uruchamia urządzenie; naciśnięcie podczas połączenia odbiera je, przytrzymanie – odrzuca; w czasie słuchania muzyki play/pause,
- przycisk + po jednokrotnym naciśnięciu zwiększa głośność, po dłuższym przytrzymaniu przełącza na następny utwór,
- przycisk – po jednokrotnym naciśnięciu zmniejsza głośność, po dłuższym przytrzymaniu przełącza na poprzedni utwór.
Fizyczne sterowanie działa bezbłędnie i sprawdza się lepiej, niż w przypadku tanich dotykowych paneli.
Jak gra Xiaomi Mi Bluetooth Neckband?
Przyznam na wstępie, że podchodziłem do Neckband jak pies do jeża – miały one to nieszczęście, że testowałem je świeżo po wspaniałych Panasach, które kupiły mnie jakością odtwarzania muzyki gitarowej (tak, w końcu słuchawki do rocka!), ANC i innymi bajerami, jakich można spodziewać się po sprzęcie za około 1 k (zobacz test Panasonic RZ-S500W).
Przy współczesnych słuchawkach True Wireless, model z pałąkiem na szyję raził archaizmem i wydawał się zwyczajnie niewygodny.
O ile będę podtrzymywał, że czas słuchawek o tej konstrukcji zwyczajnie mija (choć docenią je osoby szukające prostych rozwiązań i mających problemy z dopasowaniem TWSów do kształtu ucha), to już ich wygodę da się obronić – o ile nie mówimy o noszeniu ich zimą, pod kurtką i szalikiem 😉
Zachowawczy design słuchawek i ich podobieństwo do Pistonów w połączeniu z faktem, że Xiaomi nie chwali się (niesłusznie!) kodekami oraz konstrukcją tego modelu sprawił, że nie miałem wygórowanych oczekiwań co do jego brzmienia.
Tym większe było moje zdziwienie, kiedy odpaliłem je po raz pierwszy, bo Neckband grają po prostu dobrze! Wysoka skuteczność, sporo szczegółów, rozrywkowe zestrojenie z podbitym basem i średnicą, ale bez przyciemniania całości, a do tego fajna stereofonia i pojawiająca się przestrzeń.
Spodziewałem się ciemnego, gęstego brzmienia charakterystycznego dla starszych chińskich konstrukcji, a Xiaomi zaskoczyło mnie radosnym, dość basowym ale bardzo żywiołowym odwzorowaniem dźwięku.
Na pewno są to dość uniwersalne słuchawki, które mogą nie do końca podchodzić osobom nastawionym na naturalne brzmienie – jednak nie jest to ten typ grania, który można określić mianem okrytego kocem czy przytłumionego.
Świetnie radzą sobie z szaleństwami Little Big i Die Antwood, choć bas nie jest tak plastyczny, jak w przypadku Onyx Ace (test Tronsmart Onyx Ace) czy kapitalnej pod tym względem (choć kilka razy droższej) Jabry (test Jabra Elite Active 75t). Xiaomi na pewno pozwala poczuć nisko schodzący bas, któremu nie można zarzucić jednowymiarowego charakteru.
Fani rocka również znajdą tu coś dla siebie: „Walk” Foo Fighters brzmi potężnie i energetycznie, nie gubiąc gitar pod pierzynką sekcji rytmicznej i świetnie oddając drapieżny wokal w wykrzyczanych frazach Grohla.
Ciepłe brzmienie nieco podbarwia wydźwięk dziecka loudness war w postaci „Atlas, Rise!” Metalliki, choć ciągle zapewnia masę radochy z takiego grania.
Ocieplony charakter świetnie sprawdza się w przypadku dość suchych realizacji, takich jak „Tom Sawyer” Rush, które zyskują mocniejsze, bardziej współczesne rockowe brzmienie i niesamowicie angażującą linię basu.
W zasadzie Xiaomi Mi Bluetooth Neckband to całkiem uniwersalne słuchawki, zestrojone według współczesnych gustów, które nie gubią się zarówno podczas ambientowych pasaży Eno, jak i technicznych popisów Nevermore.
Na pochwałę zasługuje również jakość rozmów głosowych – nie spotkałem się z problemami z rozumieniem rozmówców, mój głos również transmitowany był bez zastrzeżeń.
Czy warto kupić Xiaomi Mi Bluetooth Neckband?
Gdyby Xiaomi Mi Bluetooth Neckband wpadły w moje ręce jeszcze około 1,5 roku temu, werdykt byłby jednoznaczny – to jedne z najciekawszych słuchawek za około 250 zł, które oferują:
- rozrywkowe, ale nie przymulone brzmienie,
- niezły bas,
- wysoki komfort obsługi,
- świetne pasywne wyciszenie,
- dobrą jakość materiałów,
- 8 godzinny czas pracy,
- bezproblemowe parowanie i stabilne połaczenie,
- angażujące brzmienie,
- wsparcie AAC i aptX.
Jednak czas nie stoi w miejscu i to, co do niedawna zasługiwałoby na wyróżnienie, dziś jest „jedynie” solidną propozycją. Na pewno poleciłbym ten model tym użytkownikom, którzy szukają nie prawdziwie bezprzewodowych, ale raczej bezproblemowych słuchawek – nie uświadczycie tu z racji konstrukcji problemów z synchronizacją ani połączeniem jednej ze słuchawek.
Dodatkowo sporo osób ma kłopoty z dobraniem takich TWSów, które pozostają w uchu nawet podczas intensywnych treningów – Xiaomi ma świetne trzymanie i nie wysuwa się nawet podczas padnij-powstań.
Czy Neckband jest ciekawszy niż rozwiązanie, które proponuje QCY w postaci modelu L2? Tak: lepsze sterowanie, brak przerw w transmisji, bogaty i angażujący dźwięk z mocnym basem.
Gdyby Xiaomi wpadło w moje ręce wcześniej, ocena na pewno byłaby wyższa – dziś słuchawki z pałąkiem to domena nielicznych grup użytkowników i większość patrzy na nie przez pryzmat słuchawek True Wireless, do których należy przyszłość rozwiązań bezprzewodowych.
Jeśli jesteś fanem konstrukcji w rodzaju Neckbanda, a do tego lubisz angażujące, rozrywkowe brzmienie, to Xiaomi będzie wyborem wartym rozważenia.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.