Po Nvidii kolejny duży gracz chce podbić smartfony i tablety z Androidem, oferując ich użytkownikom możliwość grania w chmurze. Start platformy xCloud jest zapowiadany przez Microsoft od lat, ale już za kilka tygodni ta sytuacja stanie się faktem. Gracze otrzymają ponad setkę pecetowych i konsolowych hitów na małym ekranie, co może zwiastować małą rewolucję w mobilnym gamingu.
Zanim przejdziemy do szczegółów, odpowiednim krótko na pytanie postawione w tytule: tak, Nvidia ma się czego bać. Wygląda bowiem na to, że Microsoft wkracza na rynek grania w chmurze naprawdę mocno przygotowanym.
Dlaczego? Oczywiście nie można chwalić dnia przed Zachodem, ale wydaje się, że oferta jest bardzo dobrze skrojona pod graczy, którzy chcieliby spróbować czegoś więcej, niż nawet najbardziej rozbudowane produkcje dostępne Google Play.
Tak bowiem stanie się wraz z wprowadzeniem usługi Xbox Game Pass Ultimate – przy wykorzystaniu technologii grania w chmurze xCloud – na urządzenia mobilne z Androidem.
- Przeczytaj także: GeForce NOW na Androida, czyli gry z peceta na smartfonie (TEST)
15 września Microsoft otwiera nowy rozdział mobilnej rozgrywki
To stanie się już 15 września – wówczas posiadacze rzeczonego abonamentu (lub osoby, które zdecydują się na jego wykupienie) będą mogli odpalić na swoich smartfonach ponad 100 produkcji wchodzących w jego skład. Co ważne, nie są to klasyczne zapychacze czy produkcje sprzed kilkunastu lat – na liście możemy bowiem znaleźć świeże hity z pecetów i konsoli Xbox One.
Przykłady? Proszę bardzo – Yakuza Kiwami 2, F1 2019, Minecraft Dungeons, Gears 5. Destiny 2 czy premierowe Tell Me Why od studia DONTNOD. Nieźle, prawda?
Co ważne w przypadku tej usługi, to fakt, że gry w ramach Xbox Game Pass Ultimate będą dostępne przez dłuższy czas, a o stabilność biblioteki raczej nie ma się co martwić. Taką sytuacją zdecydowanie nie może pochwalić się Nvidia, bowiem co i rusz słyszymy o kolejnych grach, które są usuwane z usługi.
Zasadnicza różnica jest także taka, że w GeForce Now musimy posiadać gry na własność, tutaj natomiast otrzymujemy je w ramach jednej subskrypcji.
Abonament tylko płatny, ale zestaw gier zadowala
Oczywiście różnica jest zasadnicza, a chodzi o pieniądze – podczas gdy Nvidia udostępnia nam GeForce Now za darmo (ewentualnie w ramach abonamentu premium kosztującego 25 złotych miesięcznie), za możliwość rozgrywki w chmurze Microsoftu musimy niestety zapłacić, i to znacznie więcej.
Microsoft wycenił bowiem Xbox Game Pass Ultimate na kwotę 58,99 złotych (4 złote za pierwszy miesiąc w promocji). Trzeba jednak przyznać, że jeżeli mamy peceta lub konsolę Xbox One i dodatkowo gramy na smartfonie, to jest to świetna opcja. Czy gracze będą chcieli wyłożyć prawie sześć dych na samo granie na smartfonie w chmurze?
Cóż, to zależy przede wszystkim od jakości i stabilności tej usługi. Microsoft musi wejść z przytupem, jeśli chce zarządzić na scenie mobilnego grania w chmurze, a szanse na to, by to gigant z Redmond przejął pałeczkę pierwszeństwa w tej kwestii, są naprawdę duże.
Game Pass jest wśród graczy niezwykle popularny i coraz większe rzesze posiadaczy konsol i pecetów przekonują się do zalet modelu subskrypcyjnego. W tym kierunku zmierza cała branża, więc zapewne za jakiś czas nie będziemy mieli zbyt wielkiego wyboru.
Akcesoriów bez liku – Microsoft dobrze przygotowany
Co równie ważne, Microsoft wchodzi w nową rzeczywistość gamingową świetnie przygotowany pod kątem akcesoriów do mobilnej rozgrywki. Gigant z Redmond uzyskał oficjalną certyfikację dla kontrolera Razer Kishi, nie brak także specjalnych padów od firm PowerA i 8BitDo czy akcesorium do stworzenia odpowiedniego centrum zabawy ze strony firmy MOGA.
Warto także pamiętać, że nabywcy nowych, flagowych smartfonów Samsunga, czyli Galaxy Note 20 i Galaxy Note 20 Ultra, mogą w gratisie otrzymać trzymiesięczny dostęp do Xbox Game Pass Ultimate, więc Microsoft od początku wchodzi w komitywę z dużymi, znanymi producentami.
Jedno jest pewne – będzie ciekawie, ale do czasu oficjalnego startu tej usługi w połowie września warto wstrzymać się z ostatecznymi ocenami. Bo choć growa oferta wygląda nieźle, to sukces zależy od tego, czy gigant z Redmond podoła pod względem technicznym.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.