Prognozy na 2021 rok dla Huawei nie napawają optymizmem. Niektórzy eksperci mówią o nawet 75% spadku dostaw smartfonów na rynek, a brak dostaw procesorów i dalsze utrudnienia w korzystaniu z Androida nie poprawiają sytuacji. Czy Huawei podzieli los, z którym kilka lat temu musiała mierzyć się Nokia?
W 2020 roku ciężko jest wyobrazić sobie rynek mobilny bez Huawei. Chiński producent przeszedł długą drogę od twórców kiepskich, ale bardzo tanich smartfonów do lidera rynku, który wyznacza standardy mobilnej fotografii. Jednocześnie żaden producent w historii nie musiał się mierzyć z takimi przeciwnościami, jak Huawei. Czy podzielą los Nokii?
Przed Huawei bardzo ciężki rok
Czy producent, który stworzył kultowe smartfony pokroju Huawei P30 Pro (który, notabene, nadal pozostaje jednym z najlepszych zakupów w 2020 roku), wyznaczył nowe granice dla aparatu w telefonie, czy też wprowadził szybkie ładowanie pod strzechy, może faktycznie zniknąć z rynku?
Zacznijmy od prognoz. Od wczoraj zdążyłem zapoznać się z raportami ekspertów i analityków. Ich wyniki ciężko uznać za pozytywne dla Huawei, a niektóre z nich mówią o nawet 70-procentowym ograniczeniu dostaw smartfonów na rynek. Jaskółką zwiastującą nadejście tego zjawiska jest zmniejszenie zamówień na dostawy części dla Huawei Mate 40 Pro o 30 procent.
Raporty wskazują, że Huawei – dzięki zapobiegawczemu skupowi podzespołów – ma mieć wystarczająco dużo części, by nadal produkować smartfony przez kolejne 3 do 6 miesięcy.
Koreańskie źródło donosi, że na chwili słabości chińskiego producenta najwięcej chce ugrać Samsung. Koreańczycy podobno postawili sobie za cel sprzedanie 300 milionów egzemplarzy smartfonów (295 mln w 2019, 250 mln w 2020 roku). Coś do powiedzenia będzie miało na pewno Apple.
Huawei Nokią naszych czasów?
Brzmi to znajomo? Odejście od sprawdzonego systemu, przejście na coś nowego, problemy z zapleczem aplikacji, powolne zapomnienie i wreszcie sprzedaż biznesu innemu hegemonowi. Choć to ostanie na pewno nie grozi Huawei, choćby ze względu na potężne pieniądze stojące za chińskim producentem, to pozostałe kroki przypominają przeszłość Nokii. Ta wróciła, ale zdecydowanie daleko jej do dawnej chwały.
Symbian nie był idealnym systemem – z tym nie da się dyskutować. Rzecz w tym, że kiedy on dominował, królowała również Nokia. Rynek smartfonów biznesowych dzielony był pomiędzy fińską i doskonałą serię modeli Nokia E oraz BlackBerry. Po przejściu na mobilnego Windowsa Nokia zdawała się być niepokonana – ale zawiodło dosłownie wszystko.
Na tym polu Huawei ma z kogo brać przykład – a raczej wie, jak uniknąć tego samego losu, co Nokia. Sytuacja Finów pokazała, że można stworzyć absolutnie genialny smartfon (choćby Lumia 950 – powstała już pod kontrolą Microsoftu), albo doskonały aparat w szacie telefonu (Nokia Lumia 1020) i nadal przegrać walkę o zainteresowanie użytkowników ze względu na brak aplikacji.
Gdzie leży rozwiązanie kłopotów Huawei?
App Gallery i będący coraz bliższy swojej premiery HarmonyOS to remedium i odpowiedź na oba błędy Nokii. Dzięki nim Huawei może udać się przetrwać chwilowe problemy z Androidem i już po kilkunastu miesiącach zaoferować użytkownikom coś nowego, ale całkiem funkcjonalnego. Ba, może być jeszcze lepiej.
HarmonyOS to system, który stworzono jako uniwersalne oprogramowanie dla wielu urządzeń. Nie ma napędzać jedynie smartfonów, ale trafi do całego portfolio Huawei. Laptopy, tablety i telewizory, a wszystko działające w obrębie jednego ekosystemu. To coś, czego nie ma Android, a jedynie Apple.
Huawei na pewno nie zniknie całkowicie. Nieważne, jak poważne będą restrykcje ze strony USA i jak mocno będą próbowali odciąć ich od dostępu do technologii, to Huawei poradzi sobie na terenie Chin. Już dzisiaj słyszymy o podejmowanych w tej sprawie działaniach, które mają zabezpieczyć przyszłość dostaw procesorów i systemu HarmonyOS.
Źródło, opracowanie własne
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.