Konferencja Apple, dzięki której poznaliśmy nowe iPhone’y była jedną z najsłabszych i najnudniejszych, jakie Apple przeprowadziło od debiutu swojego smartfona. Zazwyczaj oglądałem je z ciekawością, ale tym razem czułem jedynie rozczarowanie. Powodów ku temu jest mnóstwo. A co wy o niej sądzicie? Dajcie znać w komentarzu.
Apple nie chce się spóźnić na imprezę 5G
Zacznijmy od tego, że oglądając konferencję Hi, Speed wiedzieliśmy czego się spodziewać. Większość informacji wyciekła na kilka godzin przed premierą. W ciągu ostatnich miesięcy poznaliśmy wszystkie szczegóły. Nie było więc chyba żadnego zaskoczenia, ale to nie w tym rzecz.
Co roku sytuacja wygląda podobnie i coraz trudniej o tajemnicę czy zaskoczenie. Problem jest jednak w samych produktach i strategii Apple, którą widzimy coraz jaśniej.
Prezentacja nowych iPhone’ów nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Wiedzieliśmy po zaproszeniu, że prawdopodobnie 5G będzie największym atutem nowych smartfonów i tak też się stało.
Apple poświęciło naprawdę sporo czasu na prezentację tej technologii w samych superlatywach. Ściągniemy film w kilka sekund albo bezpośrednio nie odczujemy lagów działając pomiędzy różnymi urządzeniami.
Czy jednak to jest takie ważne w życiu? Śmiem wątpić.
iPhone 12 mini, Pro i Pro Max z 5G oraz HomePod mini już oficjalnie
Prawda jest taka, że Apple nie chciało się po prostu spóźnić na imprezę zwaną 5G. Nie widzę innej opcji, dla której firma słynąca z wdrażania nowych technologii po czasie do swoich urządzeń tym razem postąpiła inaczej.
Śmiało chyba możemy założyć, że chodziło o operatorów i zyski – zwłaszcza w krajach dalekiego wschodu, gdzie 5G jest bardziej rozwinięte. Tam iPhone’y nie są tak popularne i miliardy użytkowników to ogromny potencjał. Nie to, co w Europie czy w Polsce.
Prawda jest też taka, że np. u nas 5G na dobrą sprawę, na razie nikt nie wykorzysta. Kupując smartfona z taką technologią, po prostu przepłacamy. Zwłaszcza że iPhone’y z pełnym 5G będą sprzedawane wyłącznie w USA.
Inna sprawa, że według plotek Apple miało na ten rok do wyboru – 5G albo 120Hz odświeżanie w ekranie. Gdyby obie technologie pojawiły się na pokładzie smartfona, to spadek energii w telefonie byłby nieakceptowalny. Tak więc widzimy, co wybrało Apple.
Logiczna powinna być odwrotność tego wyboru. Chyba że trzeba podgonić wyniki spowodowane pandemią, wtedy dostrzeżemy nieco inny punkt widzenia.
iPhone 12 jest droższy. Kropka.
iPhone 12 mini wydaje się być strzałem w dziesiątkę. Jednak popatrzmy na strategię Apple i dostrzeżmy, że jest ona chytrym planem, który zapewne się uda. Raz, że ludzie i tak kupią nowe sprzęty. Dwa, że nawet jeśli sprzeda się ich mniej to marża czy zysk firmy i tak będzie większy.
Podczas prezentacji Apple pokazało ceny iPhone’a 12. Okazało się później, że nie kosztuje on 799 dolarów, ale 829 dolarów! Tak! A iPhone 12 mini kosztuje 729, a nie 699 dolarów. Jednak w trakcie konferencji na prezentacji nie dopatrzyłem się nic oznaczonego małym druczkiem, ani gwiazdką.
Tymczasem na stronie Apple ceny są, jakie są. Niższe obowiązują tylko przy umowie z amerykańskimi operatorami.
Nie przypominam sobie, by wcześniej (w ostatnich latach) Apple posuwało się do aż tak niecnych ruchów. Idźmy dalej.
Poznaj polskie ceny Apple iPhone 12, iPhone 12 Mini, iPhone 12 Pro i iPhone 12 Pro Max!
Wersja 5.4-calowa wydaje się być najtańsza, aczkolwiek biorąc pod uwagę likwidację 5.8-calowej, to większość wybierze 6.1-calową. Ta z kolei, w wersji Pro oznacza wzrost wydatków o prawie 200 zł w polskiej rzeczywistości. A co dostajemy w zamian? Tak, będę narzekał dalej.
iPhone 12 to odgrzany kotlet bez słuchawek i ładowarki
Kiedy pojawiły się pierwsze doniesienia o braku słuchawek EarPods czy ładowarki w pudełku z iPhone’em 12 nie chciało mi się w nie wierzyć. Naprawdę wierzyłem, że Apple nie upadnie na głowę. Tymczasem po premierze Apple Watcha Series 6 nie miałem już złudzeń. Za droższy sprzęt dostajemy mniej.
Mamy 5G, które nijak się przyda, nie mamy słuchawek, nie mamy ładowarki, a kabel wciąż nie jest pleciony. Jest za to ze złączem Lightning – USB-C. Dodatkowo mamy powrót do starej, prostokątnej formy, znanej z iPhone’a 4 czy 5. W praktyce oznacza to, że mamy coś odgrzewanego i wprowadzonego na siłę, by przypominało iPada Pro i wprowadziło złudzenie powiewu świeżości.
Przypomnijcie sobie jeszcze iPhone’a 5C – najgorzej sprzedającego się kolorowego iPhone’a w historii. Czy teraz będzie lepiej? Też jestem ciekawy, ale pewnie tak, bo festiwal kolorów i gradientów trwa już od jakiegoś czasu.
iPhone 12 faktycznie bez słuchawek i ładowarki. Apple idzie na całość
Do tego nie mamy podstawowych akcesoriów, a każdy świadomie myślący człowiek wie, że 3/4 społeczeństwa kupi akcesorium, bo go będzie zwyczajnie potrzebować. Niezależnie od tego, czy są to słuchawki – halo, wciąż mamy wejście Lightning – ładowarka czy przejściówka do Lightning albo do USB-C, bo jak niby podładować telefon mając starszy komputer?
Powiedzmy sobie szczerze, że nawet obniżenie ceny sprzedawanych osobno i omawianych akcesoriów to coś, co musiało zajść przy takim ruchu. To nie jest łaska Apple. Firma po prostu robi biznes i w tym roku widać to zdecydowanie wyraźniej niż w poprzednich latach.
I jeszcze jedno – MagSafe – fajne, ale wiecie co? Te akcesoria, jak dodatkowa kieszonka – coś takiego już widzieliśmy od producentów akcesoriów.
Przypomnijcie sobie też Moto Mods od Motoroli. A kieszonki? Ktoś tam coś będzie wkładał? Kartę, którą ma się wirtualnie podpiętą pod Apple Pay? A może coś innego, ważnego, co przecież łatwo pewnie będzie mogło odpaść (akcesorium ma trzymać tylko magnes). A przecież te dodatki także nie będą tanie, ale uwaga – szybkie ładowanie tylko z nimi 🙂
Apple: z iPhone’ami nie dostaniesz akcesoriów. Też Apple: chętnie sprzedamy Ci je osobno
W związku z powyższym jestem bardzo ciekawy wyników sprzedaży iPhone’a 12. Jeszcze wczoraj czytałem, że ankieta Piper Sandler wskazywała na bardzo niskie zainteresowanie nowymi iPhone’ami. Wynikało z niej, że tylko 10% respondentów planuje zakupić smartfona na jesieni lub w zimę 2020 roku.
Ankieta została przeprowadzona we wrześniu na terenie USA, a liczba badanych wyniosła 1000 osób.
A co może być jeszcze bardziej niesmaczne? Nawet nie to, że już nie ma ładowarki i słuchawek w nowych iPhone’ach 12…, ale fakt, że Apple przestało je dołączać do wszystkich sprzedawanych obecnie modeli. Mowa tutaj o iPhonie 11, XR czy SE. Tak, powtórzę – od teraz każdy nowy smartfon jest bez ładowarki i słuchawek – nie tylko „dwunastki”. W pudełku kabel i telefon – to wszystko.
HomePod mini zrobił na mnie większe wrażenie niż iPhone 12
Na konferencji pojawiły się tak naprawdę tylko dwa produkty. iPhone 12 i HomePod mini, gdzie ten ostatni debiutujący, jako pierwszy zrobił na mnie lepsze wrażenie. Po pierwsze ma ciekawy i pomysłowy design.
Po drugie, ten projekt ma uzasadnienie w specyfikacji technicznej i tym, co jest w środku. Wreszcie po trzecie – jest niezłą ewolucją w stosunku do oryginalnego HomePoda.
TEST | Apple Watch Series 6 – czy to najlepszy smartwatch? Porównanie z Series 3
Sama interakcja i tzw. Intercom zaprojektowany przez koncern z Cupertino również wypadł bardzo ciekawie. Wiemy, że na razie nie ma to większego zastosowania w Polsce (brak polskiej Siri), ale patrząc na sam produkt – naprawdę zrobił on dobre wrażenie. Tak samo, jeśli chodzi o cenę.
Rozczarowanie konferencją i podejściem Apple
Konferencje Apple, które w tym roku prowadzone są online, mają to do siebie, że fajnie się zaczynają, fajnie kończą i mają świetne przejścia. Reszta, czyli prezentacja produktów jest mało efektowna. Za każdym razem widzimy, jak jest czytany tekst z promptera, czuć green-screen i generalnie standardowy emejzing.
Niestety, wrześniowa konferencja była ciekawsza, lepiej poprowadzona i skupiała się wokół ciekawszych produktów. Za miesiąc, w listopadzie czeka nas zapewne trzecia konferencja ze słuchawkami Apple Studio czy nowymi MacBookami z układami Apple Silicon. To chyba będzie rekordowy rok dla Apple pod względem konferencji, ale wszystkie wyglądają teraz już bardzo podobnie.
To jest moje subiektywne zdanie, ale prawdopodobnie taka forma dla Apple i tak jest lepsza niż konferencja z udziałem publiczności. Po pierwsze dlatego, że wyklucza się w dużej mierze prawdopodobieństwo błędu, niecodziennych zdarzeń itd. Po drugie, wszystko jest zapięte na ostatni guzik i przygotowane wcześniej na spokojnie.
Jest to tańsze, ale mniej efektowne. Dlatego uważam, że Apple pozostanie przy tym formacie w przyszłości. A szkoda, bo udział publiczności nadawał zawsze konferencjom niepowtarzalność i przede wszystkim autentyczność.
Teraz za każdym razem czuję się, jakbym oglądał film z aktorami, którzy aktorami nie są. Na scenie to wszystko wypada lepiej. I chociaż rozumiem względy tego wszystkiego to jednak moje odczucie jest jasne – prelekcje online wypadają sztuczne.
A produkty? Cóż, dla profesjonalistów iPhone 12 Pro i Pro Max to dobra ewolucja. iPhone 12 mini faktycznie jest fajny, ale co z osobami, które przyzwyczaiły się do 5.8-cali? Znów musiałbym popaść w brak entuzjazmu, ale rynek rządzi się swoimi prawami.
Ewolucja, nie rewolucja – jeśli chodzi o smartfony, ale całościowo – zdecydowanie słabiej niż chociażby rok temu.
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.