Wiele wskazuje na to, że rząd zamierza wytrącić z ręki argument, jakim posługiwali się wszyscy przeciwnicy łączności 5G czy też osoby propagujące wpływ sygnału komórkowego na zdrowie i życie Polaków. Już wkrótce rozpoczną się pomiary pól elektromagnetycznych, zwłaszcza w kontekście częstotliwości wykorzystywanych przez nową generację łączności.
Choć wielu z nas mocno śmieszą protesty przeciwko 5G, próby podpalenia masztów telekomunikacyjnych czy wszelkiego rodzaju dziwaczne teorie naukowe pokazujące rzekomą szkodliwość 5G dla zdrowia, to grupa osób propagujących ten pseudonaukowy bełkot wciąż jest spora.
Rząd zamierza z tym walczyć i już wkrótce przeprowadzi akcję, która może wytrącić z rąk jedną z naczelnych teorii głoszoną przez foliarzy.
Startują masowe pomiary pól elektromagnetycznych
W październiku resort klimatu opublikował rozporządzenie, zgodnie z którym punkty pomiaru pól elektromagnetycznych staną w gminach miejskich i wiejskich. Rozporządzenie wejdzie w życie na początku 2021 roku.
Jak stwierdził Piotr Gozdek, czyli przedstawiciel Ministerstwa Klimatu i Środowiska, „bardzo duży nacisk kładzie się na pomiary pól elektromagnetycznych, dotyczących instalacji 5G”.
Po co to? Cel jest tak naprawdę jeden – jak twierdzi Gozdek: „Mamy głęboką nadzieję, że poprzez wykorzystanie punktów pomiarowych nastąpi znaczna poprawa nastrojów społecznych ze względu na fakt, że resort podjął się tego działania w zakresie monitorowania urządzeń mobilnych”.
Wygląda więc na to, że rząd chce po prostu uciszyć technosceptyków i pokazać im, że wszelkiego rodzaju próby mające na celu zdyskredytowanie rozwoju technologii 5G są absolutnie nie na miejscu.
Liczba punktów pomiarowych będzie uzależniona od gęstości zaludnienia. W miastach do 20 tysięcy będzie jeden punkt, dwa w miastach do 50 tysięcy, trzy punkty pomiarowe na 100 tysięcy i cztery punkty pomiarowe dla miast na 200 tysięcy mieszkańców.
Co ważne, monitoring przewidziany jest także na obszarach wiejskich.
Ministerstwo zareaguje tam, gdzie potrzeba
Ministerstwo zapewnia także, że w razie potrzeby będą prowadzone tzw. pomiary interwencyjne. Oznacza to, że jeżeli pojawią jakieś obawy odnośnie przypuszczalnych przekroczeń, wówczas odpowiedni zespół pojedzie w dane miejsce i pod konkretny adres.
Przyjedzie zespół pracowników z akredytowanego laboratorium badawczego i poprzez zastosowanie odpowiedniej aparatury zrealizuje pomiary. Wyniki wszystkich badań będą dostępne na specjalnej stronie internetowej, więc dostęp do nich będzie miała każda zainteresowana osoba.
Pozostaje jeszcze kwestia niedowierzania wynikom badań, ale przedstawiciele rządu chcą, by były prowadzone w jak najbardziej transparentny sposób – dlatego też te miejsca będą oznaczone, a każdy chętny będzie mógł je obserwować i sprawdzić procedurę testowania.
Warto wspomnieć, że wyniki badań, które prowadzone były w Polsce dotychczas, są dostępne na stronie Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Niezwykle istotną kwestią, która mocno zadaje kłam tezom forsowanym przez przeciwników łączności 5G, jest fakt, że dotychczasowe pomiary wykazywały niskie poziomy promieniowania elektromagnetycznego w Polsce.
Innymi słowy – te poziomy dopuszczalne, które obecnie obowiązują – przykładowo dla sieci 5G, czyli dla wysokich częstotliwości – są to natężenia pól, które, jak już wiadomo na podstawie badań i ekspertyz, nie będą przekroczone.
Czy to wystarczy? Szczerze wątpię
Czy to zakończy nieustanną wojenkę foliarzy o rzekomą szkodliwość promieniowania 5G? Cóż – jeśli mam być szczery, to wątpię.
Faktem jednak jest to, że tylko za pośrednictwem takich działań można przekonać niedowiarków do swoich racji – dane publikowane przez rząd pewnie nie wszystkich przekonają, ale jeżeli uda się nawrócić chociaż część takich osób, to będzie można odtrąbić sukces.
To nadal lepsza droga, niż odbudowywanie masztów telekomunikacyjnych po próbach podpalenia.
źródło: PAP
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.