Recykling to w ostatnich czasach bardzo modne słówko i narzędzie, którym posługuje się coraz większa ilość tych producentów. Nikomu nie mam za złe próby odzyskiwania materiałów ze starych, zużytych urządzeń, ale jedna sprawa to dać ludziom taką możliwość, a druga – zachęcić do ekologicznego działania. A widać, że jest z tym duży problem, co pokazuje przykład Samsunga.
Nie da się ukryć, że elektrośmieci to spory problem – przyzwyczailiśmy się tego, że smartfony wymieniamy nierzadko z coroczną regularnością, a starsze modele albo sprzedajemy, albo chowamy po szufladkach, albo też po prostu wyrzucamy do śmieci, choć zazwyczaj zamiast w punktach recyklingowych lądują one w koszach czy workach.
To oczywiście błąd, ale problemem jest tutaj głównie mizerna edukacja. Bo choć możliwości nie brakuje, to na przykładzie Samsunga jak na dłoni widać, że zaoferowanie samej możliwości recyklingu na niewiele się zda. Efekty proekologicznych działań koreańskiego giganta są bowiem – mówiąc szczerze – po prostu mizerne.
Recykling smartfonów od Samsunga istnieje. Mało kto z niego korzysta
Idę bowiem o zakład, że duża część za Was nigdy nie słyszała o programie recyklingu starszych smartfonów, który został uruchomiony przez Samsunga w 2015 roku. W skrócie polega on na tym, że my przynosimy stare urządzenia do salonów Samsunga, a koncern zajmuje się jego obróbką oraz odzyskiwaniem rzadkich metali, takich jak złoto, srebro czy brąz. Te trafiają później z powrotem do obiegu, najczęściej w formie kolejnych, nowych urządzeń mobilnych.
Wszystko to wygląda naprawdę przyjemnie, ale jest jeden szkopuł – mało kto decyduje się na takie rozwiązanie. Koreański koncern opublikował bowiem oficjalne statystyki mówiące o tym, że od 2015 do maja 2019 roku recyklingowi poddano zaledwie 38 tysięcy smartfonów. Biorąc pod uwagę, że według oficjalnych statystyk w lutym 2019 roku w obiegu było około 2 miliardów urządzeń z rodziny Galaxy, to przekłada się na zaledwie 0,0019% smartfonów sprzedanych przez Samsunga.
0,0019%.
Oczywiście – lwia część urządzeń mobilnych znalazła kolejnych nabywców i pewnie część smartfonów wyprodukowanych w 2015 czy 2016 roku nadal znajduje się na wyposażeniu użytkowników, ale trzeba powiedzieć sobie wprost – taki wynik to katastrofa nie tylko na polu marketingowym, ale także ekologicznym.
Nie chcę bowiem nawet wyobrażać sobie, ile urządzeń wylądowało w koszach na śmieci na ulicach miast czy w workach z plastikiem. A ile sprzętów zalega w lasach czy też jest poddawanych nieustannej kąpieli w dzikich strumykach (i nie mówię tu o przypadkach wyślizgnięcia się z ręki czy też ryzykownego robienia selfie).
To katastrofalne rezultaty, których winowajcami jesteśmy wszyscy
To więc porażka na wielu polach, ale jednocześnie potwierdzenie tego, że wielu z nas kreuje się prostym założeniem – po prostu nie chcemy się rozstawać ze swoją własnością, jeśli już za nią zapłaciliśmy, albo recykling urządzeń elektronicznych kosztuje nas zbyt wiele zachodu. Bo choć pojemniki na zużytą elektronikę znajdziemy w praktycznie każdym większym elektromarkecie, to dopilnowanie, by stary smartfon znalazł się w odpowiednim punkcie segregacji odpadów, nadal sprawia nam sporo trudności.
Nie da się ukryć, że ogólna świadomość ekologiczna cały czas rośnie, ale patrząc na te wyniki ciężko nie dojść do wniosku, że wciąż przed wielkimi koncernami naprawdę sporo pracy. I mam spore wątpliwości, czy technologicznym kolosom po prostu będzie się opłacało podjąć ten trud.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.