Awei T35: test słuchawek, które zaskakują designem rodem z Transformersów, a do tego serwują miks z wydajnego trybu gamingowego, obsługi AAC i rozbudowanego sterowania. Świetny wybór do 200 zł?
Awei, choć nie jest marką grającą jedne z pierwszych skrzypiec wśród producentów słuchawek True Wireless, potrafiła znaleźć sposób, by po cichutku zaistnieć na tym trudnym rynku.
Dotąd mieliśmy do czynienia z kilkoma modelami, które – zwłaszcza, jeśli będziemy pamiętali o ich cenie – pozytywnie zaskakiwały:
- T19 (zobacz test AWEI T19), mogące pochwalić się ponadprzeciętną baterią (w etui aż 2500 mAh!) i angażującym brzmieniem,
- T10C (recenzja Awei T10C), w których komfort użytkowania cierpiał przez niedopracowaną konstrukcję,
- TA1 (test Awei TA1), wprowadzające ANC do budżetowych modeli i zapewniające świetne trzymanie w uchu, z dobrym – ale nie dorównującym! – T19 brzmieniem.
Wszystkie powyższe modele łączą następujące kwestie: pomysł (każdy z nich wyróżniał się jakąś cechą, od parametrów po budowę) i niski koszt zakupu. Wygląda na to, że ktoś w Awei mocno kombinuje, jak pogodzić niską cenę z czymś, co pozwoli odszukać ich słuchawki w zalewie innych niedrogich TWS-ów.
Podobnie jest w przypadku Awei T35, będącego bohaterem dzisiejszego testu – znajdziemy tu miks kuszącej ceny z wabikiem w postaci trybu gamingowego o parametrach niemal tak dobrych, jak w przypadku „profesjonalnych” TWSów tego rodzaju (zobacz test Razer Hammerhead True Wireless).
W oficjalnym sklepie marki na Aliexpress za Awei T35 zapłacimy 180 zł dzięki kuponowi AWEI2222.
Awei T35: specyfikacja i budowa
- Bluetooth: 5.0
- Rozmiar przetwornika: 10 mm
- Czułość: 114 dB
- Pasmo przenoszenia: 20 Hz-20 kHz
- Kodek: SBC, AAC
- Tryb gamingowy 65 ms
- Sterowanie: dotykowe (1 tapnięcie/podwójne/potrójne/długie naciśnięcie)
- Czas pracy słuchawek: do 5 godzin
- Czas pracy z etui: do 28 godzin
- Odległość działania:> 10 m
- Powiadomienia słuchawek: komunikaty głosowe w języku angielskim
- Etui z ładowaniem USB-C
Specyfikacja jak na słuchawki, które możemy kupić za 180 zł, jest całkiem niezła – zwłaszcza dla kogoś, kto potrzebuje lekkiego modelu z solidnym trybem gamingowym.
Jak już wspomniałem, T35 mogą pochwalić się opóźnieniami na poziomie 65 ms – to jedynie o 5 ms więcej niż Hammerhead TWS, popularny model dla graczy od Razera, za który przyjdzie nam zapłacić dwukrotnie więcej.
Na pokładzie nie zabrakło rozbudowanego, dotykowego sterowania (z jedną irytującą wadą, o której wspomnę omawiając komfort użytkowania), obsługi AAC, portu USB-C, możliwości korzystania z jednej słuchawki.
Czego zabrakło? Nie mamy co liczyć na aptX, ANC czy aplikację, ale w kwocie poniżej 200 zł i przy nakierunkowaniu na gaming trudno wymagać, by Awei T35 radziły sobie ze wszystkim.
Tym, co odróżnia recenzowany model od zdecydowanej większości konkurentów będzie … niecodzienna budowa.
Zresztą spójrzcie sami: etui nie dość, że zbudowano na przekór tradycyjnym, to jeszcze jego front ozdobiono diodami w rodzaju kocich oczu – choć dla mnie przypominały one raczej oczy Optimusa Prime (to w czasie, kiedy sygnalizują świecąc na biało ładowanie „pąków” wewnątrz etui) bądź któregoś z Deceptikonów (czerwona poświata po podpięciu etui do ładowarki).
Warto dodać, że dziwna konstrukcja etui ma więcej zalet, niż wad: słuchawki wyjmiemy z niego błyskawicznie i bez żadnych problemów z ich uchwyceniem (odkładanie również jest niekłopotliwe), natomiast w razie upadku mamy 99% pewności, że czeka nas poszukiwanie „pąków”, które w takich sytuacjach wypadają z niego jak z procy.
Awei T35 otrzymujemy w standardowym dla tej marki, czarno-żółtym opakowaniu, skrywającym same słuchawki i etui, dwie pary dodatkowych, silikonowych nakładek w różnych rozmiarach, krótką instrukcję obsługi i przyzwoitej długości przewód USB-C. Tylko i aż tyle.
Producent zasługuje na brawa za świetnie spasowane etui, które mimo nietypowej klapki jest solidne i nie ma zbędnych luzów.
Reasumując: Awei postawiło na tryb gamingowy i rozbudowane sterowanie przy zastosowaniu standardowych materiałów, baterii i kodeków.
To oczywista sztuka kompromisu, trzymająca w ryzach cenę tego modelu.
Awei T35: komfort użytkowania
Choć opakowanie ładujące nie jest najmniejsze, to dzięki dobremu wyprofilowaniu i zaokrąglonym krawędziom jego noszenie w kieszeni jeansów jest bezproblemowe.
Podobnie „pąki” bez trudu wyjmiemy z etui, a ich kształt (przypominający Huawei FreeBuds 4i, które przypominają z kolei sami wiecie jaki model) jest dobrze dopasowany do ucha i pozwala słuchać muzyki przez długi czas bez najmniejszego dyskomfortu.
Podoba mi się rozsądnie zaprojektowane sterowanie, które realizujemy poprzez dotykowe komendy:
- pojedyncze tapnięcie dowolnej słuchawki w czasie połączenia – odebranie,
- przytrzymanie przez 2 s – odrzucenie połączenia,
- pojedyncze tapnięcie podczas odtwarzania muzyki – play/pauza,
- podwójne tapnięcie lewej słuchawki – poprzedni utwór,
- potrójne tapnięcie lewej słuchawki – wywołanie asystenta głosowego,
- podwójne tapnięcie prawej słuchawki – następny utwór,
- potrójne tapnięcie prawej słuchawki – tryb gamingowy,
- długie przytrzymanie lewej słuchawki – zmniejszenie głośności,
- długie przytrzymanie prawej słuchawki – zwiększenie głośności.
Dzięki tak rozbudowanym komendom nawet bez dedykowanej aplikacji łatwo opanujemy sterowanie.
Warto dodać, że jako zestaw do połączeń głosowych Awei T35 sprawdzają się dobrze: nie miałem żadnych kłopotów ze słyszalnością i zasięgiem, a stabilny Bluetooth pozwalał kontynuować rozmowy nawet po przejściu do innego pomieszczenia przy pozostawieniu telefonu za ścianą.
Tym, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji, był fatalny zwyczaj odczytywania powiadomień o przełączeniu trybu (z gaming na music i odwrotnie) czy połączeniu zestawu ze smartfonem na maksymalnej głośności! Początkowo myślałem, że to wina zbyt wysokiego jej ustawienia na słuchawkach – niestety, nawet po zmniejszeniu do minimum poziom głośności komunikatów dosłownie ogłuszał.
Szkoda, że tak drobna kwestia potrafi utrudnić korzystanie ze słuchawek – żeby chronić słuch zmieniałem tryb ich pracy po wysunięciu z uszu obu „pąków”, a chyba nie o to chodziło producentowi.
Jak brzmi Awei T35?
Niestety trzeba powiedzieć wprost, że aktywowanie trybu gamingowego (trzykrotne tapnięcie w prawą słuchawkę) nie jest obojętne dla jakości brzmienia… W zasadzie sprowadza się to do wyboru – szybsza reakcja powiązana z tym, co widzimy na ekranie smartfona albo lepszy dźwięk.
Na czym polega owa „lepszość”? Otóż tryb gamingowy jest bardziej suchy, ale nie przekłada się to na analityczność brzmienia, lecz raczej na ujęciu nieco z uśmiechu Romana na pasmach korektora.
Nie jestem wytrawnym gamerem mobilnym i poza odstresowaczem w postaci Empires & Puzzles: Epic Match 3, na moim smartfonie nie znajdziecie żadnej innej gry. Tym większe było moje zdziwienie, kiedy zorientowałem się, że nawet w zwykłej turówce różnica pomiędzy trybem muzycznym a gamingowym jest zauważalna od razu po uruchomieniu!
Rezultat w postaci przyśpieszenia efektu dźwiękowego, jaki odpowiada m.in. za trafienie przeciwnika, jest zaskakująco wyraźny – choć T35 całkiem dobrze radzą sobie z opóźnieniami nawet w trybie muzycznym, to uruchomienie „gaming mode” realnie podnosi wrażenia z gry na wyższy poziom.
Najwięcej radochy Awei T35 dał mi jednak podczas … streamingu wideo. Po sparowaniu z tabletem zauważamy, jak przyjemne może być mobilne oglądanie seriali na Netflix czy filmików na You Tube – głos jest świetnie zsynchronizowany z tym, co widzimy na ekranie i nie ma irytującego efektu, w którym postać wypowiada słowa, a my słyszymy je odrobinę później.
Pod względem opóźnień Awei odwaliło kawał dobrej roboty i aż szkoda, że podobnie nie udało się opanować brzmienia – mielibyśmy wtedy do czynienia z ciekawym i uniwersalnym wyborem w kwocie do 200 zł.
Jeśli szukacie słuchawek, które będą nawiązywały brzmieniem do Awei T19, to muszę Was zmartwić – T35 nie mają powodów do wstydu, ale pod tym względem stanowią raczej typowego średniaka. W czym tkwi problem? Otóż mamy tu do czynienia z mało angażującym rodzajem grania, które nie wyróżnia się niczym od innych przeciętniaków w tej kategorii cenowej.
Awei T35 prezentuje typ reprodukowania muzyki, który pozbawiony jest zarówno mocnego, rozrywkowego przekazu, ale też szczegółowego, analitycznego brzmienia.
Najogólniej mówiąc ten model najlepiej sprawdzi się w uszach osób, które słuchają współcześnie produkowanej muzyki popularnej – każda bardziej ekstremalna muzyka momentalnie wychwyci wady T35:
- w przypadku metalu, zwłaszcza starszego, razi kartonowe brzmienie,
- klasyka cierpi przez brak przestrzeni i rozpiętości tonalnej,
- rock, zwłaszcza sprzed XXI wieku, traci jędrność i plastyczność.
Sporo winy jest tu po stronie przeciętnego basu, który nie dość, że nie potrafi zejść dość nisko, to jeszcze nie ma szans, żeby zawibrował jak choćby Onyx Ace (test Tronsmart Onyx Ace), który jest wyceniony na około 30$.
Gdybym miał powiedzieć najkrócej, kto będzie zadowolony z brzmienia Awei T35, powiedziałbym, że te osoby, które radość z grania przedkładają nad brzmienie muzyki oraz te, które słuchają przede wszystkim współczesnego popu.
Czy warto kupić Awei T35?
Awei T35 to słuchawki, które stawiają niemal wszystko na jedną kartę, atakując osoby zainteresowane trybem gamingowym i nowoczesnym designem etui. To niezła (i szczerze mówiąc uzupełniająca się) taktyka, która powinna przynieść sensowne skutki, bo gaming mode w tych słuchawkach jest zaskakująco dobry, a obudowa może się podobać.
Jeśli jednak szukasz TWSów przede wszystkim do słuchania muzyki (a filmy/seriale i gry stawiasz na samym końcu potrzeb) to bez trudu znajdziesz lepsze modele, choćby w postaci wspomnianych już Awei T19, a jeśli zechcesz zapolować, to Huawei FreeBuds 3i z polskiej dystrybucji (ManiaKalny test Huawei FreeBuds 3i), które już teraz można kupić za 199 zł.
Muszę przyznać, że odczuwam niedosyt: gdyby brzmienie T35 poszło nie w kierunku przeciętnych T10C, a ciekawych T19, recenzowany model mógłby liczyć na sporo wyższą notę.
Niestety (a może na szczęście?) dobry tryb gamingowy, ekstrawagancki design i niska cena to jak na słuchawki True Wireless nieco za mało.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.