TicWris GTX: test taniego smartbanda dla fanów Gnucci, Hugo Bassa i Versaca! Z daleka przykuwa wzrok, z bliska – razi wyświetlaczem TFT. Czy poza unikatową konstrukcją i odczytem ciśnienia krwi znajdziemy tu coś ciekawego?
Kospet nie próżnuje! To jedna z tych marek, która atakuje co chwila nowymi modelami smartwatchy (choć mówiąc poważnie większość z nich to przerośnięte smartbandy z różnymi problemami) i stara się wywalczyć swoje miejsce na rynku.
Dopiero co na naszych łamach recenzowaliśmy dwóch przedstawicieli budżetowych, lekko opancerzonych urządzeń tej marki:
- Raptor (test Kospet Raptor),
- Rock (test Kospet Rock),
a tu niespodziewanie tylnymi drzwiami dobił się do nas kolejny Kospet, tym razem incognito!
Uśmiałem się przy tym nieźle, choć tak naprawdę niezbyt było mi do śmiechu – po kilku testach tanich opasek człowiek ma ochotę przerzucić się na coś z górnej półki (choćby nowego Suunto 9 Peak) i znów zacząć wierzyć, że smartwatche rzeczywiście mogą się do czegoś przydać 😉
Nic z tego. Kospet nie odpuszcza i idzie drogą wyznaczoną przez inne marki: Toyota ma Lexusa, Huawei – Honora (ok, tu do czasu), Xiaomi – Huami a Kospet … TicWrisa.
Takie zagranie z nazwą wbrew pozorom otwiera spore pole manewru – unikamy obciążenia dotychczasowym dorobkiem marki i mamy czystą kartę! TicWris chce ją wykorzystać stawiając przede wszystkim na design.
To jeden z tych zegarków, wobec których trudno przejść obojętnie: w czasie testów spotykałem się z sytuacjami, kiedy znajomi sami podpytywali, co noszę na nadgarstku. Projekt jest ciekawy i Kospet kusi przede wszystkim lekko zakrzywionym ekranem (nie aż tak, jak w słynnej Nubii Watch) i taflą szkła na froncie, która wygląda tak okazale, jakby skrywała co najmniej AMOLED.
Niestety, czar znika po włączeniu wyświetlacza…
No właśnie – w tym cały problem z GTX, że to smartwatch, który kojarzy się najmocniej z koślawymi podróbkami znanych marek, takich jak Adidos, Niki czy Hugo Bass… A może TicWris – poza designem – ma nas jeszcze czym uwieść? Sprawdzamy, co nam może zaoferować urządzenie wycenione na około 35$.
Na Gearbest za TicWris GTX w regularnej cenie zapłacimy 35-40$.
TicWris GTX: specyfikacja
- Ekran: TFT
- Wersja Bluetooth: 5.0
- Rozdzielczość ekranu: 170*320 px
- Rozmiar ekranu: 1.91 cala
- Wodoodporność: IP68
- Funkcje śledzenia: monitoring tętna, krokomierz, powiadomienie o bezczynności, monitorowanie snu, pomiar ciśnienia krwi
- Zgodna wersja systemu: IOS 9.0 i nowsze, Android 5.1 i nowsze
- Pojemność baterii: 300 mAh
- Czas czuwania: 30 dni
- Czas pracy: do 10 dni
- Materiał paska: TPU
- Materiał koperty: plastik + aluminiowa ramka wewnątrz
- Kształt tarczy: prostokątna, zaokrąglona
- Wymiary: 5.70 x 3,00 x 1,20 cm, szerokość paska 30 mm
- Zegarek nie obsługuje języka polskiego, ale dedykowana aplikacja już tak
- Uwagi: 9 trybów sportowych do wyboru, powiadomienia
GTX jest jednym z wielu budżetowych urządzeń, jakie pracują pod kontrolą procesora RTL8762c, wspieranego przez 128 KB pamięci operacyjnej i 128 MB wbudowanej. Jak można się domyśleć, ten zestaw nie sprawia, że TicWris staje się demonem prędkości, ale też trudno zarzucić mu coś konkretnego w kwestii responsywności.
Cieszy niezła norma odporności na wodę (IP 68, czyli całkowita odporność na zanurzenie), która w przeciwieństwie do wzmocnionego Rocka pozwala nam brać prysznic z zegarkiem na ręku bądź pływać w basenie.
Niestety, nic nie tłumaczy jedynie 9 trybów sportowych, które dodatkowo są dość dziwnie skomponowane – ale to temat na odrębny akapit, gdzie będziemy mówili o wiarygodności pomiarów wykonywanych przez TicWris.
TicWris GTX: ciekawy design, solidne wykonanie i przeciętne materiały
Zegarek otrzymujemy w całkiem zgrabnym opakowaniu, które poza samym smartbandem skrywa ładowarkę (dwa piny, które przy obudowie GTX utrzymuje silny magnes) i niewielką instrukcję.
Warto dodać, że na wyświetlaczu znajdziemy fabrycznie naklejone szkło (czy gruby plastik, sądząc po tym, jak szybko się niszczy), chroniące przed uszkodzeniami – niestety, jest ono na tyle słabej jakości, że samo łapie rysy błyskawicznie.
Za to sam TicWris jest świetnym przykładem taniego zegarka, który wygląda ciekawie i sprawia wrażenie sprzętu droższego, niż w rzeczywistości. To zasługa ogromnego jak na klasę urządzenia wyświetlacza (1.91), który dodatkowo jest efektownie zakrzywiony. Efekt jest świetny, ale trzeba powiedzieć wprost, że traci na mocy, kiedy przyjrzymy mu się bliżej.
Winna jest za to przede wszystkim zastosowana technologia TFT – gdyby udało się upchnąć tu AMOLEDa, jestem pewien, że spora część użytkowników wybrałaby go w ciemno nawet mimo problemów z analityką. Na dodatek dolna ramka wyświetlacza jest zaskakująco gruba, a szkoda, bo trzy pozostałe są na niezłym poziomie.
To właśnie dół urządzenia skrywa wystający, wciskany przycisk służący do wybudzania/wyłączania ekranu. Choć wydaje się to dziwne, to działa zaskakująco dobrze, szybko i z wyraźną sprężystą reakcją.
Zakrzywiony ekran wymusza również delikatny łuk tylnej części, co w zestawieniu z nietypowo mocowanym paskiem (nie na teleskopach, a na … wkrętach) sprawia, że nie każdy będzie zadowolony z tego, w jaki sposób całość opina nadgarstek.
TicWris układa się nieco inaczej, niż typowy zegarek, a sytuacji nie poprawia szeroki, 3 cm pasek, który wykonano z przeciętnej jakości grubej gumy.
Takie rozwiązanie przeszkadza i choć nie mam problemów z całodziennym noszeniem budżetowych opasek na ręku, to GTX wywoływał uczucie ciepła i dyskomfortu.
Reasumując: mamy tu do czynienia z miksem przeciętnych materiałów, śmiałego designu i wyświetlacza, który demaskuje prawdziwą cenę TicWris GTX.
Wrażenia z użytkowania i rzetelność pomiarów
TicWris oferuje proste sterowanie, oparte na mechanizmie przesuwania po tarczy zegarka:
- przesunięciem w dół włączymy szybkie ustawienia (jasność – skala w 5 stopniach, tryb nie przeszkadzać, znajdź telefon i przejdź do ustawień,
- ruch w górę uruchamia główne menu (State – dystans, kroki i kalorie, Heart Rate, Blood pressure, Sport – tylko 9 dyscyplin!, Sleep – jedynie czas snu, Notice – kilka ostatnich powiadomień, QR Code, Timer, Count down, Settings – Theme, Bright screen time i System),
- ruch prawo-lewo przemieszcza nas między ekranami – główna tarcza, stan, mierzenie tętna, mierzenie ciśnienia.
Jak widzimy, nie ma tego zbyt wiele, a dodatkowo znajdziemy tu kilka irytujących rozwiązań: powiadomienia nie są wyświetlane na liście, ale w formie cyfra oznaczająca ilość/po tapnięciu pierwsze powiadomienie i nazwa kontaktu/po kolejnym tapnięciu kilka pierwszych słów bez możliwości zobaczenia reszty.
Za każdym razem musimy się naklikać, zamiast zobaczyć listę powiadomień, która po tapnięciu konkretnego odsłaniałaby coś więcej, niż kilka początkowych słów. Przeszkadza też rozstrzelenie czcionki wszędzie tam, gdzie pojawiają się polskie znaki.
Kolejne utrudnienie jest związane z ilością dostępnych treningów do monitorowania: znajdziemy ich tam jedynie 9 (bieganie, spacer, wspinaczka, rower, piłka nożna, koszykówka, pływanie, badminton, pingpong) i producent nie przewidział żadnego uniwersalnego trybu, który można by zastosować na przykład do treningu siłowego czy fitness!
Muszę przyznać, że wyniki z mierzenia aktywności przez TicWris przekonały mnie jednoznacznie, że i tak 9 trybów treningów to dla tego urządzenia stanowczo za dużo.
Zresztą, spójrzcie sami na poniższe wartości…
Kroki w dziennej aktywności (praca, codzienne obowiązki, 20 minutowe bieganie):
- TicWris 9121,
- Rogbid Pro – 11400,
- Huawei Zdrowie z telefonu – 12534.
Bieganie na bieżni:
- Polar H10 – 137 tętno max, 128 średnie, 254 kcal,
- TicWris – pokazuje jedynie czas trwania i ilość kroków!
Jak widzicie, nie było sensu dalszego testowania tego modelu jako zegarka sportowego – po prostu zakładamy, że to urządzenia dla fanów mody i nietypowych dodatków, a nie sportowców.
Przejdźmy do pomiarów ciśnienia krwi. Przy podanym przez ciśnieniomierz wyniku 132/86 TicWris wskazał 137/88. Pomiar jest względnie w porządku, o ile nie zapomnimy o kalibracji w F Fit. Wystarczy sprawdzić nasze ciśnienie krwi wiarygodnym aparatem i wpisać jego wartość w aplikacji, po czym dokonać pomiaru zegarkiem – ot i cała magia:)
Co najbardziej zabawne, w sytuacjach typowych, kiedy ciśnienie nam nie wariuje i utrzymuje się na stabilnym poziomie, zbliżonym do skalibrowanego, wyniki są dość dokładne (a przynajmniej na tyle, że nie dają powodów do zmartwień).
Problemy zaczynają się wówczas, gdy poruszamy ręką podczas odczytu lub jesteśmy w trakcie wysiłku: w takich sytuacjach wyniki GTX nie mają już większego znaczenia.
TicWris GTX i aplikacja F Fit
Mówisz Kospet, myślisz: Da Fit? Nie tym razem! TicWris obsługujemy poprzez aplikację o dźwięcznej nazwie F Fit, która niestety nie grzeszy ani projektem, ani zbytkiem funkcji.
Zacznę od tego, za co można F Fit pochwalić: otóż będzie to zakładka, w której możemy dodawać własne przypomnienia, które poza alarmem o „zasiedzeniu” obejmują przypomnienie o piciu, lekach i spotkaniu. Drobiazg, ale dla osób wdrażających się w regularne przyjmowanie leków bardzo przydatny.
Reszta to standard, do którego przyzwyczaiły nas apki do zarządzania budżetowymi smartwatchami.
Główny ekran aplikacji wita nas informacją o ostatniej synchronizacji urządzenia, danymi dotyczącymi bieżącej aktywności (liczba kroków, dystans, kalorie), wykresem tętna ze wskazaniem ostatniego pomiaru, czasem snu z wykresem (nagana za wybitne tłumaczenie w rodzaju głębokość, płytkość i … trzeźwy), ruch (treningi z przeglądaniem w kalendarzu po dacie, które utrudnia fakt, że trening w danym dniu nie jest oznaczony w żaden sposób, musimy więc przeklikiwać kolejne dni w poszukiwaniu tego, z którego chcemy sprawdzić zapisane dane!), ciśnienie krwi (bez wykresu w czasie, jedynie wskazania z manualnych pomiarów w danym dniu, które – podobnie jak rezultaty treningu – równie trudno odszukać).
Kolejny ekran obejmuje ustawienia urządzenia: uruchamianie w tle, powiadomienia, przypomnienia, aktywację wyświetlacza ruchem nadgarstka, synchronizację z Google Fit, znajdowanie zegarka, kontrola migawki aparatu smartfonu, formaty miary i temperatury.
W zakładce Care możemy podglądać dane dodanych w aplikacji znajomych.
Ostatnia sekcja, Mój, obejmuje dane osobiste (waga, wzrost, wiek itp), ustawienia docelowej liczby kroków czy opcję aktualizacji oprogramowania (w czasie około dwutygodniowych testów nie pojawiła się żadna).
Dlaczego nie przepadam za tą apką? Przede wszystkim:
- prezentuje mało wiarygodne wyniki,
- nie oferuje żadnych dodatkowych tarcz do zegarka (w którym mamy wgrane jedynie 5!),
- nie posiada wykresów ani zestawień aktywności czy ciśnienia w czasie (jedyny oferowany wykres dotyczy tętna),
- jest zabawnie przetłumaczona i uboga w analitykę zdrowotną.
Nie sądziłem, że wykrztuszę to z siebie – wolałbym, żeby TicWris pracował po kontrolą Da Fit.
Czy warto kupić TicWris GTX?
TicWris GTX to jedno z tych urządzeń, które pozostawiają po sobie niedosyt – nie w kontekście konieczności zwrotu po teście, ale tego, że są straconą szansą.
W obecnym kształcie to zegarek, który zaakceptują jedynie osoby chcące mieć na nadgarstku nietypowe i wyróżniające się z tłumu, budżetowe urządzenie. GTX ma rację bytu jako gadżet modowy (coś w stylu tych kuriozalnych chińskich sikorów z tarczą wielkości spodka od filiżanki do kawy) – o ile ktoś jest zwolennikiem tego rodzaju mody.
Każde inne zastosowanie, jakiego wymagamy od wearables, skazane jest na porażkę:
- ciśnienie krwi zmierzymy względnie wiarygodnie jedynie w warunkach jego stabilności i jest ono podejrzane bliskie temu, co wprowadzimy podczas kalibracji,
- powiadomienia tekstowe są rozstrzelone (spacja przed i po każdym polskim znaku) i urwane po kilku słowach,
- analiza sportów jest szczątkowa – brak zestawienia tętna i spalonych kcal!
- tętno jest mierzone względnie wiarygodnie podczas spoczynku, ale nawet w tak ułatwionych warunkach występuje tendencja do jego zawyżania,
- aplikacja jest gorsza nawet od Da Fit (niewiele ustawień, brak dodatkowych tarcz, w kalendarzu brak oznaczeń, kiedy trenowaliśmy itp.),
- funkcja krokomierza również przerosła Ticwrisa.
Trochę szkoda, bo marka sama strzeliła sobie w zegarek i fajny pomysł pogrążyła budżetowa bylejakość.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.