Czy warto kupić flagowca w 2021 roku? Sam to zrobiłem i uważam, że odpowiedź w większości przypadków brzmi „zdecydowanie nie”. Dlaczego? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć wszystkim, którzy nadal się nad tym zastanawiają.
Ten tekst nie będzie recenzją Samsunga Galaxy S21 po pół roku, którą miał być początkowo. Być może o taką pokuszę się po premierze flagowych składaków z Korei, a może dopiero przy okazji debiutu Galaxy S21 FE. To będzie raczej luźny zbiór przemyśleń na temat topowych smartfonów w 2021 roku. Oraz o tym, dlaczego nie warto ich kupować.
Czy warto kupić flagowca w 2021 roku? Gorący pomysł, przyjacielu
Zacznę od najbardziej oczywistego problemu, który trapi dosłownie każdego flagowca z 2021 roku. Nagrzewanie. Choć Exynos 2100 i tak jest sporo lepszy od Snapdragona 888, to przy 40-stopniowych upałach w kraju mojego zamieszkania i tak grzeje się, jak szalony.
Throttling występuje i choć jest akceptowalny, to w ostatecznym rozrachunku bardziej płynny jest położony obok S21 średniak. Dotarliśmy do momentu, w którym mocy mamy za dużo – albo chłodzenia za mało.
Odprowadzanie ciepła to dopiero pierwszy zarzut, który mogę postawić flagowym urządzeniom w 2021 roku. Po przesiadce na Chromebooka smartfon stał się moją jedyną konsolą do gier. Wcześniej był główną, ale teraz poświęcam mu cały wolny czas, który akurat mam na granie. Czy taki realme 6 Pro lub OnePlus Nord CE jest gorszym narzędziem w rękach mobilnego gracza? Nie, skąd tak absurdalny pomysł.
Dwa powyższe urządzenia przyszły mi do głowy jako pierwsze, bo akurat miałem możliwość z nich korzystać w podobnych temperaturach. Możesz mi wierzyć, możesz wyśmiać, ale nie zmieni to faktu, że przy maksymalnej jasności ekranu w pełnym słońcu w Pokemon Go oba są płynniejsze, niż flagowy Galaxy S21. I zdecydowanie płynniejsze. Aha, byłbym zapomniał – naładujesz je szybciej, a odpowiednią ładowarkę dostaniesz w zestawie.
Skoro już jesteśmy przy baterii, to wszystkie flagowce z 2021 roku mocno zawodzą pod tym kątem. Nawet modele z ogniwem 5000 mAh radzą sobie co najwyżej w porządku, a zadowalający czas pracy oferują dopiero modele dla graczy. Te z kolei średnio przemawiają do mnie wyglądem, ale to akurat temat na inny tekst. Przy okazji – miałem już do czynienia z chłodniejszym telefonem z ładowaniem 65 W, niż S21 z 25 W – podczas ładowania, rzecz jasna.
Ekran we flagowcach przestał już być argumentem
Czy Samsung Galaxy S21 ma lepszy ekran, niż Redmi Note 10 Pro? Pewnie tak. Czy da się to zauważyć na co dzień, bez uciekania się do pomiarów i bezpośredniego porównania ich w tym samym świetle? Hmmm, to już trudniejsze pytanie. Zasadniczo po przesiadce i kilkunastu minutach nie ma już szans, żebyś zauważał różnicę. 120 Hz, panel AMOLED i podobna rozdzielczość robią swoje.
Podczas premier producenci zarzucają nas parametrami ekranów o jasności Słońca, czerniach piekielnych otchłani i kątach widzenia zaprzeczających prawom fizyki. Pewnie nawet mają rację, ale na dobrą sprawę (prawie) żaden z nas tego nie zauważy. Oczywisty i prawdziwy argument stojący za zakupem flagowca dla ekranu sprzed kilku lat jest już kompletnie nieaktualny.
Różnicę da się jeszcze zauważyć w przypadku czytnika linii papilarnych. Ten ze wspomnianego Norda CE jest okej, ale nic ponadto. Ten z Samsunga Galaxy S21 jest absolutnie nie do pobicia i nie myli się nigdy. I pisząc nigdy, mam na myśli naprawdę nigdy. Mogę się o to kłócić godzinami, ale nigdy w życiu nie miałem szybszego i dokładniejszego skanera odcisków palców. Wliczam w to te na obudowie, nie tylko w ekranie.
No dobra, to teraz porozmawiamy o aparacie
Samsung Galaxy S21 zdecydowanie nie jest najlepszym fotosmartfonem na rynku. Prawdopodobnie jest za to najlepszym kompaktowym fotosmartfonem na rynku. Podobny poziom prezentuje pewnie iPhone 12 Pro, ale nie miałem okazji tego sprawdzić na własnej skórze, więc się nie wypowiem. No dobra, ale czy robi lepsze zdjęcia, niż Samsung Galaxy M51? Odpowiedź jest prosta – w 99% przypadków, wcale nie.
To czym jest ten jeden procent? Ot, zdjęcie księżyca w pełni przy dużym powiększeniu. Przez pół roku z S21 zrobiłem nim ponad 3 tysiące zdjęć. W tym dwa takie, w którym warunki były naprawdę wymagające. Do tego należy doliczyć jeszcze półmrok – czy to w pomieszczeniach, czy przy szarówce wschodu słońca. Wtedy średniaki i tanie flagowce z Chin wywieszają białą flagę i dopiero topowe modele mają szansę sensownie sobie poradzić.
W każdym innym przypadku, może jeszcze poza portretowym wideo w trybie nocnym, średnia półka przy pomocy głównego obiektywu nie będzie specjalnie odstawać. W 2021 roku dopracowany tryb do zdjęć nocnych znajdziesz w każdym telefonie od tysiaka w górę, a przy zdjęciach za dnia różnicy na ekranie smartfona nie było widać już dobre 3 lata temu.
Moja konkluzja? Aparat jest argumentem za zakupem flagowego telefonu w 2021 roku, ale tylko wtedy, gdy naprawdę jesteśmy w stanie wykorzystać jego możliwości. A nie tylko wydaje nam się, że lubimy robić dużo zdjęć. Reszta to tylko marketing.
To czy warto kupić flagowca w 2021 roku? Ja już mam odpowiedź
W tym momencie możecie przecież zapytać, po jakiego diabła kupiłem sobie flagowca. Przecież mam regularny dostęp do każdego smartfona na rynku i mogę je testować do woli przed zakupem. Ano dlatego, że czasami fajnie jest poznać jakieś urządzenie dłużej, niż przez dwa tygodnie. Aktualizacje zmieniają sporo i dlatego raz na kilka lat kupuję sobie topowy model do prywatnego użytku.
Poprzednio był to iPhone X, który – delikatnie mówiąc – nie spełnił moich oczekiwań. Samsung Galaxy S21 zrobił to zdecydowanie lepiej, ale i tak niedługo się z nim pożegnam. Czas wrócić do średniaków i zobaczyć, co potrafią w dłuższej perspektywie.
Swoimi przemyśleniami o wyższości/ niższości średniaków i flagowców podzielcie się w komentarzu.
Ceny Samsung Galaxy S21
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.