Seria Huawei P50 po długich miesiącach oczekiwania została oficjalnie zaprezentowana. Znamy specyfikację, ceny i dostępność flagowców Huawei. Czy doskonały aparat wystarczy, by uratować producenta?
Trochę to trwało, ale Huawei udało się pokonać wszystkie problemy z dostępnością podzespołów i nareszcie są! Huawei P50 i Huawei P50 Pro zostały oficjalnie zaprezentowane na chińskim rynku. Prześwietlamy ich specyfikację i sprawdzamy, czy po premierze w Europie będą warte Waszego zainteresowania.
Huawei P50 Pro – nowy król mobilnej fotografii?
Zacznijmy od mocniejszego modelu. Huawei P50 Pro to piękny flagowiec z lekko zagiętym na krawędziach ekranem OLED o przekątnej 6.6 cala. Nie jest więc przesadnie duży jak na 2021 rok. Sama matryca ma rozdzielczość 2700 na 1228 pikseli, a obraz jest prezentowany w częstotliwości odświeżania do 120 Hz. Obudowa spełnia oczywiście normę IP68, nie zabrakło też głośników stereo.
Jeśli chodzi o podzespoły, to Huawei P50 Pro jest napędzany przez procesor Kirin 9000, (lub Snapdragon 888 4G, w zależności od wersji) ma 8 GB RAM, a na dane użytkownika przeznaczono 256 lub 512 GB. Wszystko działa oczywiście pod kontrolą HarmonyOS.
Jest też specjalna wersja z 12 GB RAM. Producent musi mocno wierzyć w optymalizację swojego systemu – to pokażą testy. Wykorzystana bateria ma pojemność 4360 mAh. Smartfona naładujemy przy pomocy ładowarki o mocy 66W, a ładowanie bez kabla jest możliwe przy pomocy 50W ładowarek bezprzewodowych.
Huawei P50 Pro to jednak głównie aparat, co mocno podkreślono wielkością wyspy na obiektywy. Większą ma chyba już tylko Xiaomi Mi 11 Ultra, który zresztą jest jego najważniejszym rywalem na polu mobilnej fotografii. Co ciekawe, na tylnym panelu nadal jest logo LEICA. Zgodnie z oczekiwaniami na tylnym panelu znajdziemy:
- Główna matryca ma rozdzielczość 50 MP, jest stabilizowana optycznie i obiektyw ze światłem f/1.8.
- Szeroki kąt to 13 MP sensor oraz obiektyw f/2.2. Moim zdaniem nie będzie miał szans w starciu z rozwiązaniem OnePlusa i Oppo.
- Teleobiektyw stawia na bardzo wysoką rozdzielczość 64 MP, oferuje 3.5-krotne zbliżenie optyczne i nawet 100-krotny cyfrowy. Ma też OIS.
- Całość ma wspierać 40 MP obiektyw monochromatyczny. Jego zadaniem jest poprawianie szczegółowości finalnego zdjęcia.
- Wszystkie wersje pojemnościowe mają 8 GB RAM.
Możliwości fotograficzne Huawei P50 Pro docenił DxOMark, wystawiając mu rekordowo wysoką notę.
Huawei P50 – tańszy, ale czy dużo gorszy?
Chiński producent tradycyjnie powinien mieć też coś dla tych, którzy szukają bardziej kompaktowego flagowca, który nadal ma świetny aparat. Niestety, tym razem Huawei P50 jest tylko minimalnie mniejszy. Różnice, które udało mi się wyłapać podczas koszmarnie lagującej chińskiej premiery to:
- Ekran ma częstotliwość odświeżania 90 Hz, a nie 120.
- Rozmiar samej matrycy to 6.5 cala, a chroniące ją szkło jest płaskie.
- Bateria zmalała do 4100 mAh, ale nadal mamy tak samo szybkie ładowanie.
- Waga urządzenia jest mniejsza o kilkanaście gramów – jest lżejszy nawet od iPhone 12 Pro.
Wygląda na to, że Huawei zdecydowało się natomiast na dokładnie ten sam zestaw aparatów. To naprawdę może być kapitalny wybór dla fana fotografii, ale czy cena zachęca do zakupu?
Cena i dostępność
Huawei zupełnie nie przejmuje się najwyraźniej spadkiem w rankingu największych producentów smartfonów na świecie, ponieważ ceny nowych flagowców ustalono na dość wysokim poziomie. Ciekawi mnie, czy wiara we własny ekosystem będzie na tyle mocna, by w Europie zdecydować się na podobnie odważną wycenę. W Chinach prezentuje się to następująco:
- Huawei P50 8 GB/128 GB – 4488 juanów (ok. 2680 złotych),
- Huawei P50 8 GB/256 GB – 4988 juanów (2975 złotych),
- Huawei P50 Pro 8 GB/128 GB – 5988 juanów (ok. 3570 złotych),
- Huawei P50 Pro 8 GB/256 GB – 6488 juanów (3870 złotych),
- Huawei P50 Pro 8 GB/512 GB – 7488 juanów (niecałe 4470 złotych),
- Huawei P50 Pro 12 GB/512 GB – 7988 juanów (4765 złotych),
- Huawei P50 Pro 12 GB/512 GB edycja specjalna – 8488 juanów (niecałe 5065 złotych).
Huawei P50 i Huawei P50 Pro będą dostępne w sprzedaży już od sierpnia. O polskiej premierze powinniśmy dowiedzieć się więcej na początku sierpnia.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.