Apple Watch ratuje życia na różne sposoby. Najświeższa historia opowiada o wypadku, który przyczynił się do szybkiej diagnozy pewnej posiadaczki smartwatcha z logo jabłuszka.
Opowieści dotyczące ratowania życia przez zegarki Apple Watch stały się już w sieci niemal codziennością – zawsze miło przeczytać o tym, że dzięki rozwojowi technologii czyjeś zdrowie (a często nawet życie) zostało ocalone. Dzieje się to dzięki funkcji wykrywania upadku, która w odpowiednim momencie wzywa karetkę pogotowia.
Funkcja ta jest domyślnie aktywna u wszystkich użytkowników powyżej 65 roku życia. Młodsi mogą ją włączyć w aplikacji dedykowanej Apple Watchowi w zakładce Alarmowe, SOS.
Wypadek z Apple Watch – szczęście w nieszczęściu
Tym razem przypadek pewnej kobiety – mieszkanki Florydy – był zgoła inny, choć wszystko zaczęło się bardzo podobnie. Raylene Hackenwerth przewróciła się i straciła przytomność, a zegarek wysłał swoją geolokalizację pod numer 911, podając ratownikom informacje o tym, gdzie powinni się udać.
Gdy Hackenwerth została przetransportowana do szpitala, tam okazało się, że w jej płucach rozwija się niebezpieczny guz, który wymaga jak najszybszego leczenia. Gdyby nie upadek, Raylene mogłaby jeszcze długo nie dowiedzieć się o swojej chorobie.
Można więc powiedzieć, że Apple Watch uratował kobiecie życie dwa razy. Choć zegarek oczywiście nie zdiagnozował nowotworu, przyczynił się do szybszego wykrycia guza.
Co ciekawe, nie oznacza to jednak wcale, że Apple Watch nie potrafi sam wykrywać chorób! W ostatnich tygodniach w sieci pojawiła się ciekawa historia pewnej amerykanki, której smartwatch wykrył i zaalarmował o pogarszającej się chorobie tarczycy:
Apple Watch niczym podręczny internista. Wykrywa objawy chorób zanim jeszcze o nich wiesz
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.