Huawei Matebook E to kompaktowy laptop 2w1 do mobilnej pracy. Wyróżnia go ekran OLED i wsparcie dla stylusa. Czy warto kupić Huawei Matebook E w obecnej cenie?
Na pierwszy rzut oka tegoroczny Huawei Matebook E jest świetnym urządzeniem dla wszystkich poszukujących kompaktowego sprzętu dwa w jednym do pracy w biegu i podróży.
Używam go od sześciu tygodni jako podstawowego narzędzia do pracy i mam już wyrobione zdanie na jego temat. Postaram się w tym materiale przedstawić Wam kilka argumentów przemawiających za jego zakupem i garść tych, które nakazują, abyście porzucili tę myśl i spojrzeli w stronę konkurencji.
Huawei Matebook E kosztuje obecnie 5699 złotych i jest dostępny na polskim rynku wyłącznie w jednej konfiguracji, a mianowicie z procesorem Intel Core i5-1130G7, 16 GB pamięci RAM typu LPDDR4x i SSD 512 GB NVMe PCIe. Z tych podzespołów jasno wynika, że to jednostka bardziej do użytku codziennego, aniżeli propozycja dla twórców.
Specyfikacja Huawei MateBook E
- Wyświetlacz: technologia OLED, przekątna 12.6 cali, rozdzielczość 2560 x 1600 pikseli, proporcje 16:10, dotykowy, odświeżanie 60Hz, jasność szczytowa 600 nitów, typowa jasność 400 nitów, wsparcie dla stylusa;
- Procesor: Intel Core i5-1130G7;
- Grafika: Intel Iris Xe
- RAM: 16 GB typu LPDDR4x;
- Nośnik danych: SSD 512 GB NVMe PCIe;
- System operacyjny: Microsoft Windows 11 Home;
- Kamera: frontowa 8MP, 13MP na tylnym panelu;
- Komunikacja: dwuzakresowa karta Intel Wi-Fi 6 i Bluetooth 5.1;
- Audio: cztery wbudowane głośniki, cztery mikrofony, combo mini-jack 3.5 mm;
- Złącza: 1x USB 3.2 typu C (Thunderbolt 4);
- Zabezpieczenia: Zintegrowany z włącznikiem czytnik linii papilarnych, brak wsparcia dla Windows Hello;
- Akumulator: 42 Wh.
Dla tych rozwiązań warto kupić Huawei Matebook E
Nie ma co ukrywać, OLED zawsze lepszy od panelu IPS, a już tym bardziej standardowego i na całe szczęście coraz rzadziej spotykanego TFT LCD. Dlatego też Huawei Matebook E wyposażony został w OLED-owy wyświetlacz charakteryzujący się przekątną 12,6 cala i rozdzielczością 2560 × 1600 pikseli.
Mamy tutaj panel o proporcjach 16:10, co zdecydowanie wpływa korzystnie na konsumpcję treści, ale niekoniecznie dobrze sprawdza się w pracy, gdzie proporcje 3:2 są jednak bardziej odpowiednie. Zdaje się jednak, że Huawei postawił na uniwersalność, co w gruncie rzeczy nie jest takie złe.
Głównym atutem zastosowanego wyświetlacza jest doskonała kalibracja kolorów, która sprawia, że Huawei MateBook E sprawdzi się zarówno podczas oglądania filmów, jak i pracy z oprogramowaniem graficznym, o ile będziecie w stanie zaakceptować oczywiście spadki wydajności, wynikające z zastosowanych podzespołów.
Wyświetlacz aż krzyczy bogactwem kolorów, a głęboka czerń jest niesamowita. Samo podświetlenie w trybie ręcznym też jest wystarczające, a tryb wysokiej jasności podbija na tyle mocno podświetlenie, że nie ma problemu z pracą na świeżym powietrzu w słoneczne dni.
Do pełni szczęścia zabrakło przede wszystkim wyższej częstotliwości odświeżania i to nawet ustawionej na sztywno, bo jednak 60 Hz sprawia, że widoczne są wszystkie szarpnięcia podczas scrollowania stron internetowych, czy też dokumentów tekstowych i innych treści. Tym bardziej że wielu konkurentów ma do zaoferowania 90 lub nawet 120 Hz.
Niski poziom częstotliwości odświeżania niesie ze sobą pozornie jeszcze jeden problem, a mianowicie ten związany z obsługą Huawei M-Pencil (2. generacji), a mianowicie opóźnienia. Nie mam go na stanie, więc nie mogłem sprawdzić, czy faktycznie tak jest, dlatego też jest to wyłącznie moje przypuszczenie. Sama reakcja na dotyk jest jednak prawidłowa.
Bardzo dobry jest w tym tablecie system audio, gdyż zastosowano zestaw czterech głośników umieszczonych na krótszych ramach. Docenić trzeba wysoki poziom głośności, jak również zbalansowane brzmienie dzięki, któremu niskie, średnie i wysokie tony są bardzo dobrze słyszalne, przez co słuchanie muzyki i oglądanie filmów jest czystą przyjemnością. Jestem jednak daleki od stwierdzenia, że jakością miażdży Surface 8 Pro.
Docenić trzeba fakt, że w zestawie sprzedażnym znajduje się dedykowana klawiatura, która jest wręcz niezbędna do korzystania z tabletu Huawei MatrBook E w trybie laptopa, gdyż tablet nie ma nóżki. Po podpięciu można ustawić urządzenie pod kątem od 110 do 160 stopni, co przekłada się na całkiem komfortowe korzystanie.
Niestety jest to klawiatura, której daleko do ideału, a za spore niedopatrzenie ze strony producenta uznać trzeba brak podświetlenia, a także mało precyzyjny gładzik. To ostatnie dziwi mnie najbardziej, gdyż Huawei słynie przecież ze świetnych płytek dotykowych. Klawiatura ma też tendencję do uginania się podczas pracy na kolanach, przez co trzymając nadgarstki na wydzielonych strefach, klikamy lewy / prawy klawisz.
Pod względem konstrukcyjnym tablet zdecydowanie wyróżnia się smukłą obudową o grubości nieprzekraczającej ośmiu milimetrów, przy wadze raptem 709 gramach. To zdecydowanie trzeba docenić, gdyż na wyposażeniu jest przecież aktywne chłodzenie. Niska waga nie wzięła się jednak znikąd, gdyż jest to pokłosie wykorzystania tworzywa sztucznego do produkcji obudowy.
Tablet ma magnetyczną ramkę służącą do podpięcia stylusa i ładowania go. Na lewym boku jest wpuszczony w obudowę czytnik linii papilarnych zintegrowany z włącznikiem, co przekłada się na całkiem wygodne zabezpieczenie danych. Fajnie, że po naciśnięciu zasilania nie ma konieczności ponownego przykładania palca w celu odblokowania.
Kilka ważnych powodów, dla których nie warto kupić Huawei Matebook E
Ogromnym rozczarowaniem jest czas pracy na pojedynczym cyklu ładowaniu, który niestety jest zdecydowanie za krótki i nie daje komfortu użytkowania, zdała od gniazdka sieciowego.
Średni czas, jaki udaje mi się wykręcić na zasilaniu bateryjnym to około 3.5 godziny, przy jednoczesnej pracy z edytorem tekstu, słuchaniem muzyki z YT Music lub Spotify i otwartymi kilkunastoma kartami w przeglądarce Chrome. Jasność niemal zawsze mam na poziomie około 40%, a tryb oszczędzania energii aktywuje się automatycznie, gdy zostaje 20% naładowania akumulatora.
Jeśli nie daj Boże, zechcecie się rozerwać w podróży i sobie pobrać, to czas pracy drastycznie się skraca. Dobrym przykładem jest mój syn, który na trasie Szczecin — Gdańsk (podróż trwa około pięć godzin), był w stanie pograć siebie w Minecrafta przez raptem dwie godziny. Warto tutaj zaznaczyć, że połączenie internetowe było nieaktywne, dźwięk płynął przez słuchawki, a jasność została podkręcona na niemal ¾ możliwości.
Oznacza to mniej więcej tyle, że jeśli wybieracie się w podróż służbową i macie zamiar pracować, to koniecznie wybierajcie środki lokomocji ze swobodnym dostępem do źródła zasilania, bo inaczej może być naprawdę nieciekawie, tym bardziej że na wyposażeniu jest tylko jeden port USB typu C.
I tak płynnie przeszliśmy do kolejnej niewybaczalnej wady, a mianowicie portów na obudowie, których jest, jak na lekarstwo. Wszak jedno USB typu C (Thunderbolt 4), które przez większość czasu jest zajęte, skutecznie utrudnia możliwość podłączenia urządzeń peryferyjnych.
Czy zatem warto kupić Huawei MateBook E?
Pomimo tego, że lubię markę Huawei i cenię sobie ich urządzenia, jak również szanuję za wolę walki o klienta, to tak w przypadku Huawei MateBook E mam nieodparte wrażenie, że zbyt wiele rzeczy poszło nie tak, jak powinno, przez co nie mogę go polecić z czystym sumieniem.
Owszem nie znajdziecie drugiego podobnego tabletu z Windowsem na pokładzie, gdyż stosunek ceny do papierowej specyfikacji został zachowany.
Największą przewagą nad bezpośrednim konkurentem, a mianowicie Surface Pro 8 firmy Microsoft jest dedykowana klawiatura w zestawie sprzedażowym, a także SSD o pojemności 512 GB. Problem jednak w tym, że nawet w przypadku zalet zawsze jest coś, co winno być lepiej zrobione.
I tym samym Huawei MateBook E to jedynie poprawny, aczkolwiek bardzo interesujący i zarazem kruszący sprzęt. Jeśli zatem jesteście w stanie zaakceptować jego niedoskonałości, to być może okaże się, że będziecie z niego zadowoleni. Czy zaryzykujecie?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.