Nothing Phone 1 to jeden z najbardziej oczekiwanych telefonów 2022 roku. W mojej recenzji odpowiadam na pytanie, czy warto go kupić. To smartfon unikalny, ale czy wybitny?
Miałem okazję spędzić niemal miesiąc z Nothing Phone 1 jako moim głównym i prywatnym smartfonem. Poznałem go na wylot i o tym będzie ta recenzja. Czy faktycznie jest aż tak dobry?
Na początek wspomnę, że Nothing Phone 1 jest dostępny w Polsce w trzech wersjach pojemnościowych i dwóch kolorystycznych. Mamy do wyboru 8/128 GB, 8/256 GB oraz 12/256 GB. Cena to odpowiednio 2299 złotych, 2399 złotych oraz 2619 złotych. Mnie na testy przypadły wariant biały z 12 GB RAM.
Specyfikacja Nothing Phone (1)
- Ekran: AMOLED o przekątnej 6.55 cala, FullHD, 120 Hz, do 120 nitów w trybie automatycznym, LTPS.
- Budowa: aluminiowa ramka, tylny panel z Gorilla Glass 5, szklana ochrona wyświetlacza (Gorilla Glass 5).
- Procesor: Snapdragon 778+.
- Pamięć: 8 lub 12 GB RAM, 128 lub 256 GB na dane.
- Bateria: 4500 mAh, ładowanie 33 W, bezprzewodowe ładowanie i zwrotne.
- Łączność: Bluetooth 5.2, USB 2.0, WiFi a/b/g/n/ac.
- NFC: jest.
- Aparat: główny 50 MP z OIS, 50 MP szeroki kąt o polu widzenia 114 stopnie.
- Waga: 194 gramy.
- Wymiary: 159.2 x 75.8 x 8.3 mm.
Najpiękniejszy oryginał 2022 roku
Przez niemal testów nie znalazł się nikt, kto obojętnie przeszedłby obok Nothing Phone 1. Generalnie reakcje można było podzielić na dwie grupy. Pierwsza pytała, czy to jakieś etui na iPhone X/ Xs/ Xs Max / iPhone 12. Druga była zaskoczona, że smartfon nie kosztuje ponad 4 tysięcy złotych. I to zasadniczo oddaje wszystko, co można napisać o Nothing Phone 1.
Nie da się ukryć, że ma sporo wspólnego z telefonami Apple. Rozmieszczenie i filozofia aparatów, kanciasta bryła obudowy, całkiem płaski ekran i tylny panel – to wszystko widzieliśmy już w iPhone’ach. Nie widzieliśmy za to przezroczystego panelu, ukazującego (do pewnego stopnia) wnętrze obudowy. Dziurki na aparat do selfie. No i interfejsu Glyph.
Front urządzenia wypełnia ekran o przekątnej 6.55 cala. Wrócę do niego później, bo tutaj chcę skupić się tylko na tyle obudowy. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś wsadził Nothing Phone 1 w etui. To po prostu zbrodnia i plucie projektantom w twarz. Front i tył chroni ekran Gorilla Glass 5. Przez cały okres testów nie pojawiła się na nim najmniejsza rysa.
To samo mogę napisać o bocznych krawędziach. Są nieco ostre, ale nie tak ostre, jak w moim iPhone 13 Pro Max. Telefon jest też lżejszy, niż wygląda. Przy 194 gramach nie męczy ręki nawet przy długich sesjach grania. Rozmieszczenie przycisków jest idealne. Mają satysfakcjonujący klik i aż chce się ich używać. Powiem wprost – poza Xiaomi 12X nie pamiętam tak dobrze wykonanego telefonu za taką kasę.
Na tylnym panelu jest też zestaw diod LED. O nich dokładniej rozpiszę się w jednym z kolejnych segmentów tej recenzji. Dość powiedzieć, że naprawdę robią robotę. Warunek jest jeden – trzeba wyrobić sobie nawyk odkładania telefonu ekranem do dołu. Dla porządku dodam też, że Nothing Phone 1 nie jest wodoszczelny. IP53 wystarczy tylko na symboliczne zachlapania.
Ekran w Nothing Phone 1 jest świetny
Nothing Phone 1 został wyposażony w panel OLED o przekątnej 6.55 cala. Zanim jednak o jego jakości, to porozmawiajmy o ramkach. Nie są najcieńsze, jakie znajdziesz w tej półce cenowej. Są za to idealnie symetryczne. Podoba mi się drobiazgowość, z jaką twórca legendy OnePlusa podszedł do designu. W lewym rogu jest dziurka, ale niespecjalnie psuje odbiór multimediów.
Cały Nothing Phone 1 jest sztuką kompromisów, ale w dobrym znaczeniu. Taki sam jest wyświetlacz. Nikt nie próbował tu pakować się w QHD. Przy FullHD+ i 402 pikselach na cal obraz wygląda wspaniale. Mamy 120 Hz odświeżanie, 240 Hz próbkowanie dotyku i wsparcie dla HDR10+. Jasność maksymalna to jakieś 630 nitów. To wystarcza, by spokojnie korzystać z niego w jasnym słońcu.
Dodam też, że mój egzemplarz nie miał problemów z zielonkawą poświatą. W sieci znajdziesz o tym sporo informacji. Proponowałbym sprawdzić to od razu po rozpakowaniu. Wystarczy, że spojrzysz na niego w całkowitej ciemności przy niskiej jasności ekranu.
Z ekranem jest też zintegrowany czytnik linii papilarnych. Znajduje się jakiś centymetr od dolnej krawędzi. Wolałbym go nieco wyżej, ale na pewno docenią to osoby z mniejszymi dłońmi. Jest zawsze szybki, zawsze celny. Na palcach dłoni nieostrożnego drwala można policzyć sytuację, w których musiałem ponownie przyłożyć do niego palec.
Bateria i wydajność to ideał sztuki kompromisu
Nothing Phone 1 został wyposażony w ogniwo o pojemności 4500 mAh. To trochę mniej od największych konkurentów. Niektóre modele oferują 5000 mAh, lub jeszcze więcej. To samo mogę napisać o szybkości ładowania. Do testów przysłano mi 45 W ładowarkę. To overkill, bo Nothing Phone 1 wspiera ładowanie tylko do 33 W. Nadmienię, że nabywca musi kupić ją sobie we własnym zakresie.
Co z działaniem? Zwykle uzyskiwałem mniej więcej 5.5-6 godzin na włączonym ekranie. To dobry wynik i Nothing Phone 1 prawie nigdy nie zawiódł mnie przed wieczorem. Wyjątkiem jest Pokemon Go przy pełnym słońcu. Bądźmy jednak poważni – tego nie wytrzyma żaden telefon, może poza odpornymi czołgami.
Szybkość ładowania? Pół godzinki do 50%, ale aż półtorej godziny do pełna. Trzeba jednak przyznać, że ładowanie bardzo mocno zwalnia po osiągnięciu 80%. Znowu – to bardzo typowe dla smartfonów Apple. Na pewno przełoży się to na wolniejsze zużycie ogniwa. Jest też ładowanie bezprzewodowe (15W) oraz zwrotne.
O wydajność urządzenia dba Snapdragon 778+ 5G. To zmodyfikowana na potrzeby producenta wersja popularnego SoC. W tej półce cenowej ustępuje w zasadzie tylko Snapdragonowi 870. Wraz z 12 GB RAM w mojej wersji i czystym Androidem przekłada się to na kapitalną kulturę pracy. Spadek wydajności w czasie jest minimalny. A tylny panel nigdy nie robi się gorący. Klasa.
Nie znalazłem też żadnej popularnej gry, w której zauważyłbym spadki klatkowania. Sporo z nich jest w stanie działać w natywnej częstotliwości 120 Hz. Widać, że Nothing przywiązuje sporą wagę do oprogramowania. To dobrze wróży na przyszłość. Dodam też, że przez okres testów dostałem chyba z 10 aktualizacji softu.
Świetny aparat, ale to nadal nie jest flagowy poziom
Nietypowość Nothing Phone 1 podkreśla również aparat. Zamiast 3 lub 4 obiektywów z typowego średniaka, tutaj znajdziemy tylko dwa. Producent postawił na dwie matryce o rozdzielczości 50 MP. Ta druga odpowiada za zdjęcia szerokokątne. Główna to dobrze znane Sony IMX766, którą znajdziesz w wielu flagowcach i fotośredniakach. Ma też OIS.
Szeroki kąt to 50 MP matryca Samsunga. Jest znacznie mniejsza od głównego sensora. Pozwala jednak na robienie zdjęć makro. W ten sprytny sposób Nothing pozbyło się dodatkowego obiektywu. Diody LED w interfejsie Glyph pozwalają na doświetlenie scenerii. Oba obiektywy mają automatyczny tryb nocny. Możesz wywołać go wtedy, gdy telefon sam to zaproponuje. I tylko wtedy.
Gdybym miał porównać aplikację aparatu do innych producentów, to byliby nimi realme i OnePlus. Nic dziwnego, bo przecież Carl Pei był odpowiedzialny za pracę nad obiema. Jest bardzo prosta, przejrzysta i daje bezpośredni dostęp do najważniejszych funkcji. A co z jakością fotografii?
Te z głównego obiektywu są robione w rozdzielczości 12.5 MP. I z rezultatów można być naprawdę zadowolonym. Detali jest dużo, nie widać przeostrzania, a zdjęcia wyglądają bardzo naturalnie. Można też robić zdjęcia z 2-krotnym zoomem, ale to po prostu crop z głównego sensora. Nie mają aż tyle detali, ale generalnie są użyteczne.
To, co Nothing Phone 1 robi doskonale, to portrety. Separacja od tła zasługuje na same pochwały. Możemy też sterować intensywnością rozmycia tła. Powiedziałbym, że to najlepsze zdjęcia portretowe, jakie widziałem w smartfonie tej klasy. Bardzo podoba mi się też szeroki kąt. Jakość jest świetna, pole widzenia – szerokie, ale… mam jedno ale. Kolory i dynamika są wyraźnie różne od głównego obiektywu.
Co widać w nocy? Bardzo dużo! Produkowane przez tryb nocny zdjęcia są bardzo bliskie rzeczywistości. Nawet 2-krotny zoom nadal jest użyteczny po zmroku. Zaskoczyło mnie też, że szeroki kąt naprawdę potrafi sporo po zmroku. Ilość detali i redukcja szumów robią robotę.
Czysty Android i specjalne funkcje Nothing Phone 1
Producent nie szczędził wysiłków, by wyposażyć Nothing Phone 1 w Androida, jakim OnePlus kusił na początku swojego istnienia. Szybkiego. Minimalistycznego. Bez bloatware. I zasadniczo mogę powiedzieć, że ta sztuka się udała. Nothing OS jest ładny, szybki i nie łapie zadyszki. Zwłaszcza po kolejnych aktualizacjach, po których działał coraz lepiej.
Generalnie korzystanie z Nothing Phone 1 przypomina używanie Pixeli od Google. Jedyne, co producent dodał od siebie, to galeria NFT, kilka widżetów oraz możliwość połączenia z Teslą. Akurat takiej nie miałem na stanie, a moi znajomi są równie biedni, co ja sam. Przeczytałem jednak, że faktycznie działa to nieźle i nie wymaga instalowania dodatkowej aplikacji.
Tutaj warto wspomnieć o wibracjach. Producent poświęcił im sporo uwagi podczas prezentacji. Na szczęście równie wiele uwagi poświęcono im podczas projektowania. I choć nie jest to poziom iPhone 13 Pro Max lub najnowszych flagowców realme, to w tej półce cenowej jest kapitalnie. Są soczyste i świetnie oddają dotyk. Znowu – klasa sama w sobie.
No dobra, to co to ten cały Glyph? To zestaw diod na tylnym panelu, które – podświetlone wszystkie jednocześnie – układają się w logo producenta. Można ich użyć do powiadomień. Można ustawić charakterystyczne presety dla kontaktów, połączeń i wiadomości. Można nawet sprawić, że pulsują w rytm muzyki (tak, sprawdziłem, przy odtwarzaniu ciszy pozostają wyłączone, więc chyba serio to działa dla każdego rytmu).
Czy zmienia to zasady gry w korzystaniu ze smartfona? Nie. Jeśli jednak się do tego przyzwyczaisz, to na pewno uprzyjemni Ci to codzienną pracę. I ograniczy czas spędzony na gapieniu się w ekran, bo niektóre powiadomienia po prostu zaczniesz ignorować. A o to chyba producentowi chodziło.
Czy warto kupić Nothing Phone 1?
Tak, zdecydowanie tak. Gdyby nie to, że (przynajmniej) okresowo mam dość Androida w każdej formie i korzystam z telefonu Apple, to na pewno rozważyłbym jego zakup. Nothing Phone 1 ma wszystko, czego oczekuję od smartfona. Co ważniejsze, nie ma też niczego, czego nie chciałbym widzieć. To najfajniejszy średniak, z jakiego korzystałem od… zawsze.
Podoba mi się też to, że Nothing zamierza budować ekosystem wokół swojego smartfona. Sądzę również, że ten model nie doczeka się następcy przez kolejne dwa lata. Jest tak wyważony, że przy dbałości o aktualizacje oprogramowania po prostu nikt nie będzie czuł potrzeby przesiadki na nowszy model. W skrócie – Nothing po prostu stworzyło najlepszego iPhone’a z Androidem w historii. Uwielbiam go po stokroć.
- Aparat8,0
- Bateria9,0
- Ekran9,5
- Jakość10,0
- Wydajność w grach9,0
ZALETY
|
WADY
|
Ceny Nothing phone (1)
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.