Windows Phone 7, a następnie ósemka to systemy mobilne, które moim zdaniem mogły być realną konkurencją dla Androida i iOS. Kiedy jednak kupowałem Samsung Omnia M, chciałem po prostu czegoś innego niż moja Xperia… i wpadłem jak śliwka w kompot na kilka lat!
Od razu zaznaczę, że bardzo cieszę się z tego wpadnięcia w kompot. Samsung Omnia M – który swoją drogą leży przy mnie i nawet jeszcze działa(!) – był moim pierwszym smartfonem z mobilnym systemem Microsoftu. Muszę się wam przyznać, że nie był to wybór dogłębnie przemyślany i przeanalizowany na wszelkie możliwe sposoby.
Najzwyczajniej w świecie moja Xperia X10 z Androidem (jeszcze wtedy Sony Ericsson) znudziła mi się. Chęć spróbowania czegoś nowego oraz ograniczony budżet pchnęły mnie w objęcia Samsunga i wspomnianej wcześniej Omnii M. Koreańczycy wtedy dość nieśmiało podchodzili do tego systemu, ale kilka ciekawych urządzeń było dostępnych na rynku.
Ten Samsung to nie był wydajnościowy potwór…
Samsung Omnia M został zaprezentowany w maju 2012 roku. Jak na tamte czasy specyfikacja nie była najgorsza, ale dość mocno odstawała do najmocniejszych sprzętów na rynku.
W tym smartfonie dostawaliśmy 4-calowy ekran Super AMOLED o rozdzielczości 800 x 480 pikseli, jednordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon S1 MSM7227A o taktowaniu 1000 MHz, układ graficzny Adreno 200 oraz 384 MB pamięci RAM (wydany w tym samym roku Galaxy S III miał 4-rdzenowego Exynosa 4412 oraz nawet 2 GB RAM).
Pamięci wbudowanej było 4 GB, ale powstał również wariant 8 GB. Za zdjęcia odpowiadał 5-megapikselowy aparat z auto focusem, a filmy miały rozdzielczość VGA (640 × 480 pikseli). Ponadto Omnia M miała bluetooth 2.1 oraz wymienialną baterię o pojemności 1500 mAh. Wymiary tego smartfona to 121.6 × 64.1 × 10.5 mm, a waga 119 gramów.
To wszystko napędzał system Microsoft Windows Phone 7.5 Mango. Warto przypomnieć, że w tych czasach łączność była w standardzie 3G.
Niepozorny, ale Windows Phone dużo zmieniał!
Większość użytkowników może jeszcze pamiętać czasy, gdy smartfony pracujące pod kontrolą Androida z niższej lub często nawet średniej półki nie były demonami wydajności. Dość często były one ledwie używalne i tym właśnie momencie na scenę wkroczył Microsoft ze swoją propozycją.
Bez wątpienia Windows Phone miał bardzo wiele minusów i braków, szczególnie jeśli chodzi o siódemkę. Miał też jednak kilka zalet, a najważniejszą była płynność działania. To właśnie na tanich urządzeniach było widać przewagę mobilnych okienek, z których korzystało się zdecydowanie przyjemniej.
Muszę przyznać, że to był jeden z elementów, który mnie kupił i w kolejnych latach byłem prawdziwym fanem Windows Phone’a. Nawet, teraz gdy odpaliłem sobie Omnię M czuję pewien sentyment i mam wrażenie, że tak wyglądający system znalazłby wielu zwolenników.
Wtedy również pewnie kilku bym znalazł, choć królem tego rynku była bezsprzecznie Nokia, a której napiszę jeszcze w innym tekście. Pamiętam, że możliwość zmiany koloru kafelków oraz tła na czarne (co przy ekranie AMOLED ma sporo sensu, a jeszcze dużo później wiele smartfonów z Androidem tego nie potrafiło) potrafiło zrobić WOW wśród znajomych.
Teraz może to nie brzmieć zbyt ciekawie, ale wywodzę się z czasów, gdy piosenki przesyłało się przez podczerwień IrDA, więc takie drobnostki robiły wrażenie.
Niestety nie sam wygląd się liczy, a ogromnym problemem był fakt, że wielu popularnych aplikacji brakowało i trzeba było korzystać z zamienników. Microsoft próbował z tym walczyć, ale w perspektywy czasu można odnieść wrażenie, że tych starań było jednak zbyt mało. Można jednak pochwalić, że niektóre gry czy aplikacje pojawiały się właśnie na tym systemie i tu właśnie przechodzimy do kolejne punktu.
Dawno, dawno temu pracowałem na appManiaKu i moim konikiem był Windows Phone!
Obawiam się, że nawet najstarsi czytelnicy mogą nie pamiętać moich tekstów na appManiaKu, gdyż ostatni opublikowałem 22.10.2014.
To szmat czasu, ale właśnie wtedy Windows Phone był ciekawą alternatywą, której nie warto było pomijać. Z racji, że strasznie przypadł mi on do gustu i prywatnie korzystałem z Samsunga Omnii M, zająłem się pisaniem o aplikacjach na appManiaKu.
Dobrze pamiętam, że jarałem się jak dziecko, gdy kolejna gra/aplikacja trafiała na WP i mogłem to opisać na naszych łamach. Regularnie robiłem recenzje takich tytułów oraz masę rankingów pokazując, że ten system jest dla każdego. Tak, to była moja praca, ale chciałem również przekonać ludzi, żeby dali szansę mobilnym okienkom.
Mam wrażenie, że w jakimś małym stopniu nawet mi się to udało. Społeczność Windows Phone’a rosła dość dynamicznie w niektórych regionach — np. w Polsce, głównie za sprawą sentymentu do Nokii — i materiały cieszyły się raczej dobrym przyjęciem. Oczywiście była również masa przeciwników tego systemu, którzy także chętnie udzielali się w komentarzach.
Zdecydowanie mogę powiedzieć, że przeskoczenie na appManiaKa i stanie się specjalistą od WP było ciekawym doświadczeniem i z łezką w oku wspominam tamte czasy.
Mój Samsung Omnia M skończył, jak i cały system Windows Phone
Mój Samsung cały czas działa, choć jego ekran nie wygląda już zbyt dobrze. Spotkanie z zamarznięta ziemią zdecydowanie mu nie pomogło. Tak naprawdę w tamtych czasach mógłbym korzystać z takiego telefonu, ale ze względu na 384 MB pamięci RAM, smartfon ten nie mógł dostać Windows Phone 8.
Właśnie wtedy zdecydowałem, że czas przesiąść się na kolejną wersję systemu, a czym wiązała się zmiana telefonu. Stwierdziłem, że najlepszym wyborem będzie Lumia 520, czyli kultowy model dla fanów platformy Microsoftu. Dzięki temu mogłem również pisać jeszcze więcej rankingów i recenzji na appManiaKa.
Jestem użytkownikiem, który nie wyrzuca swoich starych telefonów, a Omnia M po wymianie baterii — po kilku latach spuchła — służyła jeszcze w mojej rodzinie jako telefon do dzwonienia. Obecnie spoczywa w pudełku na emeryturze, choć czasem kusi mnie, żeby ją wyciągnąć i pobawić się trochę tym systemem.
To był naprawdę ciekawy pomysł i szkoda, że skończył właśnie tak. Mam wrażenie, że nawet teraz system ten znalazłby wielu fanów.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.