W końcu mam szybkie ładowanie i zmieniło to moje podejście do smartfonów. Zawsze myślałem, że potrzebuję ogromnej baterii, ale czy rzeczywiście tak jest? Moim zdaniem przyszłość będzie wyglądać inaczej.
Smartfonami interesuje się już dobrych kilkanaście lat, z czego przez większość tego czasu sam o nich pisałem. Swoją przygodę z profesjonalnym blogowaniem zaczynałem na gsmManiaKu, a pierwszy tekst opublikowałem 08.03.2013. Oczywiście wcześniej też już coś robiłem.
Przez cały ten czas przeczytałem pewnie kilkadziesiąt artykułów o rewolucjach w kwestii baterii, które mogą zmienić rynek smartfonów. Zapewne sam kilka takich napisałem, ale wszyscy wiemy, jak wygląda sytuacja.
Czy w takim razie nadal powinniśmy na to czekać, a może to szybkie ładowanie jest najlepszym rozwiązaniem?
Szybkie ładowanie zmieniło sposób, w jaki korzystam ze smartfona
W ostatnich latach testowałem dziesiątki smartfonów i niektóre z nich miały naprawdę szybkie ładowanie, ale co swój, to jednak swój telefon. Jak wiecie w moje ręce wpadła Motorola edge 30 fusion, która ma 68 W. Co ważne, w zestawie zakupowym jest już odpowiednia ładowarka, więc od początku można cieszyć się pełną szybkością.
Mówiąc uczciwie, od czasu gdy Motka wpadła w moje ręce, całkowicie zmieniłem sposób ładowania smartfona. Gdy miałem iPhone’a 11, zawsze podłączałem telefon wieczorem, a jeśli o tym zapomniałem, był problem. Musiałem szukać powerbanka lub brać ładowarkę do pracy. Jeśli miałem bardzo aktywny dzień, telefon bez prądu, mocno mi to utrudniał.
Od kiedy mam edge 30 fusion, nie ładuje już telefonu w nocy. Najczęściej podłączę go na chwilę wieczorem, a następnie rano na kilkanaście minut przed wyjściem do pracy. To pozwala mi naładować go do 100%. Nawet jeśli obudzę się i mam mniej niż połowę baterii, nie stresuję się tym, gdyż 68 W bardzo zadowalająca wartość.
To oczywiście nadal nie jest rekordzista, gdyż są smartfony oferujące jeszcze szybsze ładowanie. Ostatnio rozmawiałem z Realme i za jakiś czas wpadnie do mnie model GT3 240W, który może pochwalić się kilkukrotnie lepszym wynikiem.
Rewolucyjne ogniwa, a może ogromne baterie?
Jak już wspomniałem, niespecjalnie wierzę w rewolucję dotyczącą ogniw w smartfonach. Co pewien czas informacje o kolejnej świetnej technologii trafiają do mediów, ale przeważnie na tym się kończy. Obiecane przez twórców kilka lat mija, a telefony pozostają takie same.
Zdaję sobie również sprawę, że nie możemy też mocno zwiększać pojemności tych ogniw. Czytając komentarze można znaleźć sporo osób, które piszą, że wymiary smartfona mogłyby być większe, gdyby dali ogromną baterię. Prawda jest jednak taka, że gdyby te deklaracje przekładały się na sprzedaż, w rankingach na topowych miejscach byłyby pancerne urządzenia z ogniwami 10 000 mAh i większymi.
Klienci chcą smukłych i poręcznych telefonów, które będą się dobrze prezentować, a przy tym długo trzymać na jednym ładowaniu. Czy nam się to podoba, czy nie, taka jest kolejność, więc producenci będą tworzyć właśnie takie smartfony.
Czy szybkie ładowanie jest rewolucją, a może ratunkiem dla rynku?
Jeśli chodzi o pierwsze pytanie to moim zdaniem szybkie ładowanie, nieważne czy to 60, 100 czy wspominanie już 240 W nie jest żadną rewolucją. To ewolucja, bardzo udana i wielu przypadkach dość imponująca, ale jednak nie nazwałbym tego przełomem.
Czy to jest jednak ratunek dla rynku? Cytując klasyka: „Nie wiem, choć się domyślam.”
Moim zdaniem szybkie ładowanie jest obecnie najlepszym znanym nam rozwiązaniem dla krótko działających smartfonów. Jeśli jestem w stanie naładować w mniej niż godzinę (a często w mniej niż 30 minut!) smartfon, który posłuży mi przez cały dzień, to ja jestem za.
Co ważne, nawet szybka toaleta czy śniadanie to często kilka lub kilkanaście minut, które potrafią uratować nasz smartfon na kilka kolejnych godzin. Jak pisałem wyżej, sam często z tego korzystam i bardzo sobie to chwalę.
W pewnym sensie jest to ratunek dla rynku, choć potrzeba jeszcze trochę pracy ze strony producentów. Chciałbym, żeby za jakiś czas wszystkie smartfony, które trafiają do mnie na testy, mogły pochwalić się, chociaż 30 W ładowanie. To jest już taka przyzwoita wartość, która może nam uratować skórę w awaryjnych sytuacjach.
Oczywiście idealnie byłoby gdyby nawet budżetowce z baterią ok. 5000 mAh miały te 50/60 W, ale na takie czasy przyjdzie nam pewnie jeszcze trochę poczekać.
Producenci, dorzucajcie ładowarki do zestawów!
Do tego potrzeba jeszcze odpowiednich ładowarek. Świetnie byłoby gdyby producenci wrócili do dołączania ich w zestawach. Tutaj nawet nie chodzi o oszczędność kilkudziesięciu złotych, ale bardziej kwestie promocyjne.
Sporo mniej technologicznych osób, również wybiera drogie urządzenia. Bardzo często kupią one ochronę na swój telefon, ale po co im kolejna ładowarka, skoro w domu mają kilka od starych modeli? Przez takie podejście, te osoby nawet nie poczują, że ich flagowce mają takie możliwości. Ile może mieć stara ładowarka? 10 W?
Oczywiście można powiedzieć, że mogą przecież kupić odpowiednią ładowarkę. Tak, ale te osoby i tak ładują sprzęt w nocy, więc to nie ma dla nich sensu. Skoro tak działają od lat, same z siebie nie będą tego zmieniać.
Sam tak do tego podchodziłem, aż nie przesiadłem się na Motkę. Gdyby ładowarki nie było w zestawie, pewnie nie kupiłbym nowej. Korzystałbym z wolniejszej i nadal telefon podłączałbym na noc. Dorzucenie kostki do zestawu, całkowicie zmieniło moje podejście, co jest zasługą producenta.
Dla wielu osób może to być banalne, ale jakość korzystania z telefonu z szybką ładowarką, a bez niego, to jednak spora różnica. Tymczasem taki Samsung usuwa już zasilacz nawet z tanich telefonów…
Chyba już nie potrzebuję dużej baterii…
Przechodząc do meritum tego wpisu, chciałbym napisać coś, z czym nie zgodziłby się Konrad piszący o technologii kilka lat temu. Wtedy wierzyłem – gdy szybkie ładowanie nie stało jeszcze na takim poziomie – że jedynym ratunkiem dla rynku jest rewolucja w kwestii akumulatorów i coraz większe pojemności.
Teraz oczywiście też chciałbym mieć topowy, smukły telefon z baterią 10 000 mAh i ładowaniem 300 W, ale jestem realistą i wątpię, że dożyje takich czasów. Dlatego uważam, że szybkie ładowanie i standardowe baterie są ratunkiem dla rynku. Co ważniejsze, są moim zdaniem czymś, co zmieniło jakość mojego korzystania z telefonu.
Szukając nowego telefonu czy to dla siebie, czy dla kogoś, zawsze jednym z kluczowych punktów była pojemność baterii. To się nie zmieniło, ale równie istotna – jeśli czasem nie istotniejsza – jest szybkość ładowania.
Z ciężkim sercem to mówię, ale ja już chyba nie potrzebuję telefonu z ogromną baterią, niech się tylko szybko ładuje.
Co za paździerz nam Samsung do Polski wprowadził. W tej cenie taka specyfikacja to żart
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.