Lata mijają, Huawei nadal ma bana, a wcale nie przeszkadza im to prezentować świetnej elektroniki. Przyjrzymy się ich telefonom, smartwatchom, słuchawkom i laptopom w 2023 roku. Gdyby nie Trump, to chyba naprawdę wszyscy korzystalibyśmy z ich sprzętu.
Tak się jakoś złożyło, że przez ostatni rok przez ręce przewinęło mi się całkiem sporo sprzętu Huawei. Część z nich z czystym sumieniem poleciłem znajomym. W kilka dni po premierach Huawei P60 Pro, Huawei Watch Ultimate, Huawei Mate X3 i innych mam kilka przemyśleń na temat przeszłości, teraźniejszości i przyszłości chińskiego producenta.
Huawei robi jedne z najlepszych smartfonów świata, które i tak mało kto kupuje
Zacznijmy od składanego smartfona. Huawei Mate X3 „nie zapowiadał się” w zasadzie wcale. W sieci było bardzo mało na jego temat. I choć nadal sądzę, że Oppo Find N2 jest lepszy, to nowość od Huawei powala. Galaxy Z Fold 4 wygląda przy nim jak prototyp. Aparat jest lepszy, bateria – pojemniejsza, a do tego mamy szybkie ładowanie. Huawei do tego średnio przejmuje się faktem, że ich telefony są drogie. Mają być, bo tylko tak są w stanie pokazać, że bez Google da się żyć.
Po testach Huawei Mate 50 Pro potwierdzam. Da się. I to całkiem przyjemne życie. W Polsce naprawdę nie ma z tym problemu, bo każdą aplikacje Google da się zastąpić. Płatności zbliżeniowe też nie są już żadnym problemem. Trochę gorzej robi się, gdy chcesz zrobić check-in przed lotem mniej znaną linią lotniczą. Albo kupić bilety komunikacji miejskiej w aplikacji takim jednym europejskim kraju na H. To wszystko wymaga przekonania mas, żeby zamiast iPhone’a kupić Huawei.
Mam wrażenie, że ktoś z otoczenia Donalda, bo nie podejrzewam samego Donalda, miał tego świadomość. Dlatego Huawei musiało zostać powstrzymane. Przypomnę bowiem, że bywały miesiące, kiedy pukało do drzwi z napisem lider rynku smartfonów. I gdyby nie ban, to pewnie dzisiaj Samsung nie miałby za wiele do powiedzenia, a Apple trzęsłoby portkami. Raczej nigdy nie dowiemy się, czy mam rację.
Skoro nie smartfony, to co?
Obecnie Huawei nie ma jednak problemów na rynku weareables i PC. Słuchawki i laptopy to domena Pawła, ale i ja mam coś do dodania. O tym zaraz. Mnie za to zwykle przypadają smartwatche. Fajny i udany Watch Fit 2. Unikalny Huawei Watch D. Koszący zmysły Huawei Watch Ultimate, który od kilku dni zdobi mi nadgarstek. Każdy z nich jest na swój sposób jedyny w swojej kategorii. Gdyby nie to, jak dobry jest Amazfit GTS 4, to pewnie i ja korzystałbym z ich zegarka.
Korzystam z nich słuchawek. Czworo znajomych kupiło Huawei Freebuds 4i. I czworo jest z nich zadowolone. Jestem i ja, a korzystam z nich dzień w dzień po kilka godzin od prawie dwóch lat. I pewnie korzystał będę, dopóki kompletnie nie wykończę baterii. Miałem okazję posłuchać i sprawdzić kilka modeli po nich. I po prostu nie widzę powodu, żeby wymienić je na nowe. Weareables to coś, w czym dla mnie Huawei wygrywa w zasadzie z każdym poza Apple.
Tanie laptopy Huawei to klasa sama dla siebie
Znam więcej niż kilka osób, dla których laptopy Huawei to odpowiednik MacBooka dla tych, którzy wolą Windowsa. Moim zdaniem to lekka przesada, bo Apple nie gra w lidze z żadnym producentem z Windowsem. Mam obecnie na testach MacBooka Pro z procesorem M2 Pro. Poza graniem nie ma żadnego powodu, by ktoś miał kupić drogiego laptopa z Windowsem. I kropka, to po prostu nie jest już kwestia dyskusji.
Co jednak, jeśli nie mamy życzenia wydawać co najmniej 10 tysięcy na laptopa? Co, gdy mamy do wydania mniej więcej 2 tysiące? Przed taką sytuacją stanął niedawno mój ojciec. Zapytał. Przejrzałem oferty. Załamałem się, bo wybór był ograniczony do kilku modeli. Wybrałem Huawei, następcę laptopa, z którego sam korzystałem przed Chromebookiem. Mijają miesiące, a ja nie słyszałem nawet słowa narzekania. Poprzedni Dell pojawiał się w ogniu krytyki w zasadzie codziennie.
Problemem Huawei nie jest już Huawei, a tylko ich telefony
Powiem nawet więcej. Problemem Huawei nie są telefony Huawei. Ich problemem jest to, że poza Chinami nadal nie są w stanie przekonać mas deweloperów, żeby dostosowali aplikacje tylko dla nich i tylko dla ich sklepów. Brakuje im tego „wyjmuję z pudełka i zaczynam używać”. Ja mogę się bawić, bo po pierwsze to lubię, a po drugie – nawet mi za to płacą. Rozumiem jednak, że mając w perspektywie wydanie 6 tysięcy złotych ludzie wolą bezproblemowego iPhone’a czy nowego Galaxy.
Takich nie przekona fakt, że ekosystem Huawei jest świetny. Że ich TWSy grają lepiej od AirPodsów, a kosztują 60% ich ceny. Ani taki, że ich smartwatche potrafią wiele, a do tego nie trzeba ich ładować codziennie. Na nic zapewnienia, że aparat w słabym świetle robi świetne zdjęcia. Byłbyś w szoku, gdybyś wiedział, ile ludzi zamiast natywnej aplikacji aparatu używa tej z WhatsApp, Messengera, Instagrama czy Snapchata. Ja byłem. I tu Apple jest bezkonkurencyjne, bo jak nikt inny przekonał twórców aplikacji, że mają one działać jak natywne. Albo wypad ze sklepu.
I tego właśnie potrzeba Huawei. Nie widzę powodu, by zamiast kosztującego dwie minimalne Oppo, Vivo, Xiaomi, Samsunga czy Apple ktoś miałby nie kupić. Huawei. Oni nie potrzebują Google. Oni potrzebują już tylko kompatybilności i wygładzenia softu. Aha – zróbcie też coś z Pokemon Go. Ładnie prosimy.
Moje rozważania mogą się jednak okazać całkiem jałowe, bo Huawei znowu musi mierzyć się z zagrożeniem. Tym razem niestety chodzi o nasz rodzimy rynek. Najwyraźniej na Wiejskiej nie mają poważniejszych problemów. Może jakiś marsz w obronie? To ostatnio całkiem modne.
TikTok i Huawei z zakazem w Polsce? Politycy atakują, Chińczycy się bronią!
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.