Milion sztuk iPhone’u 3G sprzedano w ciągu 3 dni od premiery, jego poprzednik iPhone, aby osiągnąć milionową sprzedaż musiał czekać 74 dni. Sukces urządzenia przerósł nawet oczekiwania producenta, nieprzygotowanego na taki popyt. Efekt – wyczerpane zapasy. Co sprawia, że iPhone 3G jest tak niesamowicie popularny?
Czy przyczyną wysokiej sprzedaży są parametry techniczne? Smartfon Apple to z pewnością ciekawe urządzenie, ale w przeciwieństwie do swojego poprzednika nie zawiera niczego naprawdę innowacyjnego. Bezsprzecznie atutem jest 3,5 calowy ekran dotykowy o rozdzielczości 320×480 pikseli, ale z takim samym mieliśmy już do czynienia w poprzedniej wersji iPhone’u (jeden z konkurentów smartfonu Apple – HTC Touch Diamond ma ekran sporo mniejszy -2,8 cala, za to o rozdzielczości aż 640×480 pikseli). Aparat cyfrowy 2.0Mpix zastosowany w iPhone’ie w obliczu dzisiejszej wojny na megapiksele i telefonów, w których matryce aparatów osiągają rozdzielczość 8Mpix, wypada blado. Jego bezpośredni konkurenci Samsung Omnia i HTC Touch Diamond mają odpowiednio 5Mpix i 3,2Mpix.
Uznanie budzi za to pamięć wewnętrzna iPhone’u 8 lub 16GB w zależności od wersji, ale konkurencja ma tyle samo i dodatkowo umożliwia korzystanie z kart pamięci, czego w smartfonie Apple nie uświadczymy. Obsługa 3G to w nowoczesnych telefonach z górnej półki to już w zasadzie standard, więc i tu najmłodsze dziecko Apple się nie wyróżnia. Jest zatem solidnym telefonem, ale nie aż tak rewelacyjnym jak na to wskazują wyniki sprzedaży. Skoro nie zastosowana w nim technologia jest wyjątkowa to co?
Odpowiedzią zdaje się być moda i zasady marketingu. Smartfon Apple to po prostu modny gadżet, który wypada mieć. Historia tego urządzenia sięga 1999 roku, kiedy to Apple zarejestrowało witrynę iPhone.org. Później trumf zaczął święcić odtwarzacz iPod, który wraz z serwisem iTunes zapoczątkował modę na produkty Apple. Raz po raz ukazywały się plotki i zapowiedzi dotyczące iPod’u z funkcją telefonu. Atmosferę wciąż podgrzewano, aby w końcu na koniunkturalnej fali wznoszącej, w styczniu 2007 roku, oficjalnie przedstawić telefon iPhone.
Trzeba przyznać, że wtedy był to iście rewolucyjny smartfon – to co wówczas świadczyło o jego wyjątkowości – olbrzymi ekran dotykowy i łatwa, intuicyjna nawigacja po menu telefonu, dziś już nie robi takiego wrażenia. Tym bardziej dziwi, że iPhone 2.0 radzi sobie zdecydowanie lepiej niż jego starszy brat, który najwyraźniej przerósł swoje czasy.
Wokół iPhone’u wytworzyła się ponadto specyficzna otoczka. Istnieją setki programów dostosowanych do tego urządzenia. Chyba dla żadnego z innych telefonów nie zaprojektowano tylu gadżetów: specjalny projektor, głośniki, futerały wśród których znajdziemy zarówno niezwykle odporne, mające ochraniać iPhone, jak i zdobione szlachetnymi kamieniami, czy zaprojektowane przez znanych projektantów. Wokół smartfonu powstała olbrzymia sieć interesów różnych firm, które starając się na nim zarobić jednocześnie go promują. Przykładowo czasopismo dla mężczyzn „Men’s Health”, w niecałe dwa tygodnie po premierze smartfonu Apple, przygotowało specjalnie do niego dostosowane filmiki wideo z ćwiczeniami i nie omieszkało się tym pochwalić. Inny z przykładów to legenda narosła wokół określenia iPhone’u jako Jesus Phone (stworzyła je i wypromowała blogosfera), okraszona zatrzęsieniem „biblijnych” aplikacji.
Dostępność wszelkiego rodzaju software’u i urządzeń z pewnością nakręca sprzedaż iPhone’u. Bo przecież po nabyciu tego urządzenia można dokupić do niego wiele, mniej lub bardziej przydatnych gadżetów. Można o niego dbać jak o domowego zwierzaka – kupować mu ubranka i coraz to nowe zabawki. Tylko gdzieś w tym wszystkim umyka, że wbrew pozorom, urządzenie nie jest tak rewelacyjne, jak mogłoby się wydawać.
Być może zauważyliście, że nie piszemy zbyt często o iPhone’ie. Dla nas jest to tylko przereklamowany gadżet, który pozwoli Apple zarobić miliony dolarów, ale niczego nowego na rynek telekomunikacyjny nie wnosi. Dlatego bynajmniej nie wyczekujemy iPhone’u 3.0. Bądźmy szczerzy, to tylko kolejna odgrzewana wersja pierwotnego iPhone’u, z której Steve Jobs będzie chciał wycisnąć jak najwięcej pieniędzy.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.