Zacznijmy od malej zagadki: co się stanie, gdy do jednego worka wrzucimy iPhone’a 5, tajwańskiego ministra i dostęp do Facebooka? Odpowiedzi udzieliły nam tajwańskie media – wybuchnie afera. Bo czy można promować sprzęt konkurencji, gdy w sprzedaży dostępne jest dobrej jakości urządzenie rodzimej produkcji?
Hu Yu-wei jest ministrem w tajwańskim rządzie. Przy okazji stał się właśnie bohaterem historii, która na pierwszy rzut oka wydaje się błaha, ale chyba zdążyła już urosnąć do rangi skandalu. Otóż wspomniany urzędnik umieścił na swym profilu na Facebooku zdjęcie nowego smartfonu Apple i zachęcał do kupowania tego produktu, tłumacząc, iż w ten sposób pomoże się gospodarce. To wywołało prawdziwą lawinę w tamtejszych mediach. W jednej z gazet można było przeczytać następujący tekst: Czy można sobie wyobrazić, by członek rządku Korei Południowej promował iPhone’a 5 na swoim profilu na Facebooku?
Być może wpis nie narobiłby takiego szumu, gdyby nadal dobrze się wiodło HTC. Firma przeżywa jednak kryzys i promowanie iPhone’a zostało odebrane jako cios w plecy korporacji, która odgrywa obecnie wielką rolę w tajwańskiej gospodarce. Urzędnikowi zaproponowano, by wspierał rodzime przedsiębiorstwa, a nie obcy biznes. A co na to sam minister?
Pod wpływem krytyki zareagował dość szybko i przekonywał, że nie posiada smartfonu Apple – ponoć używa modelu HTC One (podobno większość rządu korzysta ze sprzętu marki HTC). Jednocześnie stwierdził, iż obwinianie go o brak patriotyzmu jest nieporozumieniem. Co ciekawe, po tej aferze pojawiły się pytania o demokrację i wolność wyboru – czy zmuszanie urzędników do używania sprzętu określonej firmy (nawet jeśli to rodzima marka) nie jest już lekką przesadą?
Warto również wspomnieć, iż Tajwan zarabia także na sprzedaży iPhone’a 5 (wystarczy napisać, iż słynny Foxconn jest firmą tajwańską), więc słowa ministra nie były całkowicie oderwane od rzeczywistości.
Źródło: businessweek.com
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.