Samsung Galaxy Note 10 był tak pięknym smartfonem, że w 2025 roku każdy tańszy telefon Samsunga będzie wyglądał tak jak on. Wcale mnie to nie martwi.
Można długo debatować nad tym, jaki Samsung był ich najładniejszym smartfonem w historii. Można – ale po co? Przecież i tak wiadomo, że niekwestionowanym zwycięzcą będzie Galaxy Note 10.
Producent najwyraźniej zdaje sobie z tego sprawę i ponownie używa go w swoich średniakach.
Samsung wraca do mojego ulubionego designu z Galaxy Note 10
Wczoraj do sieci trafił design Samsunga Galaxy A26 5G. Wcześniej na renderach z tego samego źródła mogliśmy oglądać Samsunga Galaxy A36 5G. Oba smartfony mają wspólny element, którego nie widzieliśmy od bardzo dawna.
Mam oczywiście na myśli układ obiektywów aparatów, których nie śmiałbym nazwać tutaj wyspą. Pisząc zaś „bardzo dawna” mam na myśli 2019 rok i premierę Samsunga Galaxy Note 10.
Samsung Galaxy S25 z 12 GB RAM to najlepsza wiadomość dla polskiego użytkownika.
Niewielka listwa z trzema obiektywami to pik designu w wykonaniu Samsunga. Można oczywiście nabijać się, że koreański producent skopiował Sony, ale chyba akurat o to nikt nie będzie miał im za złe.
Więcej RAM i dobór procesorów to krok w dobrą stronę
Ponownie odwołam się tutaj do Samsunga Galaxy A36 5G. Ten zostanie napędzony przez Snadpragona 6 Gen 3 (lub 7s Gen 2, ale w gruncie rzeczy to ten sam SoC). Koniec z recyklingiem Exynosów w tej rodzinie jest doskonałą wiadomością dla użytkowników.
Niedawno w sieci pojawiły się informacje o tym, że nawet podstawowy flagowiec dostanie 12 GB RAM. Wcześniej dotyczyło to Galaxy Z Flip 6. Wspomnisz moje słowa podczas premiery Galaxy A57 (bo chyba jeszcze nie A56). On będzie kolejnym, który dostanie tyle pamięci operacyjnej.
Po drugiej stronie skali są niestety smartfony z dołu oferty Samsunga. Tutaj rewolucja jeszcze nie dotarła. 4 GB RAM niestety jest standardem. Taki Galaxy A26 5G mógłby być całkiem fajnym telefonem, gdyby nie dobór Exynosa z recyklingu. Naprawdę nie wiem, po co go kupować, skoro istnieje Samsung Galaxy M35 5G.
Wystarczy już tylko jeden mały kroczek, by świat Androida kłaniał się Samsungowi
Chodzi mi oczywiście o zasilanie. Rozumiem przez to zarówno pojemność baterii, jak i szybkość ładowania. Są lepsze i gorsze Samsungi pod względem czasu pracy, ale szybkością ładowania ich flagowce przegrywają z każdym chińskim telefonem do 1000 złotych.
Wyobraź sobie, że Samsung Galaxy S24+ ma ogniwo 6000 mAh i można go ładować uniwersalną ładowarką PD o mocy 65 W. Może wtedy nikt nie mówiłby o kiepskich wynikach sprzedaży i możliwości anulowania całej rodziny „+”. To mały krok dla Samsunga, ale wielki dla jego fanów.
Szkoda tylko, że taki design nie załapie się jeszcze na premierę Samsunga Galaxy S25. Tutaj będziemy mieli konserwatywne (czy raczej – nudne) podejście do konstrukcji. Widzieliśmy już to tyle razy, że chyba tylko powrót dobrego procesora i więcej RAMu może skusić polskiego użytkownika.
Źródło grafik: Android Headlines, OnLeaks, opracowanie własne
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.