Tani laptop do wszystkiego? No, może prawie wszystkiego, ale tak, to możliwe. W cenie około 2000 złotych dostajemy sprzęt z mocnym procesorem oraz zintegrowanym układem GPU, aż 32 GB RAMu, czy 1 TB dyskiem SSD NVMe. Jak sprawuje się na co dzień? Zapraszam na test N-ONE NBook SE!
Spis treści
W ostatnim czasie rynek tanich laptopów uniwersalnych całkiem się rozwinął pod kątem oferowanych modeli. Nadal jednak w kwocie w okolicach 2000 złotych nie ma wielu modeli do wyboru. Jednym z nich jest N-ONE NBook SE, którego specyfikacja w tej cenie robi absolutnie fenomenalne wrażenie. Gdzie zatem tkwi haczyk? Tego dowiecie się właśnie tutaj!
N-ONE NBook SE w tej cenie to kot
Mówimy tutaj o laptopie, który oferuje niekiedy 4 razy więcej RAMu od swoich konkurentów w tej półce cenowej. Obecnie jest dostępny w Banggood za 2120 złotych, jednak po użyciu kodu rabatowego BGc9528a, cena ta spada do jeszcze bardziej atrakcyjnej kwoty, czyli 1950 złotych.
W tej cenie – jak wspomniałem – nie ma wielu konkurentów, ale nie oszukujmy się, gdzieś musiały zajść pewne kompromisy. O tym jednak w dalszej części materiału.
Warto w tym miejscu dodać, że wysyłka odbywa się z czeskiego magazynu, więc czas oczekiwania będzie zdecydowanie krótszy, a do tego nie musimy martwić się o dodatkowe koszty, bo ich nie będzie.
Specyfikacja N-ONE NBook SE
- Ekran: IPS 15,6”, matowy, rozdzielczość 1920 x 1080, 60 Hz
- Procesor: AMD Ryzen 5 5825U (8 rdzeni, TDP 15W)
- Grafika: AMD Radeon Vega 8
- Pamięć: 32 GB DDR4 3200 MHz
- Dysk: SSD NVMe Lexar NM7A1 1 TB
- Bateria: 57 Wh
- Porty: USB-C 3.0, 3x USB-A 3.0, HDMI, combo jack 3,5 mm, dedykowane złącze zasilania, czytnik kart pamięci microSD;
- Bezprzewodowa łączność: 802.11ac Realtek 8821CE + Bluetooth 4.2;
- Klawiatura: podświetlana (podświetlenie białe, 2-poziomowe), membranowa, z blokiem numerycznym;
- Kamerka: 1 Mpix, 720p;
- Wymiary: 357 x 228 x 19 mm;
- Waga: 1,7 kg.
Sprzęt do testów dostarczyła firma N-ONE, za co serdecznie dziękujemy. Nie miało to jednak wpływu na ocenę testowanego urządzenia.
Wyposażenie? W N-ONE NBook SE jest coś więcej, niż zasilacz
Ciężko wymagać od budżetowego laptopa, by wraz z nim przyszło coś prócz zasilacza. Tutaj jednak tak właśnie się dzieje. Mimo tego, że nie jest to dodatek premium, to jest skierowany do gotowości sprzedawanego laptopa do pracy, niezależnie od tego, do jakiego kraju trafi.
W środku znajdziemy więc:
- Laptop;
- Instrukcję obsługi;
- Naklejki na klawiaturę pod układy DE/IT/FR/ES;
- Zasilacz sieciowy.
Mało, dużo? Standardowo, ale z miłym bonusem.
Tak można sobie wyobrazić tani laptop, czyli o designie i wykonaniu N-ONE NBook SE słów kilka
Całość wygląda bardzo… normalnie, bardzo pospolicie. Nie ujrzymy tutaj rozwiązań, których nie dostaniemy nigdzie indziej. Całość jest utrzymana w stonowanej formie, gdzie na klapie matrycy oraz pod ekranem mamy logo producenta. Kolorystycznie także nie ma „udziwnień”, srebro i czerń odgrywają tutaj cały spektakl. Pod kątem wygody również nie ma na co narzekać, choćby patrząc na to, że możemy odchylić ekran, by znajdował się w pozycji około 160°.
Jak całość została jednak wykonana? Przede wszystkim mamy tutaj przeciętnej jakości tworzywa sztuczne, a jedyny metalowy element, to pokrywa matrycy. Za to jednak należy się plus. Spasowanie z kolei także pozostawia trochę do życzenia, bo skrzypienie podczas przenoszenia laptopa nie jest czymś specjalnym. Nie trzeba się wysilać, by usłyszeć nieprzyjemne dźwięki wydobywające się z niego.
Zawias ekranu działa poprawnie, ale na lepsze słowa raczej sobie nie zasłużył. Pochwaliłbym natomiast gumowe „nóżki” oraz to, pod jakim kątem laptop spoczywa na blacie. Ułatwia to działanie chłodzenia oraz przekłada się na komfort użytkowania.
Przeciętnie duży i przeciętnie waży
Jeżeli planowalibyście nosić go ze sobą, lub z nim podróżować, to nie będzie to wielkie wyzwanie, aczkolwiek nie jest to tak wygodne, jak z ultrabookami ważącymi około 1 kg. Całość mierzy 357 x 228 x 19 mm, natomiast waga zatrzymuje się na wartości 1,7 kilograma.
Jest więc uniwersalny, jak sama nazwa wskazuje, także i pod kątem transportu, czy pracy zdalnej.
Sporo portów na pokładzie
Nie powinno Wam ich zabraknąć, gdyż znajdziemy tutaj na lewej krawędzi omawianego laptopa:
- Port ładowania;
- USB-C 3.0;
- HDMI;
- USB-A 3.0;
Po prawej stronie z kolei:
- Combo jack 3,5 mm;
- 2x USB-A 3.0;
- Czytnik kart pamięci microSD.
Może jedyne, czego brakuje, to USB-C z opcją ładowania, czy przesyłania obrazu, aczkolwiek w tak tanim sprzęcie, taki brak jest „do przyjęcia”.
N-ONE NBook SE od środka. Jak wygląda tak tani laptop?
Nie zabrakło tego, co jest w moich testach laptopów tradycją, czyli zajrzenia do wnętrza testowanego notebooka. Jego rozbiórka przebiegała nieco trudniej, niż większości modeli, które rozbierałem.
Głównie za sprawą specyficznych zatrzasków, na tyle, że pierwszy raz jeden z nich się ułamał – wróć. Nie zatrzask, a obudowa w miejscu zatrzasku – to wiele mówi na temat wykonania tego laptopa.
Co jednak widzimy w samym już sobie wnętrzu? Przede wszystkim dosyć mały układ chłodzenia, który może spowodować, że nie będzie ani cicho, ani chłodno. To jednak raczej jedyny problem, który jest tu widoczny, bo dalej jest już tylko lepiej. Mamy chociażby miejsce na dodatkowy dysk SSD, a ten już zamontowany, możemy spokojnie wymienić.
To samo tyczy się RAMu, który nie jest lutowany – co jest zdecydowanie na plus. Kolejnym elementem jest osobna „płytka”, na której znajdują się porty USB-A oraz Combo jack i czytnik kart pamięci microSD. W razie awarii, naprawa nie powinna być ani skomplikowana, ani przesadnie kosztowna. Jest więc całkiem rozsądnie bym powiedział.
Popisałem, korzystałem z touchpada i N-ONE NBook SE nie jest zły, ale…
Generalnie to tak, jak zaznaczyłem na początku, będą „cięcia” tu i ówdzie. Pierwsze widać oczywiście w jakości wykonania, jednak idąc dalej, natykamy się właśnie na to, jak sprawuje się klawiatura oraz gładzik zastosowany w testowanym modelu. Część tej recenzji powstała właśnie przy użyciu tego laptopa, jednak nie byłem w stanie przyzwyczaić się do układu z „krótkim shiftem” na tyle, by móc komfortowo pisać. To jednak jest subiektywny aspekt.
Obiektywnie mówiąc, przyciski w touchpadzie działają… tak sobie. Słychać i czuć, że są jednymi z prawdopodobnie najtańszych dostępnych switchy, jakie były dostępne. Po za tym, jest całkiem okej, nie ma raczej problemów z precyzją, rozmiarowo wypada w porządku. Klawiatura z kolei pozostawia pozytywne wrażenie w kontekście działania, nie zauważyłem żadnych problemów na tym polu. Ot zwykła, dobra membranówka.
Tani laptop, tani ekran. N-ONE NBook SE nie zaskoczył wyświetlaczem
Przypomnijmy, z czym mamy do czynienia. Jest to panel IPS o przekątnej 15,6″ i rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Dosyć standardowy, choć brakuje informacji chociażby o jego deklarowanej jasności. Odświeżanie również nie wychodzi poza ramy „standardu” w tej półce cenowej – 60 Hz. Oczywiście, nie jest potrzebna tabelka w specyfikacji do tego, by określić, jaką faktyczną jasność notuje zastosowany ekran.
Według moich pomiarów, maksymalnie osiąga 248 nitów, co jest dosyć niską wartością. Przypominając jednak, że mamy do czynienia z tak tanim sprzętem, było to do przewidzenia. Sprawdza się w pomieszczeniach, na zewnątrz zaś w słoneczny dzień – może być bardzo przeciętnie. Nierównomierność z kolei zastosowanego podświetlenia osiągnęła w najwyższym punkcie 7,4%. Można już ją rzeczywiście odnotować, ale nie ma tragedii.
Na tym jednak nie kończy się sprawdzenie wyświetlacza, przejdźmy więc zatem do…
Pokrycia gamutów
Czyli mówiąc inaczej, określenia tego, jak dokładnie i w jakim zakresie jest on w stanie odwzorować kolory. Tutaj także widać, że zostało zaoszczędzone na tym elemencie, choć wyniki w tym segmencie cenowym będą podobne w większości modeli. Mowa o pokryciu sRGB w 55,1%. Z kolejnym w kolejce DCI-P3 jest jeszcze gorzej, bo tutaj jesteśmy w stanie pokryć jedynie 39,3% całości. Pozostało tylko AdobeRGB, które jednak nie ratuje sytuacji wartością 38,2%.
Nie został przeze mnie zapomniany błąd ΔE. Jego średnia wartość to 0,15, z kolei najwyższa zanotowana liczba przez kolorymetr nie przekroczyła 1,16. Są to jak najbardziej dobre wyniki, chociaż moim zdaniem nie ratują tego, że pokrycie gamutów jest zwyczajnie przeciętne. Co jednak trzeba powiedzieć – to w zasadzie podobnie będzie w praktycznie każdym tak tanim laptopie.
Głośniki, kamerka i mikrofony. Sprawdziłem, jak N-ONE NBook SE radzi sobie w tej materii
I radzi sobie… średnio, a może nawet nie radzi. Zacznijmy tutaj od głośników, które sprawiają wrażenie cichych, chociaż czysto technicznie notują 82 dBa maksymalnej głośności. To jednak niewiele zmienia w płaskiej barwie, jaką one mają. Basu tutaj nie uświadczymy, a cała reszta brzmi jak z taniego telefonu.
To może w takim razie lepiej nagrywa obraz i dźwięk? Cóż, 720p przy 30 FPS’ach nie zachwyca, co możecie ocenić poniżej.
Ciche nagrywanie, zbieranie szumu własnego, który jest wyraźny przez praktycznie całe nagranie, a do tego mocno przeciętna jakość obrazka. Da się „bawić” w wideorozmowy, ale polecałbym robić to podłączając nawet tanie słuchawki TWS.
Wydajność N-ONE NBook SE? W tej cenie – TOP – na początek benchmarki
Wycena testowanego sprzętu ma oczywiście wpływ na to, jak jest postrzegany. Zastosowanie takich, a nie innych podzespołów odpowiedzialnych za wydajność w tej kategorii „wagowej” sprawia, że dostajemy całkiem wydajny sprzęt w niedużych pieniądzach. Przypominając, na pokładzie znajdziemy procesor AMD Ryzen 5 5825U wraz ze zintegrowaną kartą graficzną Vega 8. Do tego sporo RAMu w ilości 32 GB oraz pojemny, 1 TB dysk SSD NVMe Lexar NM7A1. Na początek lecą wyniki z PCMark 10.
Jak widzimy, z laptopami o specyfikacjach, które można spotkać w zbliżonym przedziale cenowym, radzi sobie naprawdę dobrze. W zasadzie pod kątem „produktywności”, nie ma co zbierać z konkurencji, a powodów tego może być kilka – chociażby duża ilość RAMu, czy stosunkowo mocny układ graficzny. A skoro już o nim, to czy sprzęt ten nadaje się do gier? Cóż…
Tak, aczkolwiek głównie tych mniej wymagających oraz dobrze zoptymalizowanych. Nie oczekiwałbym płynnego Cyberpunka 2077, czy wielu innych gier AAA z ostatnich paru lat. W swojej kategorii wagowej, są to jednak wyniki, które z pewnością zadowolą wiele osób.
Procedura testowa – gry
W tym tanim sprzęcie postanowiłem przetestować jeden tytuł, jakim jest Counter Strike 2. Ustawienia graficzne na presecie „niskie”, z wyjątkiem skalowania rozdzielczości, która to została ustawiona na 1920 x 1080p. Wyniki ukazane poniżej są uśrednieniem uzyskiwanych FPS-ów z 3-rozgrywek w trybie Deathmatch na mapie The Dust 2.
Nie jest to najwyższy wynik, aczkolwiek CS2 jest grywalny. Oczywiście można pomyśleć także o innych tytułach, typu League of Legends, World of Tanks, czy przy odrobinie szczęścia War Thunder oraz starsze gry AAA. Testowany laptop nie jest maszyną do gier, aczkolwiek te starsze oraz mniej wymagające jak najbardziej odpali w całkiem dobrej płynności. Warto dodać, że throttling tutaj raczej nie występuje. Wraz z czasem wydajność się nie zmienia w sposób odczuwalny, co widać na poniższym wykresie.
Praca „biurowa”
Oczywiście popracowałem na nim, tak, by móc opisać ogólne wrażenia z użytkowania jako całości, a nie pojedynczych składowych. Generalnie rzecz biorąc, z pewnością responsywność całości zasługuje na pochwałę, zastosowanie takich podzespołów w tak tanim laptopie jest gamechangerem. Całkiem wygodna w użytkowaniu klawiatura oraz przeciętny touchpad z jednej strony były w porządku, a z drugiej – mi osobiście – nie przypadł do gustu układ klawiatury z krótkim, prawym shiftem.
Na baterii spokojnie możemy pracować, nie będziemy musieli martwić się o to, że zniknie w oczach. O szczegółach jednak porozmawiamy trochę później, czyli przy testach owego akumulatora. Teraz czas na…
Chłodzenie. Czy w N-ONE NBook SE daje radę?
Skoro już widzieliśmy, jak samo w sobie chłodzenie wygląda, to warto zajrzeć do tego, jak sobie radzi ze schłodzeniem zastosowanych komponentów. Czy mały rozmiar całości wpływa końcowo negatywnie na hałas generowany przez zastosowany układ?
Jak widać, jest to naprawdę głośny laptop pod dużym obciążeniem, notujący 46,1 dBa. Ciężko go tutaj bronić w jakikolwiek sposób, bo generuje zwyczajnie głośny szum, który jest lekko „wysoki” w kontekście częstotliwości. Co jednak z temperaturami? Niestety, tutaj także nie jest kolorowo, choć z małym zapasem. Procesor zanotował maksymalnie 92,1°C, z kolei układ graficzny 77°C.
Nie jest to jednak laptop, który pożera energię jak najęty. Zwykle można spodziewać się poboru w okolicach 30W (przy założeniu korzystania z zasilacza sieciowego, pobór z gniazdka). Gdy obciążymy go maksymalnie, to i zasilacz da tyle, ile może – 65W.
Co z temperaturami obudowy?
Są punkty, gdzie jest zwyczajnie gorąco, ale generalnie nie wygląda to źle. Maksymalnie na palmreście, w górnej jego części, odnotowałem 45°C. Na klawiaturze było to z kolei 42°C, a w okolicach touchpada już tylko 33°C. Z kolei w przypadku tyłu, jest cieplej. 50°C przy chłodzeniu oraz wylocie ciepłego powietrza to nie jest mała wartość. Bliżej środka spada to jednak do wartości 40°C, a najniżej – 31°C. Jest więc „okej”.
N-ONE NBook SE to zdecydowanie długodystansowiec
Jak mówiłem, tak wracamy do tego, jak zachowuje się zastosowana w testowanym laptopie bateria. Na pierwszy ogień największy jej oponent w postaci gier. Jak widzimy, wypada przeciętnie, choć nie można powiedzieć, że to złe wyniki. Nie wybijają się jednak ponad średnią.
To jednak gaming, który na baterii nie jest specjalnie wygodny, jak to wygląda w przypadku pozostałych zastosowań?
Tutaj jest podobna historia, chociaż wartości bezwzględne są – rzecz jasna – dużo wyższe. Patrząc obiektywnie, porównujemy ten model do raczej droższych konkurentów, którzy startowali w momencie premiery w okolicach 3000 złotych. Skoro na ich tle wypada stosunkowo dobrze, to nie można powiedzieć, że jego akumulator nie daje rady.
Ba, powiedziałbym, że radzi sobie bardzo dobrze. Co jednak z ładowaniem? Do 50% zajmuje ono około 40 minut, z kolei do 100% będzie to blisko 1,5 godziny.
Dobry i tani laptop, ale czy dla każdego? Podsumowanie testu N-ONE NBook SE
Dotarliśmy do końcówki tego testu, gdzie w skrócie podsumujemy sobie wszystko. Zdecydowanie można nazwać N-ONE NBook SE dobrym i tanim laptopem, który jednak nie przypasuje – moim zdaniem – każdemu. Ma różne ograniczenia, czy też dosyć odczuwalne oszczędności. Przypomnieć jednak należy, że mówimy o modelu kosztującym obecnie mniej niż 2000 złotych. Oferuje on – pod kątem specyfikacji – naprawdę dużo. Lećmy zatem z…
Plusami
Tutaj można zacząć od tego, o czym było już mówione, czyli stosunek ceny do oferowanej specyfikacji. Oprócz tego fajnie, że dostajemy coś więcej, niż sam zasilacz w pudełku. Idąc dalej wymienić należy oczywiście przyjemną ilość portów, gdzie raczej nam ich nie zabraknie, tak samo, jak możliwości rozbudowy pod kątem RAMu, czy dysków.
Nieźle radzi sobie klawiatura i touchpad – mimo wszystko obiektywnie zwyczajnie są całkiem dobre. Wysokiej wydajności nie da się zaprzeczyć, co pokazują tak benchmarki, jak i testy w grach, czy odczucia z użytkowania całości. Nie pojawia się także odczuwalny throttling, co jest zdecydowanie pozytywną informacją, tak samo, jak wytrzymała bateria.
Minusami
Wykonanie tego modelu jest zwyczajnie kiepskie, nawet w tej cenie da się znaleźć laptopy wyraźnie lepsze pod tym kątem. Szczególnie patrząc na jakość użytych materiałów. Przeciętny jest także ekran, choć tego można było się spodziewać, tak samo, jak płaskich w brzmieniu głośników stereo. Na takim samym poziomie jest kamerka oraz mikrofony, chociaż to pierwsze stosunkowo wypada lepiej. No i na koniec – chłodzenie jest głośne i średnio radzi sobie z ujarzmianiem Ryzena 5 5825U w przypadku pełnego obciążenia całości.
Cya!
- Dla gracza6
- Do pracy6
- Do podróży6
- Dla grafika3
ZALETY
|
WADY
|
P.S. Nie zapomnijcie sprawdzić testu ASUSa ProArt PX13 :>
Mały, lekki, ze świetnym OLEDem i wysoką wydajnością. TEST Asus ProArt PX13
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.