Kilka dni temu Marcin napisał ciekawe podsumowanie, w którym zawarł najważniejsze informacje, dotyczące Sailfish OS i zastanawiał się, jakie warunki muszą być spełnione, by system operacyjny odniósł sukces, a grupka fińskich zapaleńców (choć teraz pewnie mówimy już o międzynarodowym zespole) stworzyła prężnie działającą firmę o silnych podstawach. Ale czy przywołane kampania reklamowa albo aktualizacje faktycznie odegrają decydującą rolę w rozkręceniu tego biznesu?
Marcin słusznie zauważył, że niezwykle istotne w segmencie mobilnym są dobre stosunki z operatorami. I to na tym polu Jolla Mobile musi się wykazać wielkimi zdolnościami, ponieważ inni gracze będą im zapewne rzucali kłody pod nogi. Kolejna kwestia to pieniądze na rozruch przedsięwzięcia. Stosunkowo niedawno wspomniano, że firma może liczyć na kilkaset milionów dolarów od pozyskanych do tej pory sojuszników – w pierwszej fazie całego projektu z pewnością będzie to suma wystarczająca. Pytanie tylko, czy w decydującym momencie zapewnią sobie dużo większe źródło finansowania (gdy przegląda się wyniki finansowe innych producentów z tego sektora, widać wyraźnie, iż w rubrykach przewijają się nie setki milionów, ale miliardy dolarów).
Kolejna kwestia to rynek zbytu. Nie dziwi mnie to, że Finowie udali się do Chin, by tam szukać szczęścia, ponieważ mogą zaproponować Chińczykom coś, na co tamci od dłuższego czasu czekają – własny OS. To ucieszy władze Państwa Środka oraz miejscowych producentów, ale pojawia się pytanie, czy w takim układzie, decydenci Jolla nie uzależnią się zbytnio od jednego kraju i nie stracą kontroli nad swoim projektem. Zastanawiają także ich plany w odniesieniu do rynku globalnego – w Polsce (i pewnie w wielu innych krajach europejskich) znajdziemy sporą grupę osób zainteresowanych nowym OS, ale trudno powiedzieć kiedy (i czy w ogóle) doczekają się tej platformy. Mówiąc krótko: na smartfony z Sailfish jeszcze trochę poczekamy…
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.