Jeszcze kilka lat temu, gdy wspominano jednocześnie o Apple i Samsungu, to najczęściej w kontekście współpracy obu korporacji. Koreańczycy dostarczali podzespoły do produktów korporacji z Cupertino i czerpali z tego tytułu spore zyski. Zapewne obu stronom pasował wspomniany układ i można się było spodziewać, że sojuszowi raczej nic nie zagraża. Gdyby ktoś postawił na to pieniądze, to… dzisiaj by ich nie miał.
Trzeba przyznać, że sytuacja, w której dwie firmy jednocześnie współpracują ze sobą i prowadzą zażartą walkę w sądach i mediach, wygląda dość dziwnie. Apple od jakiegoś czasu próbuje zniwelować ten dysonans i uniezależnić się od koreańskiego dostawcy. Problem polega na tym, że nie jest to takie proste. Inne firmy nie są w stanie spełnić wymagań giganta z Cupertino (dotyczy to albo kwestii jakości produktów albo wielkości dostaw).
Jakiś czas temu w branży wspominano, iż Apple zamierza szybko zrezygnować z zamawiania u Samsunga modułów pamięci. Równocześnie mówiło się o tym, że Koreańczycy mogą podnieść ceny na swoje komponenty, by przed „rozstaniem” jeszcze zarobić dodatkowe pieniądze. Amerykańska korporacja może w najbliższym czasie zrezygnować także z baterii oraz wyświetlaczy Samsunga. To zapewne uderzy koreańska firmę po kieszeni (w roku 2012 suma kontraktów z Apple wyniosła 13 mld dolarów).
Ten „rozwód” generuje przynajmniej kilka pytań. Po pierwsze, kto przejmie zamówienia Apple? Nie ulega wątpliwości, że będzie to bardzo łakomy kąsek, o który może powalczyć sporo firm. Po drugie, jak Samsung zamierza zrekompensować sobie straty spowodowane zerwaniem współpracy z Apple? Miłośników sprzętu tej ostatniej firmy zapewne interesuje również, czy smartfony i tablety nie ucierpią na tych zmianach? Ciekawe, komu bardziej zaszkodzi kłótnia, w jaką wdały się dwie potężne firmy…?
Źródło: DigiTimes
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.