- « Poprzedni
- 1/5
- Następny »
Apple wywołuje skrajne emocje wśród dziennikarzy, analityków i przede wszystkim konsumentów. Jedni są nim zachwyceni i z euforią przyjmują każdy nowy produkt, inni z wytęsknieniem oczekują doniesień na temat problemów korporacji. Ostatnimi czasy aktywniejsza stała się chyba ta druga grupa – amerykański producent sprzętu elektronicznego przestał zachwycać i zbierają się nad nim czarne chmury. Skończy się na srogiej burzy?
Na wstępie wypada chyba wspomnieć o wydarzeniach na giełdzie, które skłoniły wielu dziennikarzy/analityków/blogerów do wypowiedzenia słów: to już koniec Apple. W pierwszym tygodniu grudnia faktycznie doszło do sporych spadków, które musiały wywołać irytację lub łzy u rzeszy akcjonariuszy. Papiery wartościowe tanieją od premiery iPhone’a 5, czyli od połowy września. Od tego czasu kapitalizacja Apple zmniejszyła się o 20%, ale krytyczny okazał się 5 grudnia – akcje potaniały wówczas o 6,43%. Wystarczy napisać, że to największy jednodniowy spadek od czterech lat (a dokładnie od 17 grudnia 2008 roku).
Po wspomnianym spadku za jedną akcję płacono niecałe 539 dolarów i podobna cena utrzymywała się np przedwczoraj (12.12.12), a wczoraj doszło do kolejnych spadków. Dla porównania, w pierwszej połowie września za jedną akcję płacono ponad 700 dolarów. Niektórzy mówili nawet o atakowaniu granicy tysiąca dolarów za akcję. Tymczasem, kilka miesięcy później przychodzi dzień, w którym kapitalizacja firmy zmniejsza się o 35 mld dolarów. I to w czasie przedświątecznego szału zakupów, gdy takich spadków mało kto się spodziewa (w tym samym czasie papiery wartościowe Google i Microsoftu drożały, więc nie można mówić o kryzysie w branży). Należy zatem spytać wprost: co się właściwie stało?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie w jednym zdaniu i trzeba spojrzeć na sytuację i poczynania Apple z dalszej perspektywy.
iPadom będzie coraz trudniej
Nie ulega wątpliwości, że to Apple stworzyło ten rynek. Nie będziemy się zagłębiać w to, kto i kiedy zaprezentował jako pierwszy tablet, bo nie ma to mniejszego sensu. Ważne jest natomiast, że wraz z pojawieniem się w sprzedaży iPada, nastąpił szybki rozwój nowego segmentu w branży mobilnej. Przez długie kwartały firma z Cupertino rządziła niepodzielnie w tym sektorze i konkurencja musiała się zadowolić przysłowiowymi okruchami ze stołu, na którym biesiadował Steve Jobs i jego współpracownicy. IV kwartał ubiegłego roku pokazał jednak, że można wypuścić na rynek tablet, który stanie się popularny i wcale nie musi on posiadać logo nadgryzionego jabłka.
Wspomnianym urządzeniem był Kindle Fire stworzony przez Amazona. Korporacja budowała wokół niego napięcie i nazywała iPad killerem, ale szybko miało się okazać, że w rzeczywistości produkty trudno ze sobą porównać – to dwie różne półki. Nie przeszkodziło to jednak Amazonowi sprzedać milionów sztuk swojego sprzętu. Okazało się, że klienci czekają na tani tablet, który może i nie będzie tak wydajny, jak iPad, ale przy okazji nie uderzy ich mocno po kieszeni. Jednocześnie wypatrywali sprzętu dobrej jakości (tanie modele chińskich producentów pozostawiały jednak wiele do życzenia) i z odpowiednią ilością kontentu, zapewniającego rozrywkę. Amazon wywiązał się z tego zadania i mógł się pochwalić sukcesem.
IV kwartał ubiegłego roku pokazał, że można wypuścić tablet, który stanie się popularny i nie musi posiadać logo nadgryzionego jabłka.
W połowie bieżącego roku okazało się, że swoje tablety zamierzają wprowadzić na rynek także Google i Microsoft. O ile ten pierwszy stanowił konkurencję dla Amazona, o tyle produkty giganta z Redmond (stworzono dwie różne wersje) należy już ustawić na półce z iPadami. Choć Surface póki co nie cieszy się wielką popularnością wśród klientów (z komentarzami na ten temat należy się jednak wstrzymać do momentu wprowadzenia na rynek wersji Pro z procesorem Intel), to trudno stwierdzić, czy Microsoft faktycznie chce osiągnąć sukces w sektorze sprzętu, czy jedynie, jak to wcześniej zapowiadał, narobić szumu wokół Windows 8 i tabletów z tą platformą. To zadanie wychodzi im całkiem nieźle i w najbliższym czasie można się spodziewać kilku ciekawych produktów różnych firm z OS amerykańskiego giganta. Być może większą popularnością będą się również cieszyły tablety z Androidem – wszystkie te doniesienia utwierdzają w przekonaniu, że Apple będzie coraz trudniej w segmencie tabletów.
Firma z Cupertino traci udziały na tym rynku i już niedlugo to sprzęt z zielonym robotem na pokładzie może się cieszyć pozycją lidera w tym segmencie. Co prawda, Apple bardzo dobrze radzi sobie na perspektywicznym rynku chińskim, gdzie ich tablety sprzedają się w satysfakcjonujących ilościach, ale po pierwsze, nie wiadomo, czy ten stan rzeczy utrzyma się dłużej, a po drugie, warto też monitorować sytuację w innych krajach. Dla przykładu, w Rosji, gdzie sprzedaż tabletów rośnie dość szybko, Apple przegrywa bój o klienta z Samsungiem. Nie trzeba być specjalistą od rynku mobilnego, by dostrzec, że konkurencja w końcu wzięła się w garść i postanowiła rzucić rękawicę Apple. Jak zareagowała na to firma sterowana przez Tim Cooka?
- « Poprzedni
- 1/5
- Następny »
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.