Wczoraj Antoni postawił dość ważne (z punktu widzenia wielu potencjalnych klientów) pytanie: gdzie jest Nexus 4? Ta kwestia od pewnego czasu irytuje sporą część naszych Czytelników, którzy od kilku miesięcy wyczekują wspomnianej słuchawki na naszym rynku. Winą za opóźnienia obarczane jest teraz Google – wszak to flagowiec internetowego giganta i to w gestii giganta z Mountain View leży zapewnienie płynnych dostaw smartfonu. Czy można jednak „rozgrzeszać” LG i dawać im taryfę ulgową? Raczej nie – koreańska korporacja po raz kolejny udowodniła, że nie potrafi (lub nie chce) stać się silnym graczem w sektorze mobilnym.
Wielkimi krokami zbliżamy do targów MWC 2013, po których można się spodziewać przynajmniej kilku ciekawych premier. To chyba najważniejsza impreza w sektorze mobilnym i na podstawie prezentacji oraz zapowiedzi na niej poczynionych tworzone są dość ogólne prognozy tego, jak może wyglądać ta branża w kolejnych kwartałach. Część z Was pamięta zapewne zeszłoroczną odsłonę tej imprezy i jej największe gwiazdy. Jedną z firm, która w I kwartale 2012 roku zapewniała, że poważnie się rozkręci i pogrozi konkurencji palcem, było LG. Tak buńczuczne zapowiedzi skłaniały niektórych do stwierdzeń, iż firma w końcu zrozumiała swoje błędy, znalazła sposób na ich eliminację i rozpocznie nowy (lepszy) etap swych zmagań z liderami tego rynku. Jak wyszło? Niestety, jak zwykle.
LG – firma skazana na sukces
Jednym z mocnych atutów LG miała być zaprezentowana w zeszłym roku seria L-Style. Z pewnością nie są to urządzenia o najlepszych parametrach, ale w parze z rozsądną specyfikacją szła sensowna cena. Efekt? Smartfony z tej serii sprzedały się już w liczbie 15 milionów sztuk (pod koniec ubiegłego roku chwalono się wynikiem 10 mln sprzedanych słuchawek – zdecydowany skok ilościowy świadczy o tym, że modele cieszą się coraz większą popularnością) i zapewne usłyszymy jeszcze o podkręceniu tego wyniku. Wpłynie na to m.in. fakt wprowadzenia na rynek nowych urządzeń z linii L-Style (powinna wówczas spaść cena starszego sprzętu). W sprzedaży będzie zatem całkiem sporo smartfonów z tej serii, a przykład Samsunga pokazał, że taka strategia może mieć sens.
Smartfony LG Swift L3, Swift L5 oraz Swift L7, a także ich następcy stanowią ciekawy element oferty, który skierowany jest przede wszystkim do osób, poszukujących smartfonów o przeciętnych parametrach i w przystępnej cenie. Jednak firma żądna sukcesu w tej branży powinna posiadać także urządzenia z wyższej półki cenowej. Nie tylko dlatego, że to sprzedaż sprzętu klasy premium zapewnia największe zyski (o ile oczywiście jest to w miarę wysoka sprzedaż) – flagowce stanowią o prestiżu danej korporacji i są w stanie przyciągnąć do marki klientów. Czy LG posiada w swej ofercie ciekawe produkty z wyższej półki? Oczywiście – wystarczy wspomnieć o smartfonach Optimus G (w Polsce będzie to Swift G) oraz Nexus 4. Niedługo powinniśmy poznać kolejną „rakietę” koreańskiej korporacji: model LG Optimus G Pro.
LG Optimus G Pro już teraz określany jest jako ciekawa alternatywa dla najlepszych smartfonów Samsunga (zwłaszcza tabfonu Galaxy Note II). Urządzenie zostało wyposażone (prawdopodobnie) w bardzo dobre podzespoły i pod względem specyfikacji nie powinno odstawać od propozycji konkurencji. Mocny procesor, atrakcyjny wyświetlacz, sensowna bateria – firma stanęła na wysokości zadania. Nim jednak dojdzie do wprowadzenia na rynek tego sprzętu, należy zwrócić uwagę na produkty, które już niedługo trafią do sprzedaży w Polsce i wielu innych krajach. Zarówno Optimus G, jak i Nexus 4 odznaczają się dobrymi parametrami, a przy tym (dotyczy to zwłaszcza tego drugiego modelu) są sprzedawane w atrakcyjnej cenie.
Koreańska firma planuje w tym roku sprzedaż 75 mln telefonów, czyli o 20 mln sztuk więcej niż w roku poprzednim. Większość (45 mln) stanowić mają smartfony. Patrząc np. na wyniki sprzedaży serii L-Style można dojść do wniosku, że wspomniany rezultat jest w ich zasięgu. Warto w tym miejscu wspomnieć, że pod koniec ubiegłego roku Samsung Securities (jeden z oddziałów największego konkurenta LG) zaprezentował prognozy, z których wynikało, iż w roku 2013 trzecią siłą na rynku mobilnym (mowa przede wszystkim o sektorze smartfonów) zostanie LG. Według prognoz, rynkowe udziały tej firmy powinny wzrosnąć, co pokrywa się z zapowiedziami samego LG.
Mamy zatem dobre prognozy, relatywnie dobre wyniki (korporacja nie dopłaca do smartfonowego biznesu, co można już uznać za spore osiągnięcie), sprzedaż rośnie, a flagowce są pozytywnie oceniane przez dziennikarzy/testerów/blogerów. Pojawia się zatem pytanie: skoro jest tak dobrze, to dlaczego nadal jest tak źle?
LG – firma skazana na przeciętność
Poprzednie akapity poświęciłem atutom i pozytywnym kwestiom, jakie można wymienić w dyskusji na temat koreańskiego giganta (przynajmniej w zakresie ich „mobilnej” działalności). Warto jednak rzucić okiem na wady ich biznesu oraz demony, z którymi LG po prostu nie jest w stanie sobie poradzić. Zapewne wielu z Was w pierwszej kolejności wymieniłoby problemy z aktualizacją ich sprzętu do nowszych wersji systemu operacyjnego (na dzień dzisiejszy jest to przede wszystkim Android). Tej kwestii poświęcono już wiele wpisów i uwag w komentarzach, więc nie warto się nad nią rozwodzić – najwyraźniej jest to sfera, w której korporacja po prostu nie potrafi się odnaleźć.
Problem aktualizacji miał zniknąć przy okazji wprowadzenia na rynek modelu Nexus 4. Powtarzano, że przynajmniej w tym jednym przypadku nie będzie można narzekać na brak aktualizacji, ponieważ mamy do czynienia z flagowcem Google i korporacja z Mountain View dopilnuje, by marka Nexus nie ucierpiała na mariażu z nowym producentem sprzętu. Okazało się jednak, że eliminacja jednego problemu (w gruncie rzeczy stare porzekadło głosi, by nie chwalić dnia przed zachodem słońca – jeszcze nie wiemy, czy aktualizacje Nexusa 4 będą przebiegały bezproblemowo) przyszła w parze z inną bolączką – fizycznym brakiem sprzętu na rynku.
Wspominałem we wstępie o tekście Antoniego, w którym pisze on o „koszmarnym błędzie Google’a”. Korporacja z Mountain View pomyliła się w prognozach sprzedaży Nexusa 4 i złożyła zbyt małe zamówienie u producenta, czyli LG. Koreańczyków można zatem rozgrzeszyć i pozostaje im jedynie współczuć. Osobiście podchodzę do sprawy trochę inaczej i winą za obecny stan rzeczy, czyli opóźnienia w dostawach Nexusa 4 obarczyłbym w równym (a może nawet większym) stopniu, firmę LG.
Przedstawiciele LG (przynajmniej niektórzy) powtarzają, że w tym przypadku zawiniło Google, ale pracownicy korporacji z Mountain View nie pozostają im dłużni i przekonują, iż to LG nie poradziło sobie z realizacją zamówienia. Kto ma rację? Można chyba przyjąć, że prawda leży po środku – obie firmy zawaliły i powinny uderzyć się w pierś. Jednocześnie jednak należy mieć na uwadze, że na dobrej sprzedaży Nexusa 4 powinno zależeć przede wszystkim LG. Firma Google nie musi się martwić o popularność Androida (przynajmniej na dzień dzisiejszy), a seria Nexus stanowi obecnie bardziej ozdobnik ich systemu, niż narzędzie do promocji. W przypadku LG sprawa wyglądała zupełnie inaczej – dla producenta sprzętu to spora szansa na promocję i forma wyróżnienia, którą warto wykorzystać.
Tłumaczenia LG w stylu: „nie byliśmy przygotowani na sukces tego modelu” świadczą o słabym rozeznaniu firmy w branży oraz o braku wiary we własne możliwości. Początkową wpadkę można jednak było szybko naprawić – aby udowodnić klientom, mediom, analitykom i konkurencji swoją determinację producent powinien zaprząc wszystkie dostępne moce produkcyjne i nadrobić zaległości. Nawet gdyby miał dołożyć do całego przedsięwzięcia miliony dolarów, to w dłuższej perspektywie gra mogłaby się okazać wartą świeczki, ponieważ poprawie uległby wizerunek korporacji, a to zazwyczaj procentuje. Koreańczycy wybrali inne rozwiązanie i raczej nie można go uznać za marketingowy majstersztyk.
Brak logiki we wprowadzaniu na rynek kolejnych produktów nie jest nowym zjawiskiem w przypadku tego producenta – należy tu już mówić o pewnym standardzie. Niedawno pojawiła się informacja, iż Optimus G trafi do sprzedaży w kolejnych kilkudziesięciu krajach. To z pewnością może poprawić wyniki sprzedaży firmy, ale pojawia się pewne bardzo ważne pytanie: dlaczego smartfon był do tej pory dostępny jedynie na kilku rynkach? Przecież sprzęt zaprezentowano już jakiś czas temu (w branży mobilnej kilka kwartałów to dłuższy okres czasu) i produkt powinien być wprowadzany do sprzedaży w wielu państwach póki nie opadł popremierowy kurz.
LG pochwaliło się kilka tygodni temu, iż sprzedało po jednym milionie smartfonów Optimus Vu oraz Optimus G. Z jednej strony można powiedzieć, że nie jest to piorunujący rezultat, ponieważ flagowce Apple i Samsunga nokautują takie wyniki. Z drugiej jednak strony, LG sprzedaje flagowce jedynie na kilku rynkach – gdyby prowadzili agresywną politykę i szybko pojawiali się z nowymi produktami w kilkudziesięciu krajach, to mogliby poważnie podkręcić sprzedaż. Mogliby, ale tego nie robią. Taka strategia jest po prostu niezrozumiała i trudno się spodziewać, by przynosiła ona korporacji zyski ze sprzedaży.
Już dziś można założyć, że podobny scenariusz (można to streścić słowami: z dużej chmury mały deszcz) będzie się odnosił także do realizacji produktu LG Optimus G Pro. Korporacja pochwali się prawdopodobnie dobrym produktem, który powszechnie dostępny będzie pewnie w roku 2014. To właśnie chaos organizacyjny oraz towarzyszący mu chaos informacyjny są dzisiaj jedną z najpoważniejszych bolączek firmy. Gdyby decydentom LG przyszło do głowy wejść na rynek smartfonów z platformą Windows Phone 8, to negatywne zjawiska mogłyby się jeszcze pogłębić (choć w tym przypadku Microsoft mógłby sprawować większy nadzór nad ich poczynaniami – być może wyszłoby to na dobre Koreańczykom).
Jest wielce prawdopodobne, iż korporacji LG uda się na dłużej zagościć na podium wśród producentów smartfonów i firma sukcesywnie będzie zwiększać swoją sprzedaż (w dużej mierze wynika to z dynamicznie rosnącego rynku). Niewiele wskazuje jednak na to, że korporacja stanie się w końcu jednym z liderów przez „duże L”. Producent nie będzie czerpał ze swojej działalności zysków adekwatnych do wielkości sprzedaży i rynkowych udziałów. Stanie się jednym z wielu synonimów przeciętności i niedociągnięć w tym sektorze, a w niedługim czasie będzie zapewne musiał ustąpić miejsca szybko rosnącym w siłę korporacjom chińskim. Z zapowiadanej przed rokiem zmiany jakościowej niewiele wyszło i z pewnością została zmarnowana spora szansa na nawiązanie walki z korporacją Samsung. Może czas spojrzeć prawdzie w oczy i stwierdzić, że LG zwyczajnie nie nadaje się do tego biznesu…?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.