O ponad 2% spadły akcje firmy z Cupertino po tym, jak na konferencji przy Infinite Loop 1 pokazano iPhone’a 5S i iPhone’a 5C. Właśnie ten drugi model jest problemem według niektórych analityków. Po prezentacji zaobserwowano dwuprocentowy spadek cen, podczas gdy w środę – dzień po imprezie – widać już było stratę w wysokości 5,4%.
Inwestorów przestraszyła cena iPhone’a 5C
Produkt, wobec którego oczekiwania były raczej niskobudżetowe, wcale się takim tanim nie okazał. Cena iPhone’a 5C jest wysoka. Wyższa, niż spodziewana. I to, według Marka Luschiniego, będzie problemem na rynkach wschodzących.
To kwota zbyt wysoka dla klientów z nowych, wschodzących rynków (…)
Przede wszystkim chodzi o Indie i Chiny, gdzie 5C miał okazać się smartfonem, który pozwoli mniej zamożnym osobom wejść w iOS-a. Stworzyłoby to realną alternatywę dla tańszych telefonów z Androidem, z czym Apple ma obecnie największy problem. Większość specjalistów powtarza do znudzenia, że jeśli konkurować z niskobudżetowymi robocikami, to tylko przez obniżenie cen. A tego, jak widać, nie uświadczyliśmy.
Następna sprawa związana z wymienionymi wyżej państwami jest taka – operatorzy nieszczególnie chcą tam subsydiować iPhone’y. Taka China Mobile, na przykład, ma ok. 700 milionów abonentów. To ogromny rynek dla każdej firmy działającej w branży telefonicznej. Ogromny, ale przez Apple’a niewykorzystany.
iPhone dalej robi wrażenie?
Pozostaje zadać sobie proste pytanie: czy Apple rzeczywiście chciało wyprodukować niedrogi smartfon? Ci ludzie nie są przecież głupi. Też czytają prasę, analizują rynki, znają swoje możliwości i wiedzą, czego oczekuje i klient, i branża.
Ideą stojącą za gigantem z Cupertino było m.in. sprzedawanie „statusu społecznego”. Zresztą, dalej jest to pogląd aktualny, przynajmniej w pewnym stopniu, i to nie tylko u tych użytkowników, którzy z nowinkami technologicznymi nie są specjalnie na bieżąco. Stąd też, zapewne, wynika obawa włodarzy Apple przed wdrożeniem urządzenia tańszego. Mogłoby ono bez większego problemu podważyć pozycję tego, które uznawane jest za flagowe. Tyle tylko, że ten ostatni nie zrewolucjonizuje rynku po raz drugi.
Na łamach Ars Technica pojawił się tekst zgoła inny od giełdowych opinii. Według Casey Johnson, autorki artykułu, iPhone 5C sprzeda niewyobrażalną ilość iPhone’ów 5S. Obowiązywać będzie tu prosty mechanizm:
„Panie, za stówkę więcej masz pan dużo lepszego iPhone’a”
No właśnie. Różnica w cenie przy kupnie smartfona razem z abonamentem będzie wynosić – w najtańszych opcjach – równo 100 dolarów. Tym samym tłumaczyłoby to podejście Apple’a. Oni wcale nie chcą wchodzić w rynki wschodzące. Oni chcą przeciągnąć klientów z krajów rozwiniętych, ale tych, którzy się jeszcze na iPhone’a (albo nawet na jakikolwiek smartfon) nie zdecydowali.
W przypadku 5C i 5S dostajemy nowe smartfony, ale znacznie od siebie różne pod względem fizycznym. iPhone 5S to urządzenie z najwyższej półki. Premium, aż do bólu. 5C jest plastikowy – dobrze wykonany, ale plastikowy, a plastik nigdy nie będzie topowy.
Jeśli ktoś jest na cenę wyczulony, to chce wiedzieć, za co płaci. W przypadku takiego 4 czy 4S (albo 3GS i 3G) różnice były gołym okiem niewidoczne, sama funkcjonalność i szybkość również były zbliżone. iPhone 5S będzie natomiast wyglądać o niebo lepiej, jeśli ktoś wcześniej będzie miał styczność z 5C. Potwierdzi to wycofanie z produkcji pokazanej w zeszłym roku „piątki”.
I nie, to nie jest nowa strategia. Apple nie wykazało się ani odkrywczością, ani innowacją. To zwykłe, biznesowe wyrachowanie, które faktycznie może firmie przynieść zyski w długoterminowej perspektywie
Tylko… Czy nie zarobiliby więcej po premierze naprawdę taniego iPhone’a?
Źródło: BBC, Ars Technica
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.