Jak faktycznie działa aparat w nowym smartfonie Finów? Co ma, a czego nie ma Nokia Lumia 1020? Na te i inne pytania zdołaliśmy odpowiedzieć po oficjalnej, polskiej premierze telefonu, połączonej z warsztatami prowadzonymi przez fotografa Piotra Trybalskiego i studentów Akademii Fotografii.
Wreszcie. To słowo chyba najlepiej podsumowuje nastrój, jaki towarzyszył mi w drodze na polską premierę Nokii Lumii 1020. W końcu mam do czynienia ze smartfonem – w pewnym sensie – bezprecedensowym, nastawionym w stu procentach na fotografowanie. Na konferencji mówili co prawda, że dzwonić też się da. Wierzę. Nie sprawdzałem.
Cena w Polsce
Tanio nie jest, ale za to już jutro możecie ją kupić
Sprzedaż Lumii 1020 ruszy już jutro (19 września) w niezależnej dystrybucji. Smartfon bez umowy z operatorem będzie kosztować 2899 złotych. Od przedstawiciela firmy Nokia dowiedzieliśmy się także, że dodatkowy grip (ten z baterią i spustem migawki) będzie kosztować ok. 200 złotych.
Do Orange i T-Mobile telefon trafi w ciągu najbliższych tygodni. U „pomarańczowych” będzie można też, począwszy od 23 września, wziąć udział w akcji testowej.
Trochę mniejsza i trochę cieńsza, niż się spodziewałem
Otwarcie przyznaję, że Lumię 1020 rozpatrywałem w kategoriach smartfonowego behemota. Miała być wielka, średnio poręczna, ciężka – wiem, że już inni pisali coś zupełnie innego, ale raz wyrobione wrażenie trudno zmienić. Dopiero bezpośredni kontakt ze sprzętem pozwolił na rewizję tych poglądów – dla pewności zestawiłem ją jeszcze z iPhone’em 4S. Rezultaty poniżej:
Od strony możliwości samego smartfona 1020 nie różni się zbytnio od poprzedników, tj. Lumii 920 czy 925. Dołożono tylko RAM-u, o czym piszę w dalszej części tekstu, no i wprowadzono rozwiązania programowe wspomagające potężny układ fotograficzny. O tym też szerzej wspominam w kolejnych akapitach.
Matryca większa, choć nie największa
Bo to nie megapiksele, a fizyczny rozmiar matrycy się liczy
Kluczową sprawą jest tu przecież aparat, ten wielki, 41-megapikselowy moduł na tylnym panelu urządzenia. Z nim związany jest cały szum, wszystkie opinie pierwszych testerów i cały marketing. Ale cóż, 41-megapikselowych zdjęć nie wykonasz (maksymalnie uda się zapisać plik 34-megapikselowy), bo chodzi o tzw. oversampling – nie o mordowanie się z plikami ważącymi więcej, niż niejedna gra. Łącząc siedem pikseli w jeden, Lumia 1020 może zaoferować nam zdjęcia lepsze, ciekawsze, bardziej profesjonalne. Poziomu lustrzanki czy bezlusterkowca nie osiągnie… Ale jest nadspodziewanie blisko.
Sama matryca ma 1/1,5 cala przekątnej. Mniej, niż uwielbiana przez wielu 808 PureView, ale więcej, niż klasyczne aparaty kompaktowe. Względem tej pierwszej, powierzchnia została zredukowana o równo 32 procent, o czym zresztą szerzej już pisałem. Trudno powiedzieć, jaki faktyczny wpływ ma to na jakość zdjęć, ale w bliżej nieokreślonej przyszłości planujemy porównanie fotograficznych smartfonów. Jeśli się uda, ściągniemy do testu też ten starszy model Nokii.
„Bezstratny” zoom cyfrowy jest faktycznie bezstratny
Sposób na szybkie kadrowanie
Nie wymyślam, nie wydziwiam, tylko mówię jak jest: Nokia zadbała o możliwość powiększania obrazu i zachowywania go w oryginalnej, nienaruszonej jakości. To funkcja, której proste kompakty mogą Lumii 1020 tylko pozazdrościć. Sama realizacja też jest prosta; aplikacja ProCam pozwala wybrać dany fragment fotografii i zachować go w rozdzielczości pięciu megapikseli. Wystarczy przed wykonaniem zdjęcia „uszczypać” ekran, co będzie równać się z aktywacją zoomu cyfrowego.
Przykłady poniżej. Pierwsze zdjęcie to fotografia w natywnej rozdzielczości, druga – plik pięciomegapikselowy, skadrowany bezpośrednio przy pomocy Lumii. Zdjęcia przechowujemy na Flickrze, gdzie zobaczycie je w oryginalnym rozmiarze.
Zresztą, nie jest to tylko przykład zbliżenia, ale też czułości ISO 800 i aktywnej stabilizacji obrazu, jako że czas otwarcia migawki wynosił aż 1/18 sekundy.
Fotografia została zarejestrowana tylko i wyłącznie przy świetle widocznych wyżej świec. Z boku stała jeszcze niewielka jarzeniówka, która jednak nie była jaśniejsza, niż wyżej wymienione.
Jakość zdjęć
Co najmniej bardzo dobra
O jakości mogliście przeczytać już wcześniej. Zresztą, na pewno czytaliście już gdzieś wcześniej. Miałem możliwość spędzenia chwili z tym modelem w trakcie polskiej konferencji i powiedzieć mogę jedno – jeśli pisali dobrze, to mówili prawdę. Poza faktycznie świetnym odwzorowaniem szczegółów, Lumia 1020 jest też całkiem uniwersalna, tj. jej automatyka może dostosować się do aktualnie panujących warunków oświetleniowych.
Po kliknięciu w któreś zdjęcie, zostaniecie przeniesieni na Flickra – tam wystarczy kliknąć prawym przyciskiem myszy i wskazać wybrany rozmiar.
Bliżej przyjrzymy się poszczególnym funkcjom smartfona wtedy, gdy tylko uda nam się go dostać do pełnowymiarowego testu. Bądźcie pewni, że opcjom fotograficznym poświęcę nie mniej uwagi, niż klasycznym cechom smartfonowym – bo i w jednym, i w drugim przypadku będzie co omawiać.
Filmowanie
Full HD z 30, 25 lub 24 klatkami na sekundę
Jak widzicie wyżej, mamy do dyspozycji trzy tryby w Full HD (1920 x 1080p) – 30 klatek na sekundę, 25 i 24 klatki. To o tyle ciekawe, że najczęściej tak rozbudowane możliwości znaleźć można było w kamerach czy lustrzankach, natomiast tutaj Nokia wsadziła je po prostu do telefonu. W trakcie polskiej premiery udało mi się nagrać dwa, krótkie klipy z klatkażem 25 kl./s.
Nokia Pro Camera to fantastycznie wygodna aplikacja
W skrócie: Lumia 1020 zbiera więcej światła, a oprogramowanie zajmuje się resztą. I to jak!
Jedno pociągnięcie – tyle tylko, i już można sobie dostrajać, przestawiać, modyfikować podstawowe parametry ekspozycji. Oznacza to szybki dostęp do czułości ISO, możliwość błyskawicznej modyfikacji balansu bieli, czasu otwarcia migawki czy przejście do trybu ręcznego ustawiania ostrości.
Nie musisz martwić się o to, czy zdjęcia potrafisz robić, czy też nie. Lumia 1020 to sprzęt dla każdego. Jeśli fotografowałeś już kiedyś zaawansowanym aparatem, to bez trudu odnajdziesz się w funkcjach telefonu. Jeśli nie – do dyspozycji masz bardzo dobrą automatykę. Co więcej, nie musisz nawet kadrować. Z łatwością wytniesz sobie potrzebny fragment… Potem.
Czego zabrakło?
Dodatkowe 4 milimetry grubości, których Nokia potrzebowała do „upchnięcia” optyki, nieszczególnie przeszkadzają. Trzymając sprzęt w dłoni, można nawet poczuć się pewnie – a to coś, czego brakuje w ultracienkich smartfonach.
Nie brakuje na pewno RAM-u. 2 GB to wartość dwukrotnie większa niż w Lumii 925, co w przypadku dużych plików obrazowych było koniecznością. Lumią 1020 operuje się praktycznie bez czkawki (telefonu, nie własnej); wszystko chodzi płynnie i szybko.
Czego zatem zabrakło? O tym przeczytacie w pełnym teście tego sprzętu, który w nadchodzącym tygodniu powinien już dotrzeć do naszej redakcji.
Zdjęcia z konferencji
Nokia Lumia 1020 – specyfikacja
- Wyświetlacz: 4.5-calowa matryca AMOLED PureMotion HD+ ClearBlack o rozdzielczości WXGA (1280 x 768 pikseli) z zakrzywionym szkłem 2.5D, powłoka ochronna Gorilla Glass 3, super czuła powłoka,
- Procesor: 2-rdzeniowy Snapdragon o taktowaniu 1.5 GHz,
- RAM: 2 GB,
- Pamięć NAND: 32 GB + 7 GB w usłudze SkyDrive,
- Aparat główny: PureView 41 megapikseli z optyczną stabilizacją obrazu (OIS), sensor obrazu Backside, 6 soczewek, zoom 3x, autofocus, Xenon Flash, LED dla wideo, wideo 1080p przy 30 klatkach na sekundę, posiada tryb pracy kamery oraz Nokia Pro Camera, Tryb Inteligentny
- Kamera frontowa: 1.2 Mpx HD,
- Komunikacja: USB 2.0, Bluetooth 3.0, NFC, dwuzakresowa karta WiFi a/b/g/n, odbiornik A-GPS z Glonass, 3.5 mm wyjście słuchawkowe
- Sieć: GSM: 850 MHz, 900 MHz, 1800 MHz, 1900 MHz, WCDMA: 2100 MHz, 1900 MHz, 850 MHz, 900 MHz, LTE bands 1, 3, 7, 20, 8, HSPA+,
- Audio: głośnik IHF, 2 mikrofony, HD Voice,
- Akumulator: 2000 mAh z funkcją bezprzewodowego ładowania,
- System: Windows Phone 8,
- Wymiary: 130.4 x 71.4 x 10.4 mm,
- Waga: 158 g,
- Kolory obudowy: żółty, biały, czarny.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.