Wielu użytkowników, którzy opierają się usługom oferującym muzykę na żądanie, puka się w czoło gdy mówię im, że korzystanie ze Spotify jest o niebo lepsze, niż normalne przechowywanie muzyki w telefonie i korzystanie z iTunes. Jeżeli należysz do grona spotify-sceptyków, to być może niniejszy tekst skłoni cię przynajmniej do rozważenia instalacji tej aplikacji nie tylko w smartfonie czy tablecie, ale nawet na komputerze.
Spotify to szwedzka usługa z muzyką na życzenie oferująca kilkumilionową bazę utworów, do której dostęp można uzyskać przez komputerowe programy, mobilne aplikacje oraz odtwarzacz WWW. Na co dzień korzysta z niej 40 mln użytkowników na całym świecie, z czego 10 mln opłaca subskrypcję Premium. Owa subskrypcja umożliwia nielimitowany dostęp do muzyki wraz z towarzyszącymi jej funkcjami (np. zapisywanie utworów offline) i kosztuje jedyne 19,99 zł miesięcznie. Użytkownicy darmowej wersji Spotify mają normalny dostęp do utworów na komputerach i tabletach, jednak co pewien czas program odtwarza nieinwazyjną reklamę. W przypadku darmowej wersji Spotify na smartfonach użytkownicy mają do dyspozycji wyłącznie możliwość korzystania ze spersonalizowanego radia.
Spotify oferuje darmowe, bardzo profesjonalne aplikacje dla systemów Windows, OS X, Android, iOS oraz Windows Phone.
Moja przygoda ze Spotify zaczęła się zupełnie przypadkowo ponad rok temu, gdy serwis ten nie był jeszcze oficjalnie dostępny w Polsce i trzeba było korzystać z francuskich bramek proxy aby móc go normalnie używać. Dosłownie kilka tygodni później na Facebooku Spotify pojawiła się informacja, że firma planuje oficjalnie wystartować w Polsce. Od tamtego czasu ani razu nie zwątpiłem w tą aplikację i uważam, że jest to obecnie najwygodniejsze rozwiązanie na rynku umożliwiające odtwarzanie muzyki na komputerach czy przy pomocy mobilnego sprzętu.
Usługa Spotify przypadła mi do gustu z bardzo wielu powodów, co uzmysłowiłem sobie dopiero planując ten tekst. Nadrzędnym jednak kwestią były profesjonalne aplikacje dla OS X oraz iOS-a, które po niedawnej aktualizacji jeszcze bardziej zachęcają do korzystania z zielonego odtwarzacza. Niemniej postaram się wyszczególnić, dlaczego Spotify > iTunes.
Te same listy odtwarzania na wszystkich urządzeniach z dostępem do nich wszędzie, gdzie jest internet
Jednym z czołowych atutów Spotify (i innych usług z muzyką na życzenie) jest to, że cała zawartość programu (czyli informacje o listach odtwarzania i ich zawartości) przechowywana jest na jego serwerach. Wystarczy zalogować się na swoje konto gdziekolwiek indziej niż domyślny komputer czy tablet, a aplikacja w mgnieniu oka zsynchronizuje wszystkie listy odtwarzania. Co więcej, w ten sposób uzyskuje się również dostęp do wszelakich funkcji społecznościowych Spotify, ale o tym wspomnę niżej. W każdym razie tak prosta synchronizacja sprawia, że ulubiona muzyka jest wszędzie tam, gdzie my i chcąc np. odtworzyć coś z iPhone’a nie trzeba specjalnie podłączać się do sprzętu grającego, a wystarczy zalogować się na Spotify przez WWW.
Spotify, iPhone i iTunes
Korzystanie ze Spotify w moim przypadku sprawiło, że z iTunesa korzystam tylko wtedy, gdy przywracam w swoim iPhonie ustawienia fabryczne – czyli raz na rok. Przed erą Spotify wszystkie ulubione utwory przechowywałem w odtwarzaczu Apple’a, które następnie eksportowałem do iPhone’a. Było to bardzo problematyczne rozwiązanie, bo a) musiałem każdorazowo podłączać telefon do komputera aby przesłać do niego jeden utwór oraz b) przechowywanie utworów w iPhonie po prostu zżerało moje cenne gigabajty, a biorąc pod uwagę wielkość pakietu internetowego w mojej ofercie abonamentowej, znacznie bardziej opłaca mi się streamingowanie utworów przez LTE niż trzymanie ich telefonie. Tym sposobem zaoszczędziłem mniej więcej 8 GB pojemności i nie muszę szukać kabla aby przesłać jakiś nowy utwór do telefonu, ponieważ zamiast tego wyszukuję go w bazie Spotify i dodaję do jednej z wielu list odtwarzania.
Brakujące utwory
Zdarzyć się może, że baza Spotify nie uwzględnia jakiegoś utworu lub z uwagi na licencjonowanie nie udostępnia go w naszym kraju. W takich sytuacjach Spotify umożliwia importowanie brakującej pozycji do wybranej listy odtwarzania – wystarczy przeciągnąć .MP3 na okno programu i gotowe. Aby przenieść dodany w ten sposób utwór do biblioteki w telefonie czy tablecie, wystarczy uruchomić w takim urządzeniu Spotify i upewnić się, że jest ono połączone z tą samą siecią WiFi co komputer — wówczas przesłanie utworu nastąpi automatycznie.
Spersonalizowane radio
Jedną z głównych funkcji Spotify jest również radio. System, bazując na trendach użytkowników, opracowuje stacje radiowe, dzięki czemu na podstawie list odtwarzania, danego albumu, wykonawcy czy nawet pojedynczego utworu możesz rozpocząć odtwarzanie tzw. spersonalizowanego radia. Wówczas dobierane utwory są bardziej lub mniej podobne do źródłowej pozycji. Funkcja ta jest szczególnie użyteczna gdy trwa się w transie naukowym czy zajmuje się innymi rzeczami wymagającymi jednostajnej muzyki.
Muzyka offline
Choć działanie Spotify skupia się wokół list odtwarzania i radia, nieocenioną funkcją tego programu jest także możliwość zapisywania utworów do późniejszego odtwarzania offline. Jeżeli korzystasz z subskrypcji Premium, wystarczy nacisnąć jeden przycisk w widoku wybranej listy odtwarzania, aby program pobrał wszystkie zapisane w niej utwory. Funkcja ta działa na wszystkich urządzeniach, nie stawia żadnych ograniczeń ilościowych (wówczas problemem może być np. pojemność telefonu), a za pomocą ustawień pozwala określić jakość synchronizowanych w ten sposób utworów. Często korzystam z tej opcji podróżując, gdzie nie wszędzie jest zasięg umożliwiający płynny streaming muzyki.
Tagowanie, jakość oraz legalność muzyki
Korzystanie ze Spotify załatwiło jeszcze jeden dosyć istotny problem – tagowanie. Wiem, że nie każdy ma bzika na punkcie poprawnego oznaczania utworów (zwłaszcza jeżeli komuś zależy na przypisaniu utworom okładek albumów), ale dla mnie było tragedią, gdy znaleziony w sieci utwór wrzuciło się do iTunes’a, a jedyną informacją tego programu na temat importowanego elementu była jego nazwa. Spotify oczywiście ten problem rozwiązał i cała baza utworów jest oznaczona w ujednolicony sposób, dzięki czemu jest po prostu czytelniej.
Mając na uwadze tagowanie nie sposób pominąć kwestii jakości utworów. Gdy wrzucało się do iTunesa muzykę znalezioną w czeluściach internetu, która była zapisana z prędkością 96 kbps, to pojawiał się ogromny problem, którego w Spotify się nie uświadczy, ponieważ użytkownicy Premium mają możliwość odtwarzania muzyki w jakości 320 kbps (użytkownicy wersji darmowej – 128 kbps).
Idąc dalej, używając Spotify odsłuchujesz muzykę w pełni legalnie. Nie oszukujmy się – zdecydowana większość polskich użytkowników woli pobrać nowy album ulubionego wykonawcy z Chomikuj niż zapłacić za jedną interesującą go piosenkę trzy złote. Dlaczego tak jest można by dywagować przy okazji innego tekstu. W każdym razie czy się płaci za korzystanie ze Spotify czy nie – wszystko jest tu w pełni legalne.
Kwestie społecznościowe, spersonalizowane radio, last.fm i inne dodatki
Autorzy omawianego odtwarzacza proponują nam nie tylko wygodne listy odtwarzania – Spotify to także wiele funkcji społecznościowych. Korzystając z programu możesz dodać do obserwowanych innych użytkowników tej platformy, dzięki czemu można podsłuchać cudze listy odtwarzania oraz, za pośrednictwem paska bocznego, obserwować, czego dane osoby obecnie słuchają. Konta na Spotify mają nie tylko nasi znajomi, ale też różne gwiazdy i zespoły. Odtwarzacz integruje się również z Facebookiem.
Oczywiście nie trzeba niczego udostępniać innym – Spotify oferuje możliwość ukrywania list odtwarzania oraz korzystanie z trybu prywatnego, który uniemożliwia podejrzenie odsłuchiwanej przeze mnie muzyki, dzięki czemu mogę sobie pozwolić na małe guilty pleasure z Ich Troje czy Shazzą.
Społecznościowe funkcje Spotify kolidują niejako z funkcjonalnością last.fm, jednak nie przeszkodziło to twórcom wdrożyć obsługę tego serwisu – wystarczy wprowadzić w ustawieniach swój login i hasło, po czym Spotify będzie scrobblował wszystkie odtwarzane utwory do last.fm.
Minusy
Oczywiście nie ma róży bez kolców. W Spotify brakuje mi dwóch rzeczy: korektora graficznego, który jeszcze kilka miesięcy temu był dostępny dla wtajemniczonych oraz możliwości jeszcze głośniejszego odtwarzania – czasami niektóre utwory (zwłaszcza muzyki poważnej) są tak cicho nagrane, że nawet przy wysokim poziomie głośności urządzeń Apple’a trudno o ich komfortowy odsłuch. Wiem też, że Spotify na urządzeniach starszych niż iPhone 5 działa po prostu ociężale, a samo uruchamianie się aplikacji zajmuje kilka sekund – to też jest do naprawienia.
Podsumowanie
Wygodne, dokładnie otagowane listy odtwarzania, brak potrzeby korzystania z iTunesa, dostępność tej samej muzyki na różnych urządzeniach i świetne aplikacje – są to kluczowe elementy, które sprawiają, że nawet nie próbuję rozważać powrotu do aplikacji Muzyka w iPhonie. Spotify na tyle mnie rozleniwił, że gdybym z jakichś powodów musiał zaprzestać jego używania, byłbym naprawdę wkurzony. Te 20 złotych, które serwis automatycznie ściąga z mojego konta, jest jedną z najtrafniejszych inwestycji jakie co miesiąc dokonuje. Apple musiałby się naprawdę postarać, aby namówić mnie do ponownego korzystania z jego muzycznych usług.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.