Huffington Post opisuje mrożącą krew w żyłach historię, a jako że mamy niedzielę, jest to idealny czas na jej przytoczenie. Otóż dwie osoby nie żyją, a cztery wylądowały w szpitalu po przeprowadzeniu akcji ratunkowej mającej na celu odzyskanie telefonu, który nieopatrznie zniknął w czeluściach latryny.
Rzecz miała miejsce w chińskim mieście Xinxiang. Pewna kobieta, udawszy się tam, gdzie król piechotą chodzi, załatwiając się ujrzała, że z jej kieszeni wyślizguje się wart 300 dolarów telefon i leci hen w ekskrementy. Przerażona wizją utraty tak cennego gadżetu zawołała męża, który postanowił zapuścił się w latrynie w celu zlokalizowania i wydobycia zguby. Niestety – jak donosi South China Morning Post – wykazujący się nie lada heroizmem mąż został porażony odorem i – tracąc przytomność – wpadł w felaklia. Wtem na pomoc ruszyła matka, która – analogicznie do przypadku syna – w wyniku wątpliwych walorów zapachowych straciła przytomność i wylądowała w środku.
Bohaterka zdarzenia, której telefon wyślizgnął się, gdzie się wyślizgnął, zawołała na pomoc sąsiadów, po czym również zemdlała. „Smród był zbyt mocny. Straciłem świadomość zanim cokolwiek ujrzałem.” – powiedział jeden z sąsiadów, którzy stawili się na pomoc. W efekcie, przy pomocy liny, udało się uratować osoby ze środka. Mąż oraz matka bohaterki po wydobyciu z latryny mieli co prawda wyczuwalny puls, jednak z uwagi na niedocierającą przez ponad godzinę karetkę pogotowia zmarli.
„Dwa istnienia w pięć minut i żona kuzyna w śpiączce, zostawiająca samego, w pół sparaliżowanego jednolatka. Co mamy teraz zrobić?” – pyta wujek męża.
źródło: scmp.com via Huffinghon Post i TVN24
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.