Od pewnego czasu studiuję w Rumunii i w serii maniaKalnych tekstów chciałbym przybliżyć Wam, jak wygląda tutejszy rynek telekomunikacyjny – bo z moich obserwacji wynika, że jest dosyć specyficzny i całkiem interesujący. Przez święta w końcu udało mi się przebrnąć przez ofertę operatorów, zastanawiam się jednak, czy ten tekst nie powinien być zatytułowany „jak dobrze żyć w Polsce”, bowiem u nas jest zdecydowanie taniej.
Tytuł, na którym się zdecydowałem, to nawiązanie do starego, suchego dowcipu, którzy brzmiał tak:
-ale leje…
-no coś Ty, przecież nie pada!
-ale leje, powiedział Rumun na pieniądze…
Jestem pewien, że wspomniany Rumun płacze rzewnymi łzami, widząc leje wydawane na telekomunikację. Celem wprowadzenia przypomnę, że kurs pomiędzy lejami, a złotówkami to właściwie 1:1, zaś za 1 euro kupimy około 4,3 lei.
Czemu o tym mówię? Jestem niemal pewien, że Stanisław Bareja po śmierci wylądował w Bukareszcie, bowiem liczba bareizmów na kilometr kwadratowy jest tu całkiem spora. Jedną z nich jest przeliczanie wszystkiego z rumuńskich lejów na euro i na odwrót. I tak, chcąc zapłacić za akademik muszę iść do kantoru wymienić leje na euro, zapłacić, po czym widzieć panią z uniwersyteckiej kasy, która idzie do tego samego kantoru, żeby wymienić euro na leje. Nie mogę jej po prostu zapłacić w lejach bo…nie. Identyczna sytuacja jest w cenach usług telekomunikacyjnych, bowiem ceny podawane są w euro. Dlaczego? Zaraz się dowiecie…
Analizę ofert rozpocznę od prepaidów, bowiem właściwie każdy z operatorów (Vodafone, Orange, Telekom) ma identyczne ceny. Podstawowa oferta kosztuje 5 euro czyli około 23 zł, zazwyczaj dostajemy w tym darmowe rozmowy w sieci, 200 smsów wymiennych na minuty i 500 megabajtów internetu w telefonie – przy czym ważność konta to miesiąc. Pakiety czegokolwiek (internetu czy smsów) są drogie i małe – przykładowo za 1 gigabajt mobilnego internetu musimy zapłacić kolejne 5 euro. W praktyce więc kupowanie najtańszego prepaida się nie opłaca. Następny „poziom” cenowy wynosi 7 euro i tu już robi się ciekawiej – w tej cenie Vodafone oferuje 2000 smsów wymiennych na megabajty i 100 minut połączeń międzynarodowych. Ja jednak do pewnego czasu korzystałem właściwie z najwyższego pakietu za 12 euro, bo dostawałem tam przede wszystkim 1,5 gigabajta internetu i ponad 3000 minut wymiennych na smsy. Co śmieszniejsze…kupując ofertę za 12 euro musimy zapłacić minimum 65 lei bo… taki kurs ustalają sobie operatorzy w salonach. Licząc po kursie rynkowym, powinniśmy płacić 51 lei. 1/4 zysku na czysto!
Dużo bardziej opłacalne jest korzystanie z abonamentów. Tu również ceny podawane są w euro. Oferty są dosyć proste, tak jak u nas podstawą są nielimitowane rozmowy i smsy, różnice są tylko w wielkości internetu i liczbie minut, które możemy wykorzystać w rozmowach międzynarodowych. I tak przykładowo w Vodafone RED mamy trzy poziomy cenowe – 19, 25 i 39 euro miesięcznie. W najtańszej ofercie za około 81 lei otrzymujemy nielimitowane rozmowy i smsy do wszystkich sieci, 250 minut międzynarodowo i 1,5 gigabajta internetu. W najdroższej ofercie za 39 euro czyli około 170 lei otrzymujemy właściwie… to samo. Mamy tylko 500 minut międzynarodowych i 3 GB internetu.
Jeśli komuś nie zależy na super telefonie, najbardziej opłaca się skorzystanie z taryfy SMART – za 9 euro miesięcznie otrzymujemy nielimitowane połączenia i sms, do tego 150 megabajtów i 150 minut za granice. W konkurencyjnym Orange wciąż obowiązują „zwierzęce” taryfy – Pantera, Kangur czy Tygrys. Pantera to właściwie odpowiednik Vodafone RED, dużych różnic nie ma. Ciekawostką jest Tygrys, czyli oferta z niskim abonamentem, która w odróżnieniu od konkurencji nie posiada nielimitowanych rozmów i smsów. Natomiast oferta Telekomu jest dosyć skomplikowana i trudno się w niej połapać – oznaczana jest rozmiarami od S do XXL. O ile dobrze rozumiem rumuński to wydaje się to być całkiem opłacalne wyjście – przykładowo w S za 9.99 euro otrzymujemy nielimitowany internet, smsy i minuty do wszystkich. Kruczek jest taki, że transfer odbywa się 3G – wyższe oferty posiadają pakiet internetu 4G.
Jeśli już zdecydujemy się na wybór którejś z ofert, to jaki telefon możemy otrzymać za nasze „eurasy”? Przykładowo – iPhone 6 w taryfie 59 euro miesięcznie, wyniesie nas 199 euro, co łącznie daje prawie 6800 zł! Nawet iPhone 5c w taryfie za 25 euro, za którego zapłacimy tylko 149 euro to łączny wydatek ponad 2500 zł! Miłośnicy Windows Phone z pewnością zainteresują się Lumią 830, która w Polsce nie jest dostępna u operatorów. W Vodafone z kontraktem za 39 euro miesięcznie wspomniana Lumia będzie nasza za 19 euro. 39×24+19 daje około 950 euro. Jeśli pomnożymy to razy 4,3 uzyskamy około 4000 zł za telefon, który w sklepie kosztuje ok. 1600 zł. Prosta Lumia 530, którą w abonamencie za 14 euro otrzymujemy gratis łącznie wyniesie nas około 1000 zł. Strasznie drogo? Mówiłem…
Jak widać, dzwoniący w Rumunii nie mają lekko, a przynajmniej nie mają tanio – chociaż to też zależy od oferty. To już ostatnia część cyklu „Buna, ce mai faci”, czyli „Cześć, co słychać?”, mam nadzieje, że zaciekawiłem Was swoimi opowieściami z kraju Drakuli i trochę zmieniłem Wasze spojrzenie na Rumunię. Wbrew obiegowej i mocno krzywdzącej opinii, to całkiem dynamicznie rozwijający się kraj, od którego w pewnych dziedzinach moglibyśmy sporo się nauczyć. Tradycyjnie już zachęcam do zadawania pytań, na które z chęcią odpowiem w komentarzach.
Niniejszy tekst jest częścią cyklu Rumunia oKiem ManiaKa, w którym przeczytacie o ciekawostkach dotyczących rumuńskiego rynku telekomunikacyjnego (i nie tylko).
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.