Pod koniec stycznia w sieci pojawiły się wypowiedzi Patricka Lo (szef firmy Netgear), który radził Apple zmianę polityki i otwarcie się na rynek. Stwierdził on wówczas, iż po odejściu Steve’a Jobsa korporacja z Cupertino będzie musiała szukać nowej siły, która napędzi sprzedaż. Okazuje się, że może do tego dojść szybciej niż się nam wydaje.
Jak powszechnie wiadomo, Steve Jobs jakiś czas temu zrezygnował z zarządzania firmą i udał się na urlop zdrowotny. Natychmiast pojawiła się fala spekulacji na ten temat, a wśród plotek można było usłyszeć i te wieszczące koniec jego „panowania”. Według niektórych analityków głowa Apple już nie wróci na swe stanowisko. Nasuwa się pytanie – co dalej? W ostatnim czasie szybko rośnie liczba akcjonariuszy amerykańskiego koncernu, którzy domagają się ogłoszenia nazwiska następcy Jobsa. Jak donosi CNET, do grona tego dołączyła wpływowa firma consultingowa – Institutional Shareholder Services. Z dostępnych informacji wynika, iż wezwała ona radę dyrektorów Apple do corocznego publikowania planów, związanych z kwestią „dziedziczenia” schedy po Jobsie. Trzeba przyznać, że brzmi to strasznie, ale według zwolenników działań tego typu, akcjonariusze powinni wiedzieć, kto będzie zarządzał firmą.
Głosowanie w sprawie ogłoszenia nazwiska następcy Jobsa zaplanowano na 23 lutego bieżącego roku (najbliższe zebranie akcjonariuszy firmy). Co ciekawe akcjonariusze zgłaszali wnioski o wyznaczenie następcy Jobsa, nim udał się on na urlop zdrowotny. Jednakże Apple stało na stanowisku (i ponoć nadal podtrzymuje swe zdanie), iż stworzenie planu przejęcia zadań CEO przez kogoś innego znacznie osłabi firmę i wspomoże jej konkurentów. Takie obawy tylko potwierdzają to, o czym niektórzy mówią od dawna – bez Jobsa Apple straci bardzo wiele.
Źródło: cnet
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.