Jeszcze kilka lat temu nikt nie wyobrażał sobie, że typowe urządzenie może mieć ekran o wielkości 5 cali. Zmiany nastąpiły szybko, a my z prędkością błyskawicy przyzwyczailiśmy się do coraz większych wyświetlaczy, a co za tym często idzie gabarytowo większych urządzeń. Co dalej? Czy w przeciągu kolejnego roku bądź dwóch, czeka nas jakaś rewolucja w tym zakresie?
Małe = fajne
Na samym początku wszyscy dążyli do miniaturyzacji – w myśl zasady im mniejszy, tym lepszy. Nie ma się zresztą czemu dziwić skoro pierwszy prototyp telefonu komórkowego (stworzony w 1956 przez szwedzką firmę Ericsson) ważył 40 kilogramów, a kształtem przypominał walizkę. 🙂 Popularny termin „cegła” wpisał się już w naszą historię na dobre. Odbiegając na moment od cięższych gabarytów… Do dzisiaj pamiętam, jak w szkole średniej byłem pod wrażeniem malutkiego telefonu swojej koleżanki – Alcatela OT512. Trochę się od tej pory pozmieniało…
Małe już nie takie fajne?
Gwoli formalności… Czym jest fablet? Słowo pochodzi z języka angielskiego (phablet) i stanowi połączenie słów: „phone” i „tablet”. Przyjęło się (zgodnie z definicją), iż fablet to urządzenie mobilne wyposażone w ekran dotykowy o przekątnej ponad 5 cali.
Wraz z postępem technologii szybko okazało się, że większy ekran = więcej możliwości. Telefon stopniowo zaczął w prostych czynnościach naśladować komputer, a mały ekran uniemożliwiałby to skutecznie.
Jak to się zaczęło? Jeżeli mnie pamięć nie myli, pierwszym urządzeniem, które mogłoby być wówczas uznane za fablet był Dell Streak o przekątnej wyświetlacza 5″, natomiast pierwszym sukcesem rynkowym okazał się Samsung Galaxy Note (5.3″), który na stałe wpisał się w linię produktów Samsunga.
Od tej pory wszystko poszło z górki. Okazało się, że użytkownicy ciepło przyjęli „wielkiego potwora”, a co za tym idzie konkurencja musiała szybko odrobić lekcje, aby uszczknąć trochę tortu dla siebie. Nawet najbardziej oporny gracz – Apple – dostosowało się do panujących na rynku trendów wypuszczając nową wersję iPhone (6 generacja) w dwóch wersjach; wyposażonych odpowiednio w 4,7 oraz 5,5 cala.
Rozmiar na dziś
Dzisiejsze telefony posiadają duży ekran oferując konsumpcję treści audiowizualnych na wysokim poziomie. Możemy z nich dzwonić, nie potrzebujemy też drugiego, osobnego, a zarazem bardzo podobnego urządzenia. Z drugiej natomiast, coraz bardziej tracą one na mobilności, jaką mogły poszczycić się mniejsze urządzenia. Część z nich nie jest już możliwa do przenoszenia tak po prostu w kieszeni i wymaga pewnej dozy organizacji.
Jest poza sporem, iż na przestrzeni lat rozmiary ekranów mocno ewoluowały. Bardzo szybko jednak okazało się, iż nieprawdą jest, że czym większy ekran tym lepszy. W pewnym momencie tracimy wygodę użytkowania i de facto zostajemy pozbawieni towarzysza podróży na rzecz złośliwego chochlika o którego jednak musimy dbać. Użytkownicy, do których finalnie kierowany jest produkt, szybko zweryfikowali swoje potrzeby i każdy wybrał swój typ pod kontem preferowanej liczby cali.
Trend zwiększania rozmiarów ekranów zdaje się wyhamowywać (producenci doszli do pewnej granicy), ale widać kolejne ciekawe zjawisko – od jakiegoś czasu duże wyświetlacze nie są zarezerwowane dla flagowych modeli producentów. Warto też zauważyć, że wielkość urządzenia nie zależy jedynie od wielkości ekranu, ale także od budowy. Obecna generacja topowych smartfonów (z wyłączeniem Sony, które bez skrupułów pakuje do telefonu ponad 6-calowy ekran i otacza go pokaźnej grubości ramkami, vide Xperia Z Ultra) pokazuje, że większość producentów dostrzega ten problem i stara się niwelować różnicę wielkości między generacjami, zmniejszając przestrzeń pomiędzy wyświetlaczem, a krawędziami urządzenia. Bez dwóch zdań to rozwiązanie in plus, choć wydaje się, że w kolejnych generacjach nie będzie już zbytnio czego zmniejszać.
Jutro…
Czy za pięć lat będziemy ciągnąć telefony na wózku? To oczywiście wierutna bzdura. Wyobraźnia podpowiada, że telefony będą się otwierać jak książka, odkrywając przed nami zginający się ekran o słusznej przekątnej, albo takie, w których elastyczny wyświetlacz moglibyśmy nawinąć sobie chociażby na nadgarstek.
Żałuję przy tym, że nie wszystkie nowe pomysły są kontynuowane, a co za tym idzie rozwijane. Może nie dotyczy to bezpośrednio ekranu, ale przykładem byłby chociaż pomysł projektora (zastosowany w Samsungu Galaxy Beam), który choć nie nowy, wydaje mi się bardzo interesujący.
Innym przykładem (bardziej adekwatnym do tematu) wydaje się być Nokia Morph – koncept telefonu komórkowego firmy Nokia.
Nokia Morph została zaprezentowana podczas wystawy Design and Elastic Mind w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku. W Nokii Morph zastosowano nanotechnologię, dzięki czemu ma zmienny kształt. Nokia Morph została zaprojektowana przez specjalistów z firmy Nokia i naukowców Nanoscience Centre. Projektanci Nokii Morph postanowili zastosować w niej różne sensory. Dzięki nanoczujnikom Nokia Morph poinformuje nas o poziomie zanieczyszczenia środowiska.
– cytując za Wikipedią.
Na koniec wypadałoby również wspomnieć o ciekawym, a przede wszystkim innowacyjnym rozwiązaniu zaprezentowanemu przez Samsunga w modelu Galaxy S6 Edge. Wyświetlacz wygięty z obu stron nie jest może wyjątkowym „pokazem fajerwerków”, ale zawsze to coś nowego.
Kilka zdań na koniec
Komfortowy rozmiar ekranu (w tym całości produktu) zależy od naszych preferencji, wielkości dłoni czy sposobu używania urządzenia. Dla niektórych będzie to 3,5 cala (choć pewnie w mniejszości), dla innych 4,7 cala, a dla jeszcze innych 6,5 cala. Jakiś czas temu przeprowadziliśmy wśród gsmManiaKów ankietę, której wynik jasno wskazuje, że 5-calowy wyświetlacz Super AMOLED o rozdzielczości Full HD cieszy się wśród Was największym poważaniem.
Cóż. Pożyjemy, zobaczymy kiedy nastąpi następny przełom technologiczny. Kolejny krok naprzód zawsze wydaje się bardzo odległy dopóty dopóki ktoś go nie zrobi.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.