W zeszłym roku ,,zabójca flagowców” był tylko jeden. Jednak od tego czasu urządzeń aspirujących do tego tytułu przybywa i dziś do tego przedziwnego wyścigu dołącza Zaydo Pulse – świetnie wyposażony sprzęt za stosunkowo małe pieniądze.
W zeszłym roku OnePlus One zrobił niesamowitą furorę wśród geeków. Phablet ten oferował praktycznie wszystko to, co wtedy było najlepsze, kosztując przy tym znacznie mniej niż flagowce bardziej znanych i renomowanych producentów niż ,,jakiś tam” OnePlus. Od tego czasu możemy usłyszeć o coraz to nowych ,,zabójcach flagowców” i dziś do tej stawki próbuje dołączyć nowy gracz – Zaydo Pulse.
Zaydo Pulse to phablet z ekranem o przekątnej 5,5-cala i rozdzielczości Full HD (1920×1080). Wyświetlacz wykonany jest w technologii Ultra Clear IPS, przynajmniej według producenta, ale znając życie chodzi tu po prostu o zwykłą matrycę IPS, która tylko według producenta różni się czymś od standardowych wyświetlaczy tego typu. Za jego wydajność ma odpowiadać – co oczywiste – Qualcomm Snapdragon 810, złożony z czterech rdzeni Cortex-A57 o taktowaniu 2 GHz (przynajmniej w teorii, możliwe że producent zdecydował się je trochę ,,przykręcić”) oraz czterech pomocniczych rdzeni Cortex-A53, taktowanych zegarem 1,5 GHz. Dochodzi do tego czip graficzny Adreno 430, 4GB pamięci operacyjnej RAM oraz 32/64 GB pamięci na pliki użytkownika. Dodajmy do tego aparat główny o rozdzielczości 13 Mpix (Sony IMX214, przesłona f/2.0) oraz 5-megapikselową kamerkę do selfie i możemy stwierdzić, że nic temu urządzeniu nie brakuje. Ale to nie koniec niespodzianek…
Phablet ten ma tylko 5,5 milimetra grubości. Nie jestem specjalnym zwolennikiem tego typu ,,cienkości”, gdyż zazwyczaj trzeba za to zapłacić baterią o małej pojemności. Jednak Zaydo Pulse jest wyjątkiem od tej reguły, ponieważ oferuje baterię o pojemności 3100 mAh, która na dodatek jest wymienna! Jestem na 90% pewien, że jest to rozwiązanie (czyli smukłość, pojemność i wymienność) niespotykane w świecie smartfonów, zwłaszcza wśród tych z najwyższej półki, gdyż jedyny flagowiec renomowanego producenta, wyposażony w wymienną baterię o sporej pojemności jest sporo ,,grubszy” od bohatera tego wpisu.
Kolejnym asem w rękawie zdaje się być system operacyjny tego phabletu, ale jest też on jego największą słabością. Zaydo nazywa swoją nakładkę DashOS i jest ona rzekomo bardzo lekka i pozbawiona zbędnych funkcji i aplikacji, także tych od Google. Chodzi tutaj zapewne o aplikacje typu Kiosk Google Play, które nie są już wymagane przez giganta z Mountain View (znacznie gorzej byłoby w przypadku braku dostępu do sklepu z aplikacjami, bo co jak co, ale nie jest to zbędna aplikacja – tutaj na szczęście jest ona obecna). I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie jeden, drobny mankament.
Zaydo Pulse pracuje bowiem pod kontrolą Androida 4.4.2 KitKat, co może trochę razić w oczy, zwłaszcza na kilka dni przed prezentacją Androida 6.0. Oczywiście producent zarzeka się, że aktualizacja do Lollipopa jest dla niego priorytetem i nastąpi tak szybko, jak będzie to tylko możliwe, to nie oszukujmy się – pewien niesmak pozostaje. Poza tym haczyków może być tutaj pełno – nie wiadomo czy i jak Zaydo poradziło sobie ze Snapdragonem 810 (który w tak cienkiej obudowie ma spore pole do grzewczego popisu), czy bateria ma taka pojemność jak deklaruje producent oraz jak w rzeczywistości będzie sprawować się DashOS. Niewiadomych jest wiele, ale producent postarał się, by osłodzić je ceną swojego ,,zabójcy flagowców”.
Zaydo Pulse ma bowiem kosztować 320 dolarów (bez centa) za wersję z 32GB pamięci na pliki użytkownika oraz 370 dolarów (również bez centa) za wersję z dwukrotnie większym dyskiem. Niewątpliwie urządzenie cechuje świetny stosunek ceny do jakości, ale wszyscy doskonale wiemy, że nie wszystko złoto, co się świeci. Papier przyjmie wszystko, ale jak będzie w rzeczywistości? Czy właśnie dzisiaj poznaliśmy prawdziwego ,,zabójcę flagowców”? A może OnePlus 2 czy Meizu Pro 5 są na tej pozycji niezagrożone?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.