Chociaż Siri potrafi przyczynić się do uratowania życia to rzadko kto skorzysta z jej potencjału w miejscu publicznym. Ludzkie blokady wciąż wygrywają z pomocną technologią.
Siri to asystentka głosowa stworzona przez koncern Apple, zaimplementowana na początku jedynie w iPhone’ie, a następnie przetransportowana także do iPadów. Być może już wkrótce pojawi się ona na komputerach z logiem nadgryzionego jabłka. Niemniej jednak nie warto póki co wyprzedzać faktów.
Siri ratuje życie…
Mimo, że Siri ma już kilkuletni staż istnienia oraz potrafi porozumieć się w wielu różnych językach oraz zaskoczyć własnym humorem to wciąż jest raczej dodatkiem niż głównym źródłem pomocy. Nie mogę się doczekać się chwili, w której Siri przemówi w naszym ojczystym języku. Pierwsze plotki na ten temat znalazłem w minionym roku, aczkolwiek ostateczna weryfikacja podczas jesiennej konferencji Apple dała kres dalszym nadziejom. Polski to jeden z najtrudniejszych języków, więc Apple ma ciężki orzech do zgryzienia.
O wiele łatwiej mają za to osoby płynnie posługujące się językiem angielskim. Przykład? Niedawno przeczytałem o tym, jak jedna z mieszkanek Australii – Stacey Gleeson – uratowała życie własnej córki. Kobieta dopiero teraz oficjalnie podziękowała firmie Apple za zaimplementowanie w Siri komendy głosowej „Hey Siri”, która aktywuje asystentkę.
Gleeson zamarła, gdy w marcu jej dziecko przestało oddychać. Pod wpływem szoku i odruchowego sięgnięcia po telefon, przy włączaniu światła wypuściła urządzenie z dłoni. Zaczęła od razu ratować dziewczynkę, zaś w międzyczasie udało jej się – po wywołaniu Siri – wezwać karetkę. Asystentka głosowa połączyła kobietę z pogotowiem i przełączyła na tryb głośnomówiący. Kiedy ambulans zdążył dojechać na miejsce zdarzenia, dziecko mogło już sprawnie oddychać bez niczyjej pomocy. Instrukcje wydawane przez medyków podczas rozmowy telefonicznej pozwoliły Gleeson uratować córkę.
…ale ludzie się wstydzą z niej korzystać
W takich sytuacjach, jak ta powyżej – ludzie nie myślą racjonalnie. Pod wpływem stresu i adrenaliny mogą nawet nie pamiętać numeru na pogotowie. Jestem pewien, że w tym konkretnym przypadku rozwiązanie Apple przyczyniło się do pomocy i uratowania dziecka. Dodałbym nawet, że taki przypadek może nie być odosobniony. Wszystko za sprawą badań firmy Creative Strategies, która kilka dni temu opublikowała raport na temat użytkowania Siri w USA, czyli po przeciwnej stronie naszego globu. Sprawdziłem czy Amerykanie również wykorzystują Siri.
Po przejrzeniu raportu wyszło na jaw, że aż 98% wszystkich respondentów i użytkowników iPhone’ów w Stanach Zjednoczonych chociaż raz skorzystało z Siri. Co więcej, 62% osób przyznało się, że korzystało z niniejszej asystentki podczas jazdy samochodem. Jednak to, co budzi moje większe zainteresowanie to fakt, że jedynie 3% badanych zdecydowało się kiedykolwiek skorzystać z Siri w miejscu publicznym. Potwierdza to moje przypuszczenie, że wśród znajomych albo innych grup społecznych wciąż występuje pewna bariera, a tym samym brak komfortu w wykorzystaniu asystenta głosowego w smartfonie.
Przeprowadzone badanie na 500 osobach podsunęło mi myśl na temat pewnej tendencji, w której to ludzie odczuwają wstyd przed ośmieszeniem się w miejscu publicznym. Skoro Amerykanie, którzy często i głośno potrafią rozmawiać przez telefon w miejscu publicznym nadal mają z tym problem to prawdopodobnie w Polsce liczby te mogą być jeszcze bardziej skrajne.
Niepisane bariery
Wpływ kultury ma niebagatelne znaczenie na sposób wykorzystania telefonów czy samych rozwiązań, które zostały w nich zaimplementowane. W Europie głośna rozmowa przez telefon (w szczególności w zamkniętych środkach transportu) uznawana jest za brak szacunku wobec pozostałych osób. W Azji nadal spora część ludzi zakrywa ręką usta, gdy rozmawia przez telefon. W Polsce wciąż zwracam uwagę na osoby, które idąc ulicą prowadzą intensywną rozmowę przez podłączony zestaw słuchawkowy. Nadal zauważam więc niepisane bariery, które ludzie sobie sami narzucają lub kultywują. Jednak zupełnie inaczej sytuacja wygląda w miejscach, w których czujemy się komfortowo (np. w mieszkaniu) czy w sytuacjach, w których racjonalność zostaje zepchnięta na dalszy tor.
Spoglądając na przypadek Stacey Gleeson oraz badania firmy Creative Strategies jestem pewien, że tendencja korzystania z asystentów głosowych będzie się umacniać. Niemniej jednak uważam, że samo wydawanie komend głosowych pozostanie w sferze prywatnych działań, podejmowanych w domowym zaciszu albo w sytuacji odczuwanego komfortu.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.