Paul Pogba oficjalnie jest już piłkarzem Manchesteru United. Po wielotygodniowej sadze transferowej, 23-letni Francuz został najdroższym piłkarzem na świecie. Ale Internet wiedział o tym już 2 tygodnie temu.
Tematyka piłkarska rzadko gości na łamach gsmManiaKa, ale przypadek Paula Pogby jest na tyle wyjątkowy, że warto mu poświęcić kilka akapitów. I nie piszę tych słów tylko jako wieloletni kibic Manchesteru United, ale jako bloger świadomy tego, jak mocno przywiązanych niewolników robią z nas dzisiaj media społecznościowe.
Co można mieć za 105 milionów?
Paul Pogba to piłkarz wyjątkowy. Nie tylko dlatego, że prawdopodobnie jest lekiem na wszystkie problemy nękające Manchester United w ostatnich latach, nie dlatego, że już kiedyś piłkarzem Czerwonych Diabłów był (4 lata temu, gdzie zaczynał jako junior zanim przeniósł się do Juventusu), ale dlatego, że oficjalnie stał się najdroższym piłkarzem świata. Oba zaangażowane w transakcję kluby podały, że całkowita kwota transferu wyniosła 105 mln euro (plus dodatkowe kwoty tzw. zmiennych, zależnych od tego, czy MU wygra mistrzostwo Anglii, czy Pogba przedłuży kontrakt, etc.). Tygodniowe apanaże młodego Francuza plasują się na poziomie ok. 290 tys. funtów tygodniowo. Matematyka jest nieubłagana – zarabiając 6 mln zł miesięcznie, mało kto z Polaków może się z nim równać.
Saga związana z transferem Paula Pogby ciągnęła się niemal od zakończenia Euro 2016, choć wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że piłkarz ostatecznie trafi do Manchesteru United. Fani Czerwonych Diabłów mogli obserwować wyrachowaną grę prowadzoną przez piłkarza, jego agenta oraz głównego sponsora sportowego, czyli firmę Adidas.
Internet pękał w szwach od plotek, a oficjalne konta Pogby i Mino Raioli (agenta piłkarza) na Twitterze i Instagramie były uważnie śledzone przez miliony. Nie bez powodu. Co jakiś czas, jedna z zainteresowanych stron podrzucała informację podsycającą napięcie oczekiwania na transfer. Znamienny był wpis Mino Raioli o następującej treści:
Sugerował on, że porozumienia między klubami wciąż brak (największym problemem było ustalenie, kto zapłaci gigantyczną prowizję agentowi – całe 20 mln euro). Kiedy jednak kilka dni później, słynne w świecie piłkarskim „bla, bla, bla” wykorzystano w reklamie Adidasa, wiadome było, że „coś” się dzieje.
W reklamie tej widzimy i Pogbę, i herb Manchesteru United, i wspomniane „bla, bla”. Adidas, który jest partnerem sportowym Manchesteru United nie mógłby sobie pozwolić na wykorzystanie wizerunku klubu bez jego wiedzy w tak ironicznym tonie. To dla wielu kibiców – w tym dla mnie – był ostateczny dowód na to, że transfer jest już dopięty, a wszystkie zainteresowane strony prowadzą sprytną kampanię marketingową.
Z tropu próbował zbić nas znów Mino Raiola, który wspomniał coś o papugach i dziennikarzach w swoim kolejnym tweecie, ale chyba nikogo to nie ruszyło.
Wybitnym podsumowaniem całej sytuacji było to zdjęcie wrzucone przez Pogbę na Instagrama – widać na nim Pogbę i Raiolę zadowolonych i uśmiechniętych od ucha do ucha:
Podpis „we say it all by saying nothing at all” jest wielce wymowny, bo nie dość, że pasuje do całej sytuacji, to pochodzi z piosenki Ronana Keatinga, który jest bardzo popularny w Manchesterze.
Wreszcie, w niedzielę 7 sierpnia, Manchester United wydał komunikat, że dostał od Juventusu zgodę na przeprowadzenie rutynowych badań medycznych. Od tego momentu transfer potoczył się błyskawicznie.
Transfer o północy
Zaskakujące jest także, o której godzinie został ogłoszony transfer Pogby do Manchesteru United. Podczas gdy takich procedur zazwyczaj dokonuje się w trakcie dnia – by zdążyć przed zamknięciem giełdy, w tym przypadku oficjalny komunikat klubu pojawił się o… 00:35! To bezprecedensowa w lidze angielskiej sytuacja, której nie obserwowaliśmy od kilku lat.
Takie zachowanie klubu nie było jednak przypadkowe. Powszechnie bowiem wiadomo, że media społecznościowe żyją 24 godziny na dobę i tak naprawdę nie ma znaczenia, czy tak spektakularną wiadomość włodarze United podadzą rano, w południe czy wieczorem.
Godziny nocne wybrano z kilku powodów. Przede wszystkim, klub chciał być szybszy od Juventusu, który także wydał swój komunikat. Gdyby to włoski klub jako pierwszy wydał oświadczenie, skradłby całe show. Po drugie, klub chciał zdążyć przed zamknięciem zachodnich giełd, bowiem zarówno amerykańscy, jak i azjatyccy partnerzy, są dla nich niezwykle istotni. Po wtóre, klub chciał wedrzeć się na pierwsze strony największych dzienników, których dziennikarze na pewno mieli nieprzespaną noc. I po ostatnie – ale najważniejsze ze sportowego punktu widzenia: Jose Mourinho (trener MU) chciał, by Pogba był już oficjalnie dostępny na wtorkowy trening.
Jeżeli spojrzy się na ruch MU z szerszej perspektywy, to naprawdę ma ona sens…
My, niewolnicy
Przypadek Paula Pogby dobitnie pokazuje, jak wielkimi niewolnikami mediów społecznościowych dzisiaj jesteśmy. Przez ostatnie 2 tygodnie, fani Manchesteru United wypatrywali każdej, choćby najmniejszej wskazówki sugerującej, że Pogba faktycznie trafi do ich klubu. Tych było co nie miara, ale zebranie ich wszystkich w całość, nie było łatwe. Cała historia zakończyła się happy endem, ale takim z małą zadrą w oku… Skoro dzisiaj największe marki są w stanie tak grać naszymi emocjami za pomocą mediów społecznościowych w przypadku „głupiego” transferu piłkarza, to czy jutro nie grozi nam kontrola absolutna?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.