Kiedyś wyznacznikiem bycia cool była mnogość wysyłanych SMS-ów. Powstawały nawet specjalne taryfy, dostępne zwłaszcza dla użytkowników preferujących pre-paid a nie abonament, gdzie popularne „esy” były stawiane na pierwszym miejscu. Jak sprawa ma się dzisiaj? Drodzy miłośnicy esów, nie jest dobrze.
Pamiętacie pierwsze oferty przedpłacone, astronomiczne stawki za minutę połączenia i esy, które kosztowały nieraz i po 40 groszy? Można by powiedzieć, że to stare, dobre czasy w pigułce. Trudno mi sobie wyobrazić, ile wydałbym na telefon, gdyby te wszystkie wiadomości tekstowe zamienić na jakieś rwane rozmowy. Pewnego rodzaju wyjątkiem była tu ciekawa oferta, którą przez jakiś czas miała bodajże sieć Era. Polegała ona na tym, że pierwsze 5 sekund połączenia było darmowe. Twarz sama mi się uśmiecha na myśl o tym, jak sąsiad dzwonił po kilka razy, żeby za wszelką cenę przekazać jakiegoś newsa, nie płacąc za to ani grosza. Tak było. A pamiętam, że dzwonił z jakiegoś starego Alcatela, którego zazdrościło mu pół bloku.
SMS-y przeszły wraz z nami długą drogę. Pokolenia urodzone gdzieś między 1980 a 1990 rokiem umiejętnie rozpowszechniły tę specyficzną subkulturę, która za cel stawiała sobie zmieszczenie się w 140 znakach. Słownik T9, moja poczciwa Nokia 5510 z pełną klawiaturą QWERTY na której wręcz doskonale grało się w Snake’a, to wszystko działo się w czasie, gdy proste wiadomości tekstowe niemal z miesiąca na miesiąc zyskiwały coraz to większą popularność. W przypadku naszych rodzimych użytkowników katalizatorem ich sukcesu zapewne w jakimś stopniu były relatywnie wysokie ceny połączeń oraz początkowa nieufność dla ofert abonamentowych, jednak ostatnie lata XX wieku bez dwóch zdań należały do pokolenia, które do perfekcji opanowało sztukę wyrażania się lakonicznie, bo w zaledwie 140 znakach.
Ostatnio odwiedziła rodziców kuzynka. Urodziny, więc siłą rzeczy też tam byłem. A z kuzynką jej pociecha. Dla dodania opowieści odrobiny kolorytu nazwijmy go sobie Cyprian. Chłopak ma jakieś paręnaście lat i generalnie rzecz ujmując, raczej nie wyróżnia się pośród swoich rówieśników. Wpatrzony w smartfona, taki trochę nieobecny, zupełnie jakby kiepsko czuł się na tego typu imprezie, co zresztą doskonale rozumiem. Wie, że interesuję się smartfonami i często zdarza się, że przynoszę ze sobą sampla testowego. Trafił akurat na Xperię X Performance. Pogadaliśmy, obejrzał Xperię i na chwilę zawiesił się na skrzynce odbiorczej. Tak, cały czas SMS-uję i gdybym miał przyrównać ilość wysłanych esów do wiadomości na Messengerze czy innym komunikatorze, proporcje wahałyby się mniej więcej na wysokości 80% dla SMS-ów wobec 20% dla komunikatorów.
Chłopak z takim pełnym zdziwieniem i powagą w końcu oddał mi telefon i zadał poważnie brzmiące pytanie: „Ty wiesz, że esy to tylko dziadygi wysyłają, nie?”. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem. Temat jednak dał mi do myślenia i poprosiłem przedstawiciela młodego pokolenia, żeby wytłumaczył mi w czym taki Messenger jest lepszy od poczciwych esów. Argumenty nie porywały. Trochę o tym, że są nowe, świetne ikonki i gify, możliwość dynamicznego udostępniania lokalizacji czy brak limitów znaków w jednej wiadomości. Nie wywiązała się z tego żadna dyskusja, po prostu nagle poczułem się jakoś tak staro, jak jakiś technologiczny dinozaur.
Wizja upadku SMS-ów nie jest niczym nowym. Zaawansowane aplikacje mobilne, coraz powszechniejsze i lepiej działające wideo-czaty, niemal wszechobecny zasięg LTE, to wszystko sprawia że nowe rozwiązania są po prostu powszechnie dostępne i kuszą. Od dłuższego czasu w reklamach ofert abonamentowych nikt się nawet nie zająknie o tym czy SMS-y są nielimitowane czy wymienne z minutami w proporcjach 1-1 czy 1-2. Nie tak dawno temu to właśnie od tych proporcji zależał sukces danej oferty oraz operatora.
Mimo wszystko, pociesza mnie jedna rzecz. Jako, że moja skrzynka wiadomości przychodzących i wychodzących tętni życiem, oznacza to że takich dziadygów jak ja jest jednak całkiem sporo. Z jednej strony kusi mnie, żeby przeanalizować ten temat szerzej, z drugiej zaś strony nie chcę tego robić, aby nie poczuć się zbyt staro.
A jak z Wami? Wolicie nowoczesne komunikatory, czy jednak esy są nieodłącznym elementem Waszej komunikacji z rodziną i bliskimi?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.